Czy wygląd naprawdę nie ma wpływu na nasze szczęście?

Przygotowując się do projektu Hapyholic, przejrzałam setki różnych książek i artykułów. Z wieloma poglądami, które są w nich przedstawiane niewątpliwie się zgadzam. Jednak ostatnio przeczytałam, że nie powinniśmy się zupełnie przejmować swoim wyglądem, gdyż nie ma on wpływu na nasze szczęście, a grunt to czuć się wygodnie.
W tej kwestii mam mieszane uczucia.
               
Oczywiście nie jestem osobą, która codziennie spędza godziny przed lustrem. Wręcz przeciwnie, lecz ciężko byłoby mi zaprzeczyć, że czuję się dużo radośniej, gdy dołożę trochę więcej starań i wyglądam lepiej niż na co dzień. Gdybym całe dnie spędzała w dresie, w którym przecież jest ciepło i wygodnie, prawdopodobnie nie odczuwałabym takiego przypływu energii jaki wynika z pewności siebie, gdy po prostu wiem, że dobrze wyglądam.
Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że wtedy częściej się uśmiecham, czuję że mogę więcej zdziałać i ogólnie mam więcej energii.
               
Myślę, że nie jestem wyjątkiem. Jako przykład nasuwa mi się na myśl historia pewnej starszej kobiety, którą poznałam w niezbyt radosnych okolicznościach, mianowicie w szpitalu onkologicznym.
W miejscu, gdzie większość ludzi był pogrążona w smutku, poczuciu bezsilności i apatii, ta sympatyczna pani uśmiechała się, opowiadała kawały i nigdy nie słyszałam by narzekała. Czy coś jeszcze ją odróżniało? Tak. Codziennie rano, przed obchodem lekarskim, robiła sobie fryzurę i makijaż jak za dawnych lat. Wyznała, że nawet jeśli ma umrzeć, to chce wtedy ładnie wyglądać…
               
Nie wiem jak potoczyła się dalej historia tej kobiety, ale wiem na pewno, że to zwykłe pomalowanie ust szminką i zakręcenie sobie loków dodawało jej w jakimś stopniu sił do walki z nieszczęściem, jakim przepełnione było to miejsce.
Nie zrozumcie mnie źle- nie chodzi mi o bezmyślną pogoń za pięknem, czy przecenianie wpływu wyglądu na  dobre samopoczucie. Ludzie, którzy tylko od niego uzależniają swój nastrój, nie są w stanie poczuć prawdziwego, nieskrępowanego szczęścia. Oczywiście by osiągnąć ten stan, musimy być sobą i pokochać nasz wygląd taki jaki jest, ale z pewnością nie zaszkodzi czasem podkreślić tego, co  podoba się nam najbardziej w naszym ciele i raz na jakiś poczuć się wyjątkowo pięknie. 

Komentarze

  1. Już uwielbiam ten blog. Dodaję :**

    ~~
    narratorka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze strony chłopaka jest trochę łatwiej. U mnie wystarczy że ubiorę się w koszulę, może być sportowa i od razu czuję się dużo lepiej. Co więcej, czasami dzięki temu dostaję zniżki ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli lubisz przeglądać modowe blogi zapraszam do mnie :) zachęcam do obserwacji;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mądry i ciekawy blog. Niby banalny temat ale daje do myślenia. Na prawdę miło mi będzie Cię czytać bo jest o CZYMŚ. Dodaję do obserwowanych. Skłamię, jak powiem że nie liczę na to samo, bo uważam że tak samo jak Ty się cieszysz z wielkiej liczby czytelników tak samo ja, więc było by mi miło :) Pozdrawiam gorąco Laura

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny pomysł na stronę! z pewnością będę tu często wpadać, bo tematyka przypadła mi do gustu. (:

    OdpowiedzUsuń
  6. fajnie się czyta Twojego bloga.;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam was wszystkich,ja uważam ,ze dbanie o wygląd ma wiele wspólnego z szacunkiem do samego siebie.
    Nie trzeba mieć pięknej urody, aby wyglądać atrakcyjnie,wystarczy kilka drobiazgów i uśmiech na twarzy.Jak najbardziej dobry wygląd dodaje pewności siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z powyższymi stwierdzeniami! Sporo osób w moim otoczeniu (zwłaszcza mężczyźni) uważają, że kobieta dba o swój wygląd głównie po to, żeby przykuć czyjąś uwagę. Może w pewnym stopniu tak jest (może jest to taki odpowiednik zachowań zwierząt podczas okresu godowego...?), ale nikt mi nie powie, że to, jak bardzo danego dnia przyłożę się do swojego wyglądu wcale nie wpływa na to, jak postrzegam samą siebie! Podstawowym błędem w myśleniu o samym sobie jest wieczne i uporczywe "odłączanie" ciała od ducha. Gdy się stresuję - automatycznie boli mnie brzuch, ponieważ ciało chce mi zakomunikować, że jest coś, z czym powinnam się uporać, żeby mi było lepiej. Gdy jestem radosna - czuję, jakbym miała więcej przestrzeni w płucach :) Gdy zakładam po prostu "byle co" i mam "byle jaką" fryzurę, zauważam, że ten dzień też zazwyczaj spędzam "byle jak". Gdy posmaruję się balsamem i założę wiosenną sukienkę - jestem bardziej wyprostowana niż zwykle, jestem bardziej uśmiechnięta i to daje mi energię oraz motywację do różnych działań.
    Świetny blog! Cieszy mnie to, że znajdę tu nie tylko ogólne stwierdzenia na temat szczęścia (owszem, także przydatne), ale konkretne, wypunktowane rady, które naprawdę mogą dużo zmienić :) Pozdrawiam i czekam na następne posty!
    Malwina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malwina, naprawdę świetnie to ujęłaś. Najbardziej spodobało mi się zdanie: Gdy zakładam po prostu "byle co" i mam "byle jaką" fryzurę, zauważam, że ten dzień też zazwyczaj spędzam "byle jak".

      W moim przypadku jest dokładnie tak samo! Dlatego myślę, że jeżeli poprzez zadbanie o siebie możemy sprawić, że nasze życie nie będzie "byle jakie" to jak najbardziej należy to robić!

      Dziękuję, za miłe słowa :)

      Usuń
  9. Masz stuprocentową rację. Gdy ubieram swą ulubioną sukienkę, fryzura układa mi się wyjątkowo korzystnie, a na twarzy nie wyskoczył żaden niechciany pryszcz, czuję się o wiele lepiej, bo wiem, że wyglądam dobrze. I czy to od razu świadczy o tym że jestem próżna? Wcale nie, to po prostu radość, gdyż mogę czuć się dobrze z samą sobą i cieszę się, że chociaż czasami jestem do tego zdolna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy napisałaś, że ten makijaż, staranna fryzura i kilka innych rzeczy zapewne dodawały tej Pani odwagi do walki z chorobą, nasunął mi się na myśl piękny film, do którego żywię ogromny sentyment, a mianowicie ''Czerwona Szminka''. Może oglądałaś? Jeśli nie, to koniecznie polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się całkowicie! Sama wiem po sobie, że gdy ubiorę się tak byle jak, co mi się pod rękę nawinie czuję się tak nijako, ale gdy założę sobie coś co lubię, w czym naprawdę dobrze się czuję od razu nabieram takiej pewności siebie. :)

    PS Świetny, cudowny, wspaniały blog! Natrafiłam na niego dzisiaj, jakąś godzinę temu i cały czas go przeglądam. Na prawdę cudowny i niezwykle inspirujący, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  12. Człowiek lepiej się czuje jeśli dobrze wygląda. Ja muszę zrzucić co nieco ale to w kolejnych etapach, jak już się odgruzuję :)) Zabieram się za siebie. Akurat czas postanowień noworocznych ale ja nic nie postanawiam. Co będzie to będzie, ale się postaram. Czytam Cię z zapartym tchem. Dzięki. Iwona

    OdpowiedzUsuń
  13. Zupełnie się z Tobą zgadzam. Jeśli patrzy na mnie z lustra zadbana i uśmiechnięta osoba, od razu czuję się lepiej!I świat należy do mnie, bo czuję, że mam wpływ na swoje życie. Natomiast rozmemłama istota w powyciąganym dresie powoduje, że nic mi się nie chce, bo przecież i tak się nie uda, więc po co się wysilać...
    Wygląd zdecydowanie ma wpływ na poczucie szczęścia i pewności siebie. Nie tylko i nie przede wszystkim rzecz jasna, ale w dążeniu do szczęścia powinniśmy po odgruzowaniu otoczenia, "odrestaurować" także siebie. Uczucie podobne jak po zrobieniu porządku na biurku. Moc jest wtedy z nami;-)))
    Pozdrawiam i uśmiech przesyłam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty