Shikata ga nai
… czyli afirmacja losu!
Czy zdarzyło się Wam kiedyś biec na autobus i nie zdążyć dosłownie przed samym odjazdem? Lepiej nie mówić jakie słowa cisną się nam wtedy na usta i jakie emocje przeżywamy. Podejrzewam, że 90% z nas jest mocno zdenerwowanych i zniecierpliwionych.
Co w takiej samej sytuacji robi przeciętny Japończyk?
Z uśmiechem na twarzy mówi „Shikata ga nai” : czyli „Nie ma na to rady”. W ten sposób wydaje ciche, pokorne przyzwolenie na to, co oferuje mu los. Zachowuje się tak nie tylko w przypadku tak prozaicznych spraw, jak spóźnienie na autobus, ale w większości sytuacji, które nas, Europejczyków wprawiłyby w złość. Shikata ga nai, to zdanie tak popularne na japońskich ulicach, jak „How are you” Amerykanów. Słyszy się je wszędzie miliony razy, jak pisze w swojej książce „Psychologia uśmiechu” autor P. Szarota.
Z uśmiechem na twarzy mówi „Shikata ga nai” : czyli „Nie ma na to rady”. W ten sposób wydaje ciche, pokorne przyzwolenie na to, co oferuje mu los. Zachowuje się tak nie tylko w przypadku tak prozaicznych spraw, jak spóźnienie na autobus, ale w większości sytuacji, które nas, Europejczyków wprawiłyby w złość. Shikata ga nai, to zdanie tak popularne na japońskich ulicach, jak „How are you” Amerykanów. Słyszy się je wszędzie miliony razy, jak pisze w swojej książce „Psychologia uśmiechu” autor P. Szarota.
Podobną reakcję na codzienne przeciwności losu możemy zauważyć u Tajów. Wciąż powtarzają zdania, które możemy przetłumaczyć jako „Nie przejmuj się”, „Mniejsza o to”.
Balijczycy zaś wyznają następującą zasadę:
„Nie rozmyślaj nad swoimi problemami. Każdy je ma, nie tylko ty. Musisz kontrolować swoje serce, a wtedy będziesz mógł zapomnieć o smutku. W przeciwnym wypadku twój smutek będzie się przenosił na innych”.
Żeby jeszcze bardziej unikać niekontrolowanych wybuchów negatywnych emocji, ćwiczą oni medytację uśmiechu, o której mogliście przeczytać w innej notce na blogu. Wg Balijczyków uśmiech ratuje serce, a także cały organizm ludzki przed złymi emocjami, chorobami. W takim kontekście ich pokorne przyjmowanie niepowodzeń nabiera głębokiego sensu.
„Nie rozmyślaj nad swoimi problemami. Każdy je ma, nie tylko ty. Musisz kontrolować swoje serce, a wtedy będziesz mógł zapomnieć o smutku. W przeciwnym wypadku twój smutek będzie się przenosił na innych”.
Żeby jeszcze bardziej unikać niekontrolowanych wybuchów negatywnych emocji, ćwiczą oni medytację uśmiechu, o której mogliście przeczytać w innej notce na blogu. Wg Balijczyków uśmiech ratuje serce, a także cały organizm ludzki przed złymi emocjami, chorobami. W takim kontekście ich pokorne przyjmowanie niepowodzeń nabiera głębokiego sensu.
Kultura polska znacznie różni się od japońskiej, czy tajlandzkiej, ale dlaczego nie zaczerpnąć z doświadczenia innych grup i bardziej pokornie znosić wszelkie problemy, smutki, porażki? Na początek te najmniejsze! To od nas zależy jak widzimy daną sytuację. Możemy kląć, wściekać się, że autobus uciekł nam sprzed nosa. Ale o ile rozsądniej byłoby powiedzieć Shikata ga nai, nie ma na to rady i rozświetlić swoją twarz spokojnym uśmiechem… :)
*** Wpis ten został napisany w oparciu o zadanie na 3 dzień wyzwania 12 dni z kreatywnością Czy udało się Wam wykonać jakieś zadania :)?
**** Serdecznie zapraszam wszystkich czytelników obchodzących w tym roku 30 urodziny do fantastycznie zapowiadającego się projektu bloggerki WNZ: PROJEKT30
Zapewne z tej prostej, pogodnej filozofii życiowej w połączeniu ze zdrową dietą (a do tego jaką smaczną!) wynika długowieczność Japończyków i Tajów. Naukowcy udowodnili, że te narodowości dożywają średnio 83 lat, więc może to być kolejny argument, żeby pójść w ich ślady :)
OdpowiedzUsuńja wykonałam zadanie 1,prawie się nie udało,ale jednak:)
OdpowiedzUsuńobserwujemy ?
OdpowiedzUsuńOoo :) z ciekawością przeczytałam te rady i następnym razem o tym pomyślę, chociaż trudno powiedzieć "nie ma rady" jak wiesz że ukradli Ci wiele cennych rzeczy :( Raczej na pewno się nie będę uśmiechać bo nie jest to naturalne zachowanie. Ale jeśli stanie się jakieś głupstwo np. pobrudzę się, to może się uśmiechnę wtedy.
OdpowiedzUsuńJustine: być może faktycznie w tym wszystkim tkwi sekret ich długowieczności, w końcu to co zabija nasze zachodnie kultury to przede wszystkim stres i "śmieciowe" jedzenie...
OdpowiedzUsuńLaura: oczywiście masz rację, w takich sytuacjach byłoby to zapewne oszukiwanie samego siebie. Ale przy małych problemach lub niekorzystnych zrządzeniach losu naprawdę warto wziąć 3 głębokie oddechy i powiedzieć z uśmiechem "Nie ma na to rady" :)
dokładnie. sama postaram się zrobić pozostałe zadania:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z taką filozofią w 100%! Nie warto zamartwiać się drobnostkami, lepiej się po prostu uśmiechnąć i zawsze podchodzić do życia z dużą dozą optymizmu. :)
OdpowiedzUsuńjak to sie wymawia? ""szikata ga nai"? :D
OdpowiedzUsuńzaczne tak mówić ^^
dziękuję <3
Bardzo cenne rady! Tak, mam obserwacyjne wrażenie, że Polacy to naród raptusów trochę... ;)
OdpowiedzUsuńShikata ga nai... Dobre!
Justine-abroad: słuszna uwaga; dieta (ważne!!) w połączeniu z filozofią stymulującą spokój ducha to jedyny prawdziwy sposób wydłużenia życia. I pewnie wielu zmarszczkom zapobiegający. ;) Ja polecam Wam dietę wegetariańską, z silnym pierwiastkiem witarianizmu (czyli jedzenia surowych - nie gotowanych - owoców i warzyw).
Tak jest, jak HappyHolic mówi: stres i śmieciowe jedzenie u nas, i ta bieganina, pęd...
Nikt Ważny: i tego się trzymajmy! :)
Super blog :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy ? :)
Shikata ga nai - to tak dźwięcznie brzmi ;D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że nie będę potrzebował tego zdania, ale jak się coś przydarzy na pewno skorzystam. Jedyny problem to pewnie w przypływie małej ilości gniewu może wyjść coś w stylu 'Szitata ta tai', ale myślę że zadziała tak samo ;D
Tomek mnie ubiegł - to brzmi nie tyle dźwięcznie, co po prostu świetnie! Jako amatorski perkusista od razu sobie to 'rozłożyłem' na zestawie - polecam co sylabę obniżać ton, ostatnią nieco wydłużyć - zacny efekt :D
OdpowiedzUsuńLew, który poleca wegetarianizm... ciekawe ^^ :)
OdpowiedzUsuńTomek i Piotr: też mi się niesamowicie podoba wymowa tego zdania ( o ile wymawiam to prawidłowo :D)
Piotr: perkusista... wow :D w takim razie może tkwi we mnie pewien zmysł muzyczny, bo też sobie wydłużam tą ostatnią sylabę ^^
Zgadzam się z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńSłowo honoru, że jak napiszę maturę to spróbuję wcielić w życie krok po kroku Twoje porady :) Teraz mam głowę zajętą zupełnie czymś innym i nie mam na to czasu..
Zastanawiam się skąd się bierze takie spokojne usposobienie u Japończyków, Tajów itd. Zupełne przeciwieństwo Europejczyków.
OdpowiedzUsuńMagda: też mnie to zastanawia... Chyba przede wszystkim z wychowania, gdzie okazywanie negatywnych uczuć, odsłanianie swojej duszy jest uważane za coś złego. Może w tym wypadku ich spokojne zachowanie nie zawsze wynika ze szczerych pobudek, ale warto głębiej to przemyśleć i przeistoczyć to co warte naśladowania w tych kulturach na nasz europejski styl zachowania.
OdpowiedzUsuńShikata ga nai - powieszę sobie na tablicy korkowej ;)
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post HappyHolic, przegapiłam go przez moja przeprowadzake
OdpowiedzUsuńw grudniu.
Tak bardzo chciałabym aby mi weszła w rutynę "Shikata ga nai"
To naprawdę jest nam potrzebne,
szkoda ,ze rodzice nie mogli nas tego nauczyć kiedy byliśmy dziećmi.
A może my za to możemy naprawić pesymizm Polaków i uczyć nasze dzieci o Shikata ga nai.
Ciekawe jaku byłby skutek w przyszłości?
Kitajka: masz rację, szkoda że nie jesteśmy uczeni od dziecka tego, aby godzić się z małymi niepowodzeniami, gdy i tak nie możemy ich zmienić. Czasem widzę dzieci, które po prostu nie mogą zrozumieć, że coś będzie nie po ich myśli, a rodzice zamiast wytłumaczyć, ze czasem tak w życiu się zdarza, próbują im zapewnić dosłownie wszystko na co tylko mają ochotę, żeby ukoić ich smutek (lub gniew). Myślę, że warto nad tym popracować zarówno we własnej osobie jak i u naszych dzieci, jeżeli mamy szczęeście takowe wychowywać :)
OdpowiedzUsuń