Gra w zadowolenie

W którejś z wcześniejszych notek wspominałam o książce Pollyanna: jednej z moich ulubionych w dzieciństwie historii. Pollyanna to dziewczynka, która cały czas bawiła się w zadowolenie, znajdując powody do radości nawet w najbardziej przykrych i pozornie beznadziejnych sytuacjach. 

Współcześnie określa się to pojęciem „reframing”: przeformułowywanie problemu. I co najciekawsze, naprawdę większość sytuacji, jakie zdarza nam się w życiu jest takie, za jakie sami je uważamy. To my kreujemy to, czy jakieś wydarzenie odbieramy za kompletnie nieudane, nieszczęśliwe, czy wręcz przeciwnie: potrafimy odnaleźć w nim plusy.

Polecam każdemu zagranie w zadowolenie chociaż przez jeden dzień. Od samego ranka, aż do wieczora starajcie się znaleźć pozytywne strony dosłownie każdej sytuacji jaka Was spotka. Myślę, że takie myślenie naprawdę może zdziałać cuda!

„Rani nas nie to, co się nam przytrafia, ale nasza reakcja na to”
S. Covey

   Oto praktyczne przykłady, w których udało mi się zastosować Grę w Zadowolenie w ostatnich dniach:

  • Wszystko mnie boli” => na szczęście to tylko niska gorączka, dyskomfort a nie poważna choroba!
  • Wchodzę do pełnego pociągu, czeka mnie godzina stania w tłocznym przejściu => mogłabym poczekać na następny pociąg, ale jeśli pojadę tym to będę wcześniej z w domu, a pozycja stojąca jest dobra dla naszego zdrowia!
  • Zrobiłyśmy z koleżankami prezentację na podstawie raportu, który okazał się już nieaktualny, cała praca na marne => nie jest wcale tak źle, musimy zmienić tylko kilika danych. Byłoby znacznie gorzej, gdyby okazało się, że przedstawimy nieaktualny raport, nie zaliczymy przedmiotu i musiałyśmy zrobić cała prezentację od nowa. W tym przypadku samo poprawienie jej wydaje się wręcz przyjemne!
  • Poślizgnęłam się i upadłam w samym centrum miasta, ale ze mnie oferma! => W gruncie rzeczy to zabawne wywrócić się na prostej drodze, dobrze że się nie połamałam tylko lekko zadrapałam!
  • Książka, którą wzięłam do czytania w pociągu okazuje się najnudniejszą historią na świecie, czekają mnie dziś 2 godziny zmarnowanego czasu, bo nie mam nic innego do roboty => Wspaniale! Będę mogła w końcu przemyśleć wszystkie sprawy, które chodzą mi po głowie, a może spotkam jakiegoś znajomego i wcale nie będę się nudzić!
  • Drukarka zepsuła mi się właśnie wtedy, kiedy miałam do wydrukowania bardzo ważne dokumenty, katastrofa! => spokojnie, zadzwonię do znajomego, być może zgodzi się wydrukować mi te kilka stron, a przy okazji się spotkamy, tak dawno go nie widziałam!
Zachęcam do poszukiwań własnych przykładów wykorzystania tej prostej, pozytywnej gry w codziennym życiu!

* Zachęcam również do odwiedzenia strony http://freerice.com : odpowiadajac poprawnie na pytania z różnych dziedzin wiedzy, zapewniamy kolejne ziarna ryżu dla głodujących ludzi. Świetna zabawa i świetny cel!

Komentarze

  1. Uwielbiam tą ksiązkę ^^ Faktycznie optymistyczne patrzenie n aproblemy pomaga ^^ Ale czasami jesteśmy tak sfrustrowani, ze takie wmawianie sobie tylko pogłębia irytację :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdemu przyda się trochę optymizmu. :) Przyznam, że poczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio tak robiłam, ale po pewnym bardzo przykrym wydarzeniu straciłam zapał. Musze znowu zacząć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rady, jak zwykle :)
    anjacaro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie "Gra w zadowolenie" to take likwidowanie problemow w moich krytycznych sytuacjach.Kiedy naprawdę mi jest źle,szukam tych szczęśliwych chwil(choć czasem zabiera to dużo czasu) i upajam się nimi.
    Naprawdę pomaga,
    nawet kiedy sytuacja wydaje się być beznadziejna zawsze wpadnie jakiś jasny promyk.

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka umiejętność może się przydać, jednak może się też okazać zgubna. Jeśli przesadzimy to inni mogą to wykorzystać. Prosty przykład, pomaganie dalszym znajomym, jeśli to nam zacznie sprawiać przyjemność i będziemy to tylko dla niej robić, możemy być pewni że za jakiś czas nie będziemy robić nic innego. Także trzeba uważać aby nie wpaść w nałóg :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kitajka: chociaż czasem ciężko znaleźć ten promyk, naprawdę zawsze gdzieś on się znajduje, choćby był bardzo mały :)

    Sebastian: wiesz, wydaje mi się to dość rzadki problem, że ktoś aż tak bardzo zacznie lubić robić coś dla innych, bo zacznie grać w zadowolenie, ale skoro to mu sprawia przyjemność jak napisałeś, to ... dlaczego nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa rada... spróbuję zastosować :) pozytywnego myślenia nigdy za wiele!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sebastian czasem może być tak ze pomagasz komuś bo sprawia ci to przyjemność,ale okazuje się, ze ta osoba nie była tego warta, wykorzystywała cie i działała przeciwko tobie.
    Może dlatego myślisz ,ze umiejętność ta bywa zgubna?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kitajka:

    może faktycznie Sebastianowi o to chodziło. Czasem dajemy się innym wykorzystywać, ale w zasadzie to od nas zależy jak odbierzemy taką sytuację. Możemy pomyśleć, że owszem pomagaliśmy komuś, a ten ktoś nas oszukał, tylko z tego niekoniecznie musi wyniknąć coś dla nas. To ta OSOBA nas oszukała, my zachowywaliśmy się w porządku, więc biorąc pod uwagę, że to my w głównej mierze jesteśmy źródłem swojego szczescia, możemy nie odnosić tego do siebie, nie czuć się wykorzystanym.
    W takiej sytuacji również dość łatwo da się odnaleźć pozytywy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze staram się doszukiwać pozytywnych stron w każdej sytuacji i jestem naprawdę niepoprawną optymistką. Przyjaciółka powiedziała kiedyś, że jestem "chora na optymizm" i nie mogę nie przyznać jej racji :D

    OdpowiedzUsuń
  12. rainbowside: to jest cecha naprawdę warta pozazdroszczenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już od jakiegoś czasu staram się ukierunkować swój tok myślenia na bardziej pozytywny, gdyż uznałam, że narzekanie faktycznie nie ma najmniejszego sensu, zwłaszcza, na sprawy oczywiste. Marudzeniem na temat ilości zadań, bądź pogody nikomu nie pomogę, stracę jedynie energię, którą mogłabym spożytkować w lepszy sposób. Cóż, nie zawsze jestem w stanie patrzeć na życie przez różowe okulary, ale ważne jest to, że próbuję, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. use imagination: oczywiście! :) Wystarczy się starać, a jeżeli nie wychodzi to nie zrażać się i dalej próbować jak najbardziej optymistycznie patrzeć na życie. Robimy to w końcu przede wszystkim dla własnego dobra, a wyniki badań wskazujące korzyści z radosnego spojrzenia na świat są bardzo zachęcające ! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Polyanna, to mój absolutny, życiowy "number one". Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że stała się moją filozofią życiową - jak ta szklanka do połowy pełna:) Mój mąż zawsze się śmieje, że gdy chce mi opowiedzieć o swoim wielkim problemie w pracy, zawsze tak wszystko przekręcę, że on przestaje się martwić. I to działa!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobry motyw,ale czasami trudno znaleźć coś pozytywnego w różnych zdarzeniach, przełamać się. A przecież każda sytuacja wnosi coś pozytywnego, choćby fakt, że np. nie popełnimy już tego samego błędu.

    OdpowiedzUsuń
  17. M&A: po pewnym czasie takie odnajdywanie pozytywów na szczęście wchodzi w nawyk :) Czasem faktycznie jest to trudne, ale próbując takiego podejścia nic nie tracimy, a możemy zyskać sporo: przede wszystkim spokój ducha i radość niezależnie od dotyczących nas zdarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  18. mrs.right: cieszę się, że faktycznie masz niezawodny sposób na zmartwienia (i to nie tylko własne :D) taka filozofia życiowa pozwala zaoszczędzić wielu zupełnie niepotrzebnych smutków :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Przypomniałaś mi o Pollyannie! Przeczytałam tę książkę kilka razy w dzieciństwie, ale całkowicie ją wyparłam z pamięci...aż do teraz. Czas zabrać się za poszukiwania i ponowną lekturę - i (oczywiście) grę w zadowolenie :) Grałam w nią namiętnie, będąc małą dziewczynką i szło mi nieźle. Przypomniałam sobie też ostatnio o moim pamiętniku, który zaczęłam prowadzić w wieku 8 lat. Zaskoczyło mnie to, że 1. w całym zeszycie były tylko dwa "byki" :D 2. byłam taka radosna, cieszyłam się chwilą obecną, byłam głodna życia i to wszystko widać w tych zapiskach. Zainspirowało mnie to do powrotu do patrzenia na świat oczami bardziej "dziecięcymi", tzn. ufnie, z zaciekawieniem i prostotą. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polyanna to świetna inspiracja. Też często zapominam o jej prostym sposobie na lepszy świat, ale zawsze gdy sobie o niej przypomnę robi mi się jakoś weselej i nawet duże problemy zdają się mieć jakieś dobre strony ;)

      Usuń
  20. Właśnie skończyłam czytać Pollyannę. Wspaniała książka, taka pozytywna, optymistyczna.
    Też chcę grać w tę grę. Zaczynam od dziś! Zapewne nie będzie łatwo, ale... nie od razu Rzym zbudowano :D

    Pozdrawiam,
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty