Miej swoja własną pogodę

Dla ludzi szczęśliwych, cieszących się życiem nie ma znaczenia czy świeci słońce czy pada deszcz (również w metaforycznym znaczeniu). To my kreujemy nasze samopoczucie, nasze zachowania, a nie warunki zewnętrzne. Niektóre ze składników naszego otoczenia mogą być przez nas zmieniane, inne nie, ale zawsze możemy wybrać w jaki sposób je odbieramy, możemy kontrolować nasz odbiór rzeczywistości. 

 Dziś rano wstałam z łóżka, spojrzałam przez okno i autentycznie się zachwyciłam. Pełno śniegu, białe dachy domów i widoczne w oddali szczyty gór. Uwielbiam taką zimową aurę.

Ktoś inny spojrzy jednak przez okno i powie: „ Ahh znowu ten cholerny śnieg. Kiedy to się w końcu skończy i przyjdzie wiosna. Teraz, w takim zimnie, nawet nie chce mi się wychodzić w domu.”

To sam otoczenie, te same warunki. Jedyne co różni te dwie sytuacje to interpretacja rzeczywistości.
Oczywiście nie chodzi tu tylko o pogodę w sensie meteorologicznym.  Mam na myśli naszą pogodę ducha, ogólne nastawienie do życia.

Przyjrzyjcie się swoim myślom i spróbujcie wyłapać te, które związane są z odbieraniem rzeczywistości. Zastanówcie się, która z sytuacji jest bardziej prawdopodobna w Waszym przypadku. 

http://www.lastfm.pl/user/Alfred04654/journal/2009/05/06/2pdcpb_rain

Komentarze

  1. Czytałam już o tym chyba na "życiejestpiekne" Ciekawy temat- od naszego nastawienia naprawdę wiele zależy.

    OdpowiedzUsuń
  2. narratorka: całkiem możliwe, że tam również został poruszony ten temat. Generalnie blog "Życie jest piękne" jest bardzo inspirujący i ma naprawdę dużo ciekawych wpisów. Dobrze, że o nim wspomniałaś, bo warto go polecać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "własna pogoda w wersji hard"

    Ahh jak mnie dzisiaj boli ząb. Jak cudownie że mogę doświadczyć tego pięknego uczucia bólu, dzięki któremu mam możliwość jeszcze bardziej docenić te chwile, w których ząb mnie nie boli. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mikołaj: nie od dziś wiadomo, że cierpienie uszlachetnia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uwielbiam śnieg. Zima jest taka cudowna ;)). Mam pytanie, studiujesz może psychologię?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dlatego zawsze chodzę w krótkim rękawku, co najwyżej kurtkę zarzucę. Dlatego dla mnie zawsze słońce świeci ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Happy akurat z tym Twoim przekonaniem się nie zgadzam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tomek: dla optymistów takich jak Ty zawsze świeci Słońce :D

    Mikołaj: Dlaczego nie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo sprawia, że wiele osób akceptuje cierpienie i nic nie robi ze swoim życiem, żeby było lepsze.

    Oczywiście nie mam nic przeciwko cierpieniu, jeśli ktoś świadomie, z własnej woli, takiego wyboru dokonuje. Gorzej jeśli takie przekonanie zostało wdrukowane i osoba cierpi nie dlatego, że tak wybrała, tylko dlatego, bo ktoś wmówił jej "uszlachetniające cierpienie"

    "Tak chciał Bóg" (w jakiegokolwiek ktoś wierzy), "cierpienie prowadzi do zbawienia" itd itd.

    Dla mnie nie uszlachetnia cierpienie, uszlachetnia ŻYCIE.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mikołaj: nie mogę się z Tobą zgodzić...

    Co to znaczy, że ktoś wybrał cierpienie bo ktoś inny mu wmówił, że ono uszlachetnia. Jeżeli ktoś jest ciężko chory i cierpi fizycznie to myślę, że w tym momencie on naprawdę nie wybiera sobie świadomie "Ok, będę cierpieć, bo to uszlachetnia". Po prostu cierpi i albo stara się to jakoś pozytywnie przełożyć na własne życie (czyli np. nie poddawać się bez walki temu cierpieniu lub po zakończeniu choroby zupełnie zmienia swoje życie, bo docenia jak wspaniale jest po prostu żyć, gdy nic Cię nie boli i to, że życie jest krótkie) albo tego nie robi.

    Poza tym nie widzę większej różnicy pomiędzy uszlachetnieniem przez cierpienie, czy przez życie. Cierpiąc, człowiek może stać się lepszym jak i gorszym człowiekiem. To samo z życiem. Jakoś mnie to wszystko nie przekonuje, szczególnie, że mam pod własnym dachem najlepszy przykład uszlachetniającej mocy cierpienia (i uszlachetniajaca moc życia nie byłaby aż tak trafnym określeniem źródła tej zmiany.

    Zaczęło się od dość humorystycznego stwierdzenia, odnośnie bólu Twojego zęba, ale w bardziej poważnym znaczeniu uważam, że to stwierdzenie nadal może (i jak w każdym przypadku - nie musi) być prawdą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Poza tym nie widzę większej różnicy pomiędzy uszlachetnieniem przez cierpienie, czy przez życie."

    Chodzi mi tylko o to, że przekonanie pod tytułem cierpienie uszlachetnia, prowadzi do czegoś innego.
    A przekonanie życie uszlachetnia do czegoś innego.

    "Zaczęło się od dość humorystycznego stwierdzenia, odnośnie bólu Twojego zęba, ale w bardziej poważnym znaczeniu uważam, że to stwierdzenie nadal może (i jak w każdym przypadku - nie musi) być prawdą" :)

    Również jestem tego zdania.

    "Co to znaczy, że ktoś wybrał cierpienie bo ktoś inny mu wmówił, że ono uszlachetnia."

    Może się źle wyraziłem.
    Nie chodzi mi oto, że ktoś wybrał cierpienie bo ktoś inny mu wmówił jego uszlachetniające działanie, ale że się ktoś pogodził z takim życiem (w cierpieniu), bo uważa że dzięki temu jego życie jest lepsze bardziej szlachetne ( np trafi do "nieba"), choć wcale nie chce umierać i cierpieć.

    W ekstremalnych sytuacjach pod tytułem. Straszliwa choroba, też chodzi mi o to samo. Albo walczysz z tą chorobą bo chcesz żyć, taką podjąłeś decyzje, cierpieć i walczyć. Albo narzekasz i godzisz się z cierpieniem i bólem bo ktoś Ci powiedział, że dzięki temu uszlachetniasz swoje życie. :)

    Mam nadzieję, że teraz zostanę lepiej zrozumiany, jak nie to jedziemy dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mikołaj: w tym momencie już chyba doskonale się rozumiemy. Jestem dokładnie tego samego zdania, że nie MOŻNA się zwyczajnie godzić z cierpieniem (zresztą to było by wybitnie nieproaktywne podejście). Tak jak napisałeś chodzi o decyzję: cierpieć, ale walczyć. I wtedy to cierpienie faktycznie może mieć moc uszlachetniajacą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja zawsze staram patrzeć się na życie pozytywnie, trzeba cieszyć się z małych rzeczy, bo zycie jest krótkie. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. oczywiście, że są lepsze i gorsze chwile i sytuacje na które nie mamy wpływu. i łatwo powiedzieć "będzie dobrze" kiedy stoi się z boku.
    ile istnień tyle sytuacji i tyle odbiorów rzeczywistości.
    należę do tych cieszących się małymi rzeczami i chwilami. szczęśliwych.
    ogromną zagadką jest ten właśnie odbiór rzeczywistości. i siła dzięki której dla niektórych (w tym mnie) potknięcie to nie porażka. ale wiem też jak trudno być, żyć, bez tego światła gdzieś w środku. i bez myśli, że wszystko będzie dobrze.
    kwestia wychowania? charakteru? osobowość? otoczenie? witamina E?

    a obraz który jest po wpisem idealnie pasuje do treści. kto jest autorem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem ciekawa czego to jest kwestia, że niektórzy (jak Ty) potrafią cieszyć się z życia i patrzeć na nie z optymizmem, a inni muszą poświecić temu więcej wysiłku.

      Najfajniejsze jest jednak to, że każdy z nas może uczyć się takiego myślenia i to, że do tej pory uznawaliśmy porażkę jako koniec świata lub nie odczuwaliśmy radości z małych wydarzeń nie przesądza, że tak będzie zawsze :) Poo prostu optymiści mają łatwiejszy start :)

      Myślę, że za dużo czasu poświęcamy na rozwój naszej inteligencji, wiedzy, wykształcenia, może na kwestie związane z naszym ciałem, a za mało ćwiczymy naszego ducha :)

      Niestety nie znam autora obrazu, a szkoda bo jest naprawdę piękny...

      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty