23 kroki do szczęścia: 18. Przekraczanie strefy komfortu i własnych lęków

To dość specyficzny krok do szczęścia. Zawsze ciężko się do niego zmusić, bo narusza nasze ciepłe poczucie komfortu i bezpieczeństwa, ale w efekcie daje niesamowity przypływ energii i pewności siebie - często większy, niż jakiekolwiek inne działania.



Nikogo nie muszę chyba przekonywać, że kiedy uda się nam pokonać jakiś lęk, swoją niepewność, ograniczenia w nagrodę otrzymujemy cały wachlarz pozytywnych emocji.

Sama wyjątkowo mocno odczuwam pozytywne skutki przełamywania się w sytuacjach, w których pozornie mam ochotę się poddać, zostawić wszystko tak jak jest. Jestem osobą dość nieśmiałą, niepewną swoich możliwości. Gdy uda mi się przekroczyć granice lęku i obaw, zawsze jestem z siebie niesamowicie dumna i zadowolona. Czuję wtedy, że mogę wszystko.


Czytałam wielokrotnie, że warto codziennie zrobić przynajmniej jedną rzecz, której się boimy.
I szczerze mówiąc wierzę, że może to być recepta na dobre samopoczucie.

Jest tyle przeróżnych obszarów, w których możemy przełamywać swoje lęki i niepewność - rozmowy w obcym języku, różnego rodzaju załatwienia, spotkania z grupą nieznanych nam osób, przygotowanie własnej prezentacji, aktywność na wykładach (gdy mamy wiedzę na jakiś temat, ale boimy się wyłonić z tłumu) i wiele, wiele innych.



Jestem bardzo ciekawa jakie są wasze obszary komfortu, które staracie się pokonywać w codziennym życiu i czy również odczuwacie tak fantastyczne emocje po pokonaniu własnych ograniczeń.


Zobacz też mój profil na Facebooku
Obserwuj Happyholic na BlogLovin 

Komentarze

  1. To święta prawda! W internecie krąży nawet taka grafika - koło wewnątrz którego jest napis 'your comfort zone' i strzałka na zewnątrz tego koła z napisem 'exciting stuff happens here' ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.prepbeijing.com/wp-content/uploads/2013/09/comfort-zone.jpg

      Bardzo motywujące ;)

      Usuń
    2. Ann, dzięki za linka, bo ja pisałam rano komentarz z komórki więc nie miałam jak poszukać i wkleić obrazka, a uważam, że byłby świetną ilustracją tego wpisu :)

      Usuń
    3. Ustawiam jako tapetę - wielkie dzięki za inspirację! :)

      (w fioletowej wersji kolorystycznej: http://www.mrwallpaper.com/wallpapers/where-the-magic-happens.jpg

      Usuń
  2. Ja mam taki minilęk ;) chcę się nauczyć angielskiego {i ogólnie języków} i zostać pisarką, ale gdzieś tam wewnątrz mnie pojawia się myśl "może mi się nie udać"... ale codziennie staram się przełamywać ten lęk i tę wredną myśl i robię swoje :) bo jeśli się zamkniemy w tym naszym świecie lęków i minilęków to nie będziemy mogli się rozwijać... a szkoda by było :) prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szkoda, szczególnie, że z przełamania tego leku mogą powstać cudowne rzeczy :) Też mam takie myśli i też z nimi walczę...

      Usuń
  3. wychodzenie poza strefe komfortu, ciezkie zafanie ale zawsze nagradzane takim... poczuviem dumy z nas damych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o lękach coś wiem, moje nie dotyczą ludzi, ale też uprzykrzają mi życie :) trzeba się zaprzeć i iść do przodu z podniesioną głową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa do góry, pierś do przodu i idziemy! :D

      Usuń
  5. Hym jedyna rzecz której tak naprawdę panicznie się boję to latanie samolotem, ale nie mam możliwości uporania się z tym lękiem, druga sprawa języki obce :). Z tym drugim postanowiłam walczyć... :) Z pierwszym może kiedyś.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z samolotami faktycznie dość dzieżko, ale języki jak najbardziej. Myślę, że wielu z nas ma ten problem, ale jego przełamywanie zawsze daje dużo satysfakcji :)

      Usuń
  6. Mimo, że zawsze byłam dosyć śmiałym dzieckiem, był okres (a nawet trwał kilka lat), w którym zamknęłam się w sobie. Ponownej wiary w swoje możliwości, pewności siebie i swojego wizerunku uczy mnie praca w mediach. Umiejętności są tu równie ważne co wizerunek, przekaz jaki sobą niesiesz. Taka odpowiedzialność ogromnie motywuje i daje dużego powera do rozwoju i parcia do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo ciekawe, nie wiem czemu ale praca w mediach zawsze kojarzyła mi się właśnie z pewnością siebie i w swoje możliwości :)

      Usuń
  7. pokonać lęki i do przodu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja właśnie boję się ujawniać niepytana, choćbym była w 100% czegoś pewna, ale gdy się odważę, to jestem zawsze z siebie mega dumna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Najgorszy jest ten pierwszy raz ;)
    Ale kiedy po raz pierwszy wyjdziemy z tej swojej strefy komfortu, zobaczymy jak jest niesamowicie, jakie dzieją się cuda i jak my się czujemy, kiedy udało nam się pokonać swój lęk - to napędzi nas do dalszej pracy, do pokonywania innych lęków :)
    Warto wyjść poza swoją stefę komfortu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie fajne, że pokonywanie naszych ograniczeń napędza nas do dalszego działania - samonapędzająca się spirala :)

      Usuń
  10. Też cierpię na beznadziejne lęki przed czymś nowym. Np. kasa samoobsługowa. Wiem, że to śmieszne i już wiele razy przekonałam się o tym przekraczając magiczny krąg, a potem czułam się wspaniale. Ale później spotykam kolejną nowość, która mnie paraliżuję i znów muszę walczyć. Cóż, chyba mój typ tak już ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a mi wydawało się, że tylko ja boję się takich rzeczy, nowości. To nie są głupie lęki - ma je wiele z nas, tylko się do nich nie przyznajemy :)

      Usuń
  11. Prawda i zgadzam się w 100% :) Wczoraj opublikowałem post związany z tym tematem w metaforycznej formie związanej z radiem. Zapraszam.

    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry post - wychodzenie ze strefy komfortu z trochę innej perspektywy :)

      Usuń
  12. Jestem również osobą nieśmiałą i mam wiele lęków. Masz rację, kiedy się przełamiemy, jesteśmy niesamowicie dumni i szczęśliwi. Warto krok po kroku pokonywać swoje słabości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Zawsze wszystko wydaje się takie straszne, a jak już to zrobimy, to okazuje się najlepsza rzecz, jaką mogliśmy zrobić dla własnego samopoczucia :)

      Usuń
  13. Lęk przed nowością odczuwałam chyba od małego - jako mała pianistka brałam kilka razy do roku udział w przeróżnych konkursach, później mając lat kilkanaście pierwszy raz na koncercie, na dużej scenie z reflektorami... w końcu, gdy przywykłam do tej dziedziny i przestawiłam się na inną, znów zaczęły się nowości i ( co za tym idzie) lęki. Myślę, że dzięki temu, że od małego uczyłam się nie bać, radzę sobie z tym dzisiaj. Tam mi się przynajmniej wydaje... ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też występowałam. Mój pierwszy raz gdy miałam zaśpiewać przed kilkudziesięcioma osobami to był koszmar. Całą noc nie spałam, nie mogłam jeść, chciałam w ostatniej chwili zrezygnować. Na szczęście nie poddałam się i to był jeden z najlepszych dni w moim życiu - pokonanie ogromnego lęku. Po pewnym czasie jednak przywykłam i w ogóle nie stresowałam się publicznym śpiewaniem. Dużo osób zadawało mi pytanie, czy się nie stresuję. Wtedy już nie - każdy lęk da się oswoić :)

      Usuń
    2. Tak to jest ze staniem na scenie - pierwszy publiczny występ to stres nie do opisania, ale jaka to satysfakcja, kiedy człowiek sobie poradzi! :) Ja zdecydowanie nie jestem zwierzęciem scenicznym, ale kiedy już stoję na scenie, nagle przychodzi jakaś taka dobra energia... i z każdym następnym słowem jest coraz lepiej.
      Och, chciałabym usłyszeć, jak śpiewasz :)

      Usuń
  14. Stosuję metodę małych kroczków i faktycznie, jak się coś małego strasznego przebrnie, to potem już można wypływać na ocean :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można małymi kroczkami, można rzucić się na głęboką wodę - jak komu pasuje :) Byle się przełamać!

      Usuń
  15. Z Twoim wpisem od razu skojarzył mi się cytat: "Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."

    Jakie to prawdziwe..

    Pozdrawiam! : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny cytat - dodaję do swojej prywatnej kolekcji :)

      Usuń
  16. ojj to prawda :D

    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie :D
    wiolka-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. mój jedyny lęk to ten związany z zastrzykami i szpitalami

    OdpowiedzUsuń
  18. ja mam lęk przed publicznym przemawianiem i z czymkolwiek, co wiążę się z szerokim gronem odbiorców oko w oko, a nie oczywiście w internecie.
    masakra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie obawy, ale plusem jest to, że jest bardzo wiele sytuacji, w których można (i trzeba) przełamywać ten lęk :)

      Usuń
  19. Ja się boję "zostawić" rodzinę w Polsce i ruszyć na podbój świata, próbować sił na studiach za granicą : ) Ale podjęłam pierwsze kroki, znalazłam pracę, żeby zrobić certyfikat z języka i portfolio pod okiem nauczyciela malarstwa!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja się boję/wstydzę:
    - mówić w obcym języku
    - gotowania (nic mi nie wychodzi)
    - prowadzenia samochodu
    - mówienia, że coś mi nie odpowiada
    - bycia asertywną
    - upominania się o pieniądze
    - mówienia, że jestem osobą wierzącą (czasem :)
    - boję się popełnić gafę
    - proszenia o pomoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, że je tutaj wypisałaś. Z kilkoma z nich również się borykam (i wiele innych osób też).

      Zdarzyło Ci się kiedykolwiek, że powiedziałaś, o tym, że jesteś wierzącą osobą i ktoś to skrytykował albo wyśmiał?

      Usuń
  21. ja miałam ten problem odkąd urodziłam córeczkę. przyznam się z (teraz) WIELKIM BÓLEM, że miałam depresję poporodową i koszmarnie bałam się własnego dziecka. ale dzień po dniu przełamałam strach i teraz nie widzę świata poza nią. musiały minąć 4 miesiące, żebym zauważyła swój problem z tym związany i kolejny miesiąc, abym się opanowała.
    aczkolwiek jest kilka granic, których wiem, że nie będę w stanie przekroczyć. jedną z nich jest zdanie prawa jazdy.
    Happyholic, nie wiem co bym zrobiła ze swoim wolnym czasem bez Twojego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że o tym piszesz, bo dużo kobiet ma z tym problem, ale wstydzą się o tym powiedzieć. A dla mnie to na przykład nic dziwnego: na świat przychodzi nowa osoba, która totalnie zrewolucjonizuje twoje życie. To dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, że w tej sytuacji można się bać.

      Prawo jazdy to była także dla mnie okropnie stresująca przygoda, ale za trzecim razem się udało. Może jednak spróbujesz...? :)

      Usuń
  22. Dla mnie jest trudnym wyjść poza moją strefę komfortu nawet w błahych sytuacjach, jednak wiem, że jeśli nie będę tego robić, to nie będę się rozwijać. I dlatego najpierw może trochę ponarzekam, a później biorę się do roboty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tam mam - najpierw zawsze myślę "no way - nie dam rady".

      Ale zaraz potem przypominam sobie, czym właściwie chce się kierować w życiu, że chcę się przecież rozwijać i jakoś przełamuje to coś, co mnie ogranicza :)

      Usuń
  23. Ciężko jest się przełamać, ale potem, jak już się czegoś dokona to jest niesamowite uczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Wystąpienia publiczne - zdecydowanie na tym polu muszę się przełamywać najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie największym przekroczeniem sfery komfortu był samotny wyjazd do Francji, gdzie byłam zdana tylko na siebie i mój niewielki zasób francuskiego. Przeżyłam i mam niesamowite wspomnienia, a cała wyprawa dała mi kopa do kolejnych wyjazdów. Jest jeszcze trochę rzeczy, które chciałabym zmienić - robienie zdjęć ludziom na ulicy, rozmowy z nieznajomymi, bycie bardziej śmiałym, ale teraz już wiem jak się do tego zabrać. Krok po kroku :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja mam lęki komunikacyjne ale staram się jeździć autem (na razie jako pasażerka) i pociągami:-). I jest coraz lepiej. Staram się też raz na tydzień czytać jakiś artykuł w czasopiśmie, którego tematyka pozostaje poza sferą moich zainteresowań-po to, żeby poszeszyć horyzonty:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Każdego dnia od lat walczę z samą sobą. Dużo siły kosztują mnie wystąpienia fizyczne i aktywność na forum grupy. Prowadzenie bloga jest jedną z form, która pomaga mi w trochę odmienny sposób wyrażać się na publicznym forum.
    Bardzo ciekawy post. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  28. Moim zdaniem spełnienie swoich marzeń, samorealizacja i życie pełną piersią są możliwe tylko kiedy zdobędziemy się na odwagę opuszczenia swojej strefy komfortu. Fakt jest to cholernie trudne i czasem wymaga przełamania od nas naprawdę dużych lęków. Powiem Ci, że poruszyłaś dla mnie bardzo ważny temat bo "opuszczenie swojej strefy komfortu" to zdanie moich ostatnich 12 miesięcy. Nie ukrywam, że przez ten czas miałam wiele momentów zwątpienia, ale dzisiaj mogę głośno i wyraźnie powiedzieć, że było warto :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No dobry temat na post :) sama staram się tak robić i podziwiam ludzi,którzy stale próbują i nie boją się próbować! :-) pozdrowionka gorące

    ps: obserwuję i zostaję przyjemny blogasek,zapraszam na dłużej do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Na początku września miałam trudny egzamin, już ten sam fakt był stresujący a do tego forma egzaminu - ustna. Na pierwszym terminie stres mnie pokonał, nie mogłam wypowiedzieć zdania bez zająknięcia no i się nie udało. Czułam się pokonana. Dużą część wakacji nie przeznaczyłam na samą naukę, co na radzenie sobie ze stresem. Gdy weszłam do gabinetu profesora... nie poznałam samej siebie. Byłam pewna siebie i dumna, że pokonałąm strach przed ustnymi prezentacjami, jak tylko wyszłam z egzaminu to cieszyłam się jak dziecko przez reszte dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. świetne cytaty! Chyba sobie wydrukuję i powieszę w widocznych miejscach :) Ku motywacji!

    OdpowiedzUsuń
  32. Niezwykle inspirujący blog! Z ogromną chęcią będę zaglądać częściej. Również przełamuję nieśmiałość, i rzeczywiście radość płynąca z osiągania drobnych sukcesów jest ogromna. Pozdrawiam, Ania.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zawsze marzyłam o podróżowaniu, ale bałam się wyruszyć w podróż sama, kiedy w te wakacje przełamałam swój strach, zabukowałam bilet i poleciałam czułam się niesamowicie, spełniłam marzenie, zdobyłam wiele nowych doświadczeń i pozwoliło mi to otworzyć się na ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Bieżący temat u mnie - dosłownie przerabiam go w tym momencie.

    Pracuję nad sobą już ponad siedem lat. Psychoterapia, medytacja, warsztaty. Rozwój duchowy jest moim całym życiem. W tym czasie zaszły naprawdę duże zmiany i w sumie to dużo rzeczy mam w miarę poukładane. Ale nadal jest temat, który spędza mi sen z powiek. Moje kontakty z ludźmi są dobre, niekiedy nawet bardzo dobre, mogę chyba uczciwie powiedzieć, ze jestem lubiany. Czasami trafiają się głębokie rozmowy dające głęboki kontakt. Ale nadal kontakt wywołuje we mnie strach i odruchy obronne. Cierpię na samotność. Mam kłopot w tworzeniu głębszych więzi, a jeśli się przytrafia głębszy kontakt to mam opory przed podtrzymywaniem go. Jest w tym paniczny lęk przed zobowiązaniem oraz obawa, że druga osoba mnie sobą "zaleje". A także dużo moich "czepiań się", to znaczy, że jestem bardziej skłonny widzieć w drugiej osobie to czego jej brak i czego mi brak w kontakcie z nią/nim aniżeli to co mi daje i poza tym potrafię naprawdę czepiać się pierdół (to jest silniejsze ode mnie - choć dziś mówię o tym i już nie atakuję drugiej osoby). Nie mniej, mam poczucie, że to czego bardzo pragnę w życiu to po prostu robić rzeczy z serca i dzielić się miłością z drugim człowiekiem (jakkolwiek to naiwnie brzmi). Nieważne co to by była za praca, coś jak osoba współtworząca jakąś wspólnotę opartą na wzajemnej pomocy, wymianie umiejętności itp. Może opieka nad młodzieżą. Nieważne konkretnie co, coś a'la to. W mojej strefie komfortu jestem ja i mój bogaty świat wewnętrzny. W tym o czym mówię świat wewnętrzny potrzebuje ustąpić trochę miejsca innym ludziom.

    Temat bieżący, bo co rusz pojawia się sytuacja gdzie ktoś/coś narusza moją strefę komfortu. Poza tym, zadzwoniła znajoma, która chce u mnie przenocować, a która jest niespokojnym duchem, zwiedziła kawał świata (ja nie), ale nie zwiedziła świata wewnętrznego (ja tak :)), teraz jedzie do Niemiec pracować, no właśnie, z młodzieżą i wygląda na to że bardzo mnie lubi. A ja nie wiem jak się ustosunkować do jej "zalewania" mnie. Ale coś jest na rzeczy, bo boję się (z lekka panikuję) i jestem ciekawy jednocześnie.

    Na zenforest jest artykuł, w którym jest napisane, że wkurza i pociąga nas to w drugim człowieku co odzwierciedla nasze własne cechy. Po prostu inni odbijają nasze własne wady i wtedy "tego" w nich nie lubimy, a lubimy w nich te rzeczy, które lubimy też w sobie. I jakoś strefa komfortu i ten temat w tym przypadku łączą mi się.

    Uf, ale się napisałem :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całym sercem polecam lekturę pt. " Kochaj siebie a nieważne z kim się związesz" -E.M. Zuhorst. Madre, wspaniale podejscie do zwiazkow, relacji z innymi i samym sobą. Jak również "Niedoskonali, wolni, szczesliwi." -"Christophe Andre. Uczy akceptacji siebie, oraz uswiadamia, ze wszystkich nas drecza te same leki.
      "Czytanie. Powód, dla którego czytanie jest takie ważne. Gdzieś tam były miliony milionów ludzi, którzy żyli przed nami wszystkimi. Nie ma żadnego nowego problemu, który możesz mieć. Z rodzicami, ze szkołą, z chłopakiem, z czymkolwiek innym, nie istnieje problem, który możesz mieć, a którego już ktoś wcześniej nie rozwiązał i nie napisał o tym książki”. -Will Smith.

      Usuń
  35. Ja lubie podejmowac male wyzwania, aby codziennie wychodzic chociaz na chwile ze swojej strefy comfortu.
    Pomaga mi w tym strona na ktorej mozna znalezc/dostac takie wlasnie codzienne wyzwania: http://simpledelis.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty