23 kroki do szczęścia: 22. Mniejszy wybór

Żyjemy w świecie, w którym mamy praktycznie nieograniczone możliwości. Możemy robić setki różnych rzeczy, wybierać spośród tysięcy produktów, podejmować decyzje, które będą idealnie spełniały nasze oczekiwania.



Ale w tym wszystkim tkwi też pułapka. Niejednokrotnie zauważyłam, że mnogość opcji do wyboru mnie paraliżuje. Nie jestem w stanie wybierać z więcej niż kilku możliwości. Im większe było moje pole wyboru, tym ciężej było mi podjąć decyzję. W efekcie nie tylko traciłam czas na zbędne zastanowienia, ale również energię. I bynajmniej nie poprawiało to mojego nastroju. Nawet podejmując ostatecznie decyzję, w głowie zaczynały pojawiały się myśli "coś innego mogło być lepsze".

Wtedy zobaczyłam też wykład TED "Paradoks wyboru", który rozwiał resztkę moich wątpliwości Podjęłam decyzję - muszę skończyć ze zbyt długim analizowaniem i gdzie tylko jest taka możliwość, zawężać swoje pole wyboru do niewielkiej liczby opcji.





Zaczęłam od czynności, którą pozornie kocha każda kobieta - zakupów. Szczerze - nie znoszę kilkugodzinnego chodzenia po sklepach. Co więcej, gdy myślę o tych wszystkich ubraniach, nie mam pojęcia co wybrać. Wymyśliłam zatem swój własny sposób robienia zakupów "ubraniowych" i muszę przyznać, że nie dość, że sprawia mi on ogromną przyjemność, to moja garderoba stała się dużo bardziej spójna i przemyślana.

Moja recepta na udane zakupy (pod warunkiem, że nie szukam jakiejś jednej konkretnej rzeczy np. sukienki na imprezę, czy zimowego płaszcza) to wybranie tylko jednego sklepu i dokładne przejrzenie w nim wszystkich ubrań. Kiedy wpadłam na ten pomysł, potraktowałam go raczej jako eksperyment. Ale gdy zobaczyłam jak fajne rzeczy udaje mi się znaleźć, zaczęłam robić tak większość odzieżowych zakupów. 

Pozornie ograniczając swoje pole wyboru, tak naprawdę je rozszerzam. Nie wchodzę szybko do sklepu, nie kręce się po nim i wychodzę, ale przyglądam różnym rzeczom, wyszukuję ubrania, które na wieszaku nie robią na mnie wrażenia, ale po przymierzeniu wyglądają naprawdę świetnie i kupuję kilka rzeczy, które z racji tego, że są z jednej kolekcji, najczęściej wzajemnie do siebie pasują. A do tego zaczęłam traktować zakupy jak zabawę, a nie żmudne łażenie po sklepach.

Pozostając w temacie ubrań, na myśl nasunęła mi się teraz 10-elementowa garderoba z książki "Lekcje Madame Chic" i przyszło mi do głowy, że tutaj znowu potwierdza się reguła ograniczonego wyboru. Na wczasach, gdy biorę ze sobą tylko kilka ciuchów, nie mam problemu pod tytułem  "nie mam się w co ubrać". W domu otwieram dość przepastną szafę, stoję i często nie wiem co wybrać. To znak, że przyszła pora na kolejne odgruzowywanie garderoby.

Inna sprawa to podejmowanie decyzji. Przeczytałam ostatnio, że większość z nich można podjąć w 60 sekund i dało mi to do myślenia. Siedzę w restauracji, przeglądam menu i mam ochotę po prostu na wszystko. Ale czy takie kilkuminutowe przeglądanie menu naprawdę ma sens? Im dłużej je przeglądam, tym bardziej nie mam pojęcia co zjeść. Zaczęłam stosować regułę szybkich decyzji w takich błahych sprawach i nie dość, że mam lepszy nastrój, to jeszcze tak jak w tym wypadku - zamiast tracić czas na przemyślenia - szybciej mogę zabrać się do jedzenia :)

Podobnie można ułatwić sobie życie na zakupach w sklepie spożywczym. Może i warto analizować etykietę każdego produktu przed kupieniem i wybierać najlepszy - nie twierdzę, że nie. Ale można przyjąć też inną strategię i w przypadku bardzo podobnych rzeczy, założyć sobie jakąś prostą zasadę np. wybieram trzeci produkt od lewej. 

Szczerze mówiąc, ta zasada znacznie ułatwiła mi życie. Ostatnio na przykład stałam przed półką z ziołami, gdyż kupowałam pokrzywę. Leżały przede mną cztery opakowania. Już miałam zacząć zastanawiać się, która z nich będzie najlepsza, po czym pomyślałam, że to zupełnie bez sensu i przypomniałam sobie o zasadzie "trzeci od lewej". Zamiast stać przed półką 5 minut - wybór zajął mi 3 sekundy.

 Kolejna sprawa to sytuacje, w których jesteśmy z innymi ludźmi. Często zdarza się, że jako grupa ludzi zastanawiamy się co robić, gdzie iść, co zjeść itp. Nie wiem czy też zauważyliście taką zależność, ale moim zdaniem większość ludzi odpowiada w takich momentach "obojętne". Tylko gdy wszystkim jest obojętne, jak podjąć jakąkolwiek decyzję? 

Postanowiłam, że gdy tylko będę mogła, nie będę obojętna, będę rzucać własne propozycje, bo taka bierność znowu - powoduje stratę czasu, a dodatkowo wszystkim zabiera energię. Nie narzucam oczywiście swojego zdania, jeżeli ktoś ma inny pomysł, to jak najbardziej się w niego wsłuchuję. Staram się po prostu unikać sytuacji, w której nikt nie ma pomysłu co robić, bo wszystkim jest "obojętne".

I wreszcie większe wybory. Tutaj też staram się znacząco ograniczać pole wyboru. Ostatnią taką sytuacją, która spędzała mi sen z oczu był wybór wczasów. Miało być miło i przyjemnie, a okazało się że wybór wycieczki zajmuje mi łącznie więcej czasu niż sama wyjazd! Muszę przyznać, że miałam w związku z tą sprawą fatalny nastrój. I wtedy postawiłam sobie bardzo ograniczające warunki. Wybrałam konkretne miejsce, wyszukałam kilka ofert. Z nich wybraliśmy dosłownie dwie i nad nimi się zastanawialiśmy. Po zmianie podejścia do tej decyzji, podjęliśmy ją praktycznie w godzinę. I muszę przyznać, że były to najlepsze wczasy w moim życiu.

Trochę się rozpisałam, nie poruszyłam jeszcze całej masy sytuacji związanymi z wyborami, ale mam nadzieję, że uchwyciłam w tym tekście ogólną ideę. Tam gdzie mogę, staram się ograniczać wybór i szybciej podejmować decyzję - dzięki temu naprawdę można sobie ułatwić oraz uprzyjemnić życie, a przy tym również wybierać lepsze możliwości i nie czuć żalu, że mogliśmy wybrać lepiej. 

Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii w tym temacie. Czy tak jak ja uważacie, że warto ograniczać swoje pole wyboru, czy raczej radość sprawiają Wam szerokie możliwości i wybieranie z wielu opcji?




Zobacz też mój profil na Facebooku
Obserwuj Happyholic na BlogLovin 

Komentarze

  1. Mam z tym wielki problem - z jednej strony zdaję sobie sprawę, że wybór czasami totalnie błahych rzeczy spędza mi sen z powiek i zupełnie niepotrzebnie dostarcza dodatkowych zmartwień, ale z drugiej strony strasznie lubię planować, kompletnie brak mi spontaniczności i wybranie czegokolwiek bez większego zastanowienia jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Ale ćwiczę nad tym i mam nadzieję, że rozwinę tę umiejętność w najbliższym czasie.

    Bardzo fajny wpis na bezsenny poranek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie im mnieszy wybor tym lepiej. Sama mam problemy z podejnmowaniem decyzji czy to wlasnie w restauracji czy podczas wybierania ubran do pracy. Mam za duzo wszystkiego w domu i zdecydowanie przydalaby się u mnie czystka.
    Jestem w trakcie czytania tej ksiazki, ktora wzielam bedac w Polsce, zupelnie przypadkiem, a okazalo się, ze wszyscy ja czytaja. Zobaczymy co z niej wyniknie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę obejrzeć ten wykład (ale to wieczorem z Panem M.) bo mam wrażenie, że z osoby, która podejmowała decyzje jak karabin maszynowy (bo wymagała tego moja praca) powoli zmieniam się w człowieka, który stoi 5 minut przed półką z jogurtami, a to naprawdę strata czasu!

    OdpowiedzUsuń
  4. I co potem robić kiedy zyskujemy tyyyyle wolnego czasu?! Iść na zakupy?? P hehehehe szczerze - cieszą mnie wyniki tego eksperymentu, bo czas to mój największy skarb :D

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę, że to dobry temat, by go przy jakiejś okazji rozwinąć, bo dużo jeszcze da się tutaj powiedzieć.
    dla mnie czasem mały wybór jest super - np. w sprawie kosmetyków (mam mało - nie zastanawiam się co wybrać) jak i ubrań. ale są sytuacje kiedy wybór jest super. i tutaj nie zgodzę się z Twoją opinią o zakupach spożywczych (ale ja jestem freakiem na tym punkcie, to zrozumiałe :P) - jeśli mam duży wybór i go sobie nie odbieram, mogę wybrać lepszy, zdrowszy, naturalniejszy produkt spośród masy innych. dla mnie to bardzo ważne, tym bardziej, że kiedyś nie było takiego wyboru i widać to jeszcze w mniejszych osiedlowych sklepach, gdzie po prostu trzeba wybrać "mniejsze zło". nie wyobrażam sobie również sytuacji, by kiedyś było można wybierać tylko spośród produktów zdrowych, pełnych wartości i pozbawionych chemii, ale jeśli tak by miało być to rzeczywiście wtedy mogłabym wybrać pierwszy lepszy produkt czy "trzeci od lewej".
    często jednak mniejszy wybór rzeczywiście daje szczęście :) i super, bo kto nam ma ułatwiać życie jak nie my sami? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super artykuł. Naprawdę daję do myślenia. Co do zakupów w jednym sklepie, pomyślałam o tym w zeszłym tygodniu, ponieważ wydaje mi się, że nawet łatwiej jest cos dobrać i skomponować bazując na oferowanych kolekcjach. Często już na wieszakach mamy podane pasujące do siebie zestawy, co każdego ranka zaoszczędzi nam czas na dylematach typu, który sweter będzie pasował do bluzki.
    A co do zakupów w suermarkecie. Bez listy sie nie obejdzie :) To naprawdę pozwala oszczędzić tyle czasu!
    Już czekam na punk numer 23 :) Pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Święta racja! Lubię wybór ale niezbyt duży, bo kiedy przychodzi do zastanawiania się to schodzi mi strasznie długo. Dobry wpis, Happyholic. Niby to takie oczywiste, ale mało kto na to wpadł :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja osobiście bardzo nie lubię mieć dużego wyboru, bo nigdy nie potrafię się na nic zdecydować. Twój pomysł z zakupami w jednym sklepie jest świetny i jestem pewna, że będę z niego korzystać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie z innego powodu denerwuje 'iluzja wyboru'. Wchodzę do sklepu kupić sok, soków na półkach tysiące, a tylko jeden bez morderczych słodzików, mający na tyle % owoców, że można go nazwać sokiem. Jestem weganką do tego wybredną konsumentką, czytam etykiety, bo nie lubię być oszukiwana. Z racji wysokich wymagań żywnościowych, kosmetycznych i odzieżowych mam niewiele opcji do wyboru i znacznie mi to ułatwia wybór. Wchodzę do sklepu i od razu wiem jaki wybiorę szampon i jaki chleb. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja kiedyś słyszałam/czytałam genialny sposób na takich, co mówią "obojętne". Trzeba zaproponować miejsce, którego nikt z grupy nie lubi, to nagle we wszystkich budzi się kreatywność, byle tylko tam nie pójść. Wypróbowane na moich znajomych - działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajny pomysł! ja mam już w swojej grupie sytuację klucz, którą sobie przypominamy w odpowiednim momencie:) kiedyś nie mając pomysłu na to gdzie zjeść, poszliśmy do najbliższej knajpy azjatyckiej-choć żadne z nas tego tak na dobrą sprawę nie chciało. suma sumarum-żadne z nas nie mogło przełknąć tych "przypadkowych specjałów":) i zostaliśmy głodni i spłukani. teraz nas to wspomnienie bardziej motywuje:) od jakiegoś czasu (co napisałam też poniżej) robię internetowy research-co nowego w mieście i robię sobie w głowie spis knajp-które warto odwiedzić. w ten sposób w szybkich sytuacjach "wyborowych" można rzucić z przekonaniem kilka pozycji:)

      Usuń
  11. powiem Ci,że ja nie mam dużego problemu z wyborem, warto określić swój kod wyboru-wtedy okazuje się,że tak na dobrą sprawę tego wyboru wcale nie ma. każdy ma swój kod.mój kod wyboru w przypadku kosmetyków to np naturalność składu, w przypadku art. spoż. to np. zawartość tłuszczu w nabiale do 1,5%, w przypadku ciuchów: jeśli coś się pojawi w rozsądnej cenie+odpowiednim rozmiarze i kolorze to można brać….w ten oto sposób wiem,że jest tylko jeden jogurt w sklepie w którym go kupuję,a wśród tych zawalonych wieszaków z ciuchami-widać czy coś cię interesuje i są to pojedyńcze sztuki…. itede itepe. a jeśli mam dużo czasu -to lubię poszukiwać opcji wyboru w internecie-a potem już idzie gładko:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny temat poruszyłaś :) Zgadzam się z Tobą w 100 procentach :) Koniecznie muszę się tego nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  13. hmmmm to co mówisz do mnie przemawia ale nie wiem czy skusiłabym się np. robić zakupy odzieżowe w jednym sklepie ;) mam kilka ulubionych i nie wyobrażam sobie nie wejść do któregoś z nich ;) ale reszta jak najbardziej, za długo roztrząsam pewne sprawy a potem jest coraz trudniej ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam właśnie ten problem. Nie mogę podjąć decyzji i odkładam na jutro, potem na jutro i na jutro, które nigdy nie przychodzi, a możliwość się "przeterminuje". Najgorsze jest później zastanawianie się czy to faktycznie był dobry wybór i myślenie o wyborach alternatywnych zamiast zamknąć temat.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z jednej strony - dobrze mieć większy wybór. Z drugiej jednak - kiedy ten wybór jest naprawdę szeroki, można się w tym wszystkim pogubić. Nie wiem, czy to co napisałaś będzie odpowiednie dla wszystkich. Z pewnością jednak pomoże niektórym się zmobilizować i usprawnić podejmowanie decyzji.
    Bardzo spodobał mi się pomysł dotyczący zakupów odzieżowych. Z takim podejściem wyprawa do sklepu rzeczywiście może stać się przyjemnością;)

    OdpowiedzUsuń
  16. o! jak dla mnie temat na czasie - ostatnio ciągle marnuję energię na błahe wybory, a w końcu można podjąć decyzję szybko, łatwo, przyjemnie - co za ulga! na pewno zacznę stosować :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie znoszę zakupów i wolałabym kupić wszystko w jednym sklepie. Tylko zawsze mam poczucie, że muszę zobaczyć w innych czy nie ma czegoś ładniejszego, tańszego, lepszej jakości etc. żeby potem nie żałować. Sztuka wyboru jest trudną sztuką....

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo mądre słowa, też ostatnio doszłam do podobnych wniosków. Zauważyłam np. że zakupy w ogóle nie sprawiają mi radości. Jestem po nich zmęczona, a po przyniesieniu wszystkich rzeczy do domu, zamiast się cieszyć mam ogromne wyrzuty sumienia: że za dużo, że niepotrzebne, że przecież miałam nic sobie nie kupować. Kontroluję tę sferę przede wszystkim po to, żeby coś co robię dla samej siebie zaczęło znowu sprawiać mi przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja, mimo wszystko, wolę poświęcić kilka minut i spojrzeć na opis produktu i na cenę, a w restauracji pomyśleć, czego bym dziś spróbowała, mimo że mam ochotę na co najmniej pięć dań. Wtedy jednak mam lepsze samopoczucie i nie myślę potem: 'a mogłam jednak wybrać tamto...'
    Za to zgadzam się odnośnie tego, że najłatwiej powiedzieć "to mi obojętne" i czekać aż kto inny wysili mózgownicę. Sama nieraz tak robię, ale postaram się to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zasada 'trzecie od lewej' by u mnie nie przeszła ;p ale do zakupów ubrań czy zamawiania dań podchodzę chyba tak samo :) najgorsze, że jakoś im jestem starsza tym gorzej u mnie z podejmowaniem decyzji, bo chciałabym podjąć je odpowiedzialniej, a ostatecznie i tak wychodzi jak zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  21. Stosuję zasadę ograniczonego wyboru w relacji z synem- np. zabawkę, którą ma zabrać na spacer- wybiera z dwóch i najczęściej podejmuje tą decyzję w sekundę ;)
    Bardzo fajny temat i zdecydowanie pożerający czas- słynne "nie mam się w co ubrać" stojąc przed pełną szafą :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja osobiście lubię mieć wybór, ale jeśli idę np kupić coś do sklepu wiem czego chcę.
    Mogę wybrać pomiędzy jakimiś niedużymi różnicami jednak sam zakup jest już od górnie ustalony :-)
    Jeśli chodzi o ograniczanie sobie wyborów to wszystko zależy od sytuacji, jednak warto stosować minimalizm i próbować nie łapać "wszystkich srok za ogon"
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    www.twojwybortwojaprzyszlosc.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. Mimo iż wybór jest niby wielki to tak naprawdę jesteśmy ograniczeni do tego co w sklepach już jest, co zostało z góry określone jak ma wyglądać przez kogoś - czyli wybór mamy tak naprawdę mały; nie mamy możliwości wyboru rzeczy, którą sobie stworzyliśmy w głowie, narysowaliśmy, wyobraziliśmy. Powinien powstać taki sklep/fabryka, do której wchodzisz, opisujesz (jeśli samemu nie umiesz narysować, zaprojektować), ktoś kto się zna pomaga Ci ten pomysł przełożyć na "papier" i stwarza go dla Ciebie. Można by powiedzieć, że jest krawcowa/krawiec i można pójść do niej/niego, ale mi chodzi o coś znacznie większego, gdzie jest nieograniczona ilość tkanin i możliwości w jednym miejscu... tak by każdy mógł w ciągu określonego czasu wejść w posiadanie ubrania, którego nigdzie nie mógł znaleźć :) Taka moja mała wizja po przeczytaniu Twojego posta :) Dziękuję za inspirację! :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny post:) Niestety muszę się zgodzić, że przez zbyt duży wybór ciężko nam coś wybrać..
    Też nie przepadam za wielogodzinnym chodzeniem na zakupy.. Dlatego zawsze wszystko przeglądam online, a potem idę do danego sklepu, żeby przymierzyć daną rzecz:(

    OdpowiedzUsuń
  25. Mniejszy wybór to naprawdę świetna rzecz! Widzę to na przykładzie siebie. Mam taki błahy przykład :P Gdy jestem w domu rodzinnym i chcę zjeść np. śniadanie czy kolację to nie wiem na co się zdecydować bo jest dużo jedzenia i w rezultacie nie mam ochoty na nic. Natomiast w moim studenckim mieszkaniu jest mniej jedzenia (wiadomo, nie kupuję dużo by się nie zepsuło) i kupując coś wiem po co (wiem co zjem na śniadanie, wiem co na kolację itd) i już nie stoję przed lodówką w poszukiwaniu "czegoś dobrego" tylko jem co mam:)

    OdpowiedzUsuń
  26. U mnie bywa bardzo różnie. W restauracji i sklepie spożywczym działam bardzo szybko. Jeśli jestem z kimś, kto za długo się zastanawia, co kupić/zamówić, szybko się irytuję (co też odbiera mi przyjemność - muszę z tym walczyć). Natomiast w sklepie odzieżowym i drogerii... Sama nie wiem. Chyba wolę mieć większy wybór.

    OdpowiedzUsuń
  27. Także zauważyłam, że gdy mam ograniczony wybór, łatwiej mi jest wybierać. Ty dodałaś zdjęcie lakierów do paznokci, a to dobry przykład. Gdy maluję paznokcie wybieram 3 lakiery spośród kilkunastu, potem łatwiej mi jest wybrać wśród tych 3. Tak samo mam na zakupach, czy w restauracji - drogą eliminacji, po kolei odrzucam dane rzeczy. Nie jestem minimalistką, ale taki sposób mi pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zgadzam się- w większości przypadków mniejszy wybór ułatwia i przyśpiesza decyzję- ostatnio zaczęłam stosować odnośnie garderoby, zakupów ubraniowych :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Generalnie fajna opcja, ale jak to w życiu bywa - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - owszem zakupy spożywcze polegające na zakupie "trzecie od lewej" byłyby fajne, ale jeżeli ktoś ma alergię lub preferuje zdrową żywność musi chwilę czasu poświęcić na przeczytanie etykiet. Przykład z dzisiaj - poświęciłam odrobinę czasu na wybór śmietanki do tortu, ale mam taką bez ulepszaczy :)
    Wchodzenie tylko do jednego sklepu - hmm, w moim przypadku chyba nie zdałoby egzaminu - osiągnęłam chyba taki stan garderoby, że od czasu do czasu poszukuję konkretnej rzeczy a wówczas ograniczanie się do jednego sklepu, moim zdaniem, mija się z celem.
    Ograniczony wybór sprawdza się przy moim 3-letnim synku, który jest na etapie "sam nie wiem czego chcę" oraz wobec męża, któremu przedstawiam kilka wariantów płytek, paneli, drzwi i tym podobnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Super post! Ja też tak kiedyś miałam. Zwłaszcza z ubraniami. Przeglądałam, przymierzałam i nie mogłam podjąć decyzji, a jak już podjęłam i kupiłam to nie byłam zadowolona.
    Teraz robię tak, że jeżeli przymierzę daną rzecz i zaczynam się za długo kokosić z decyzją - stanowczo odkładam ją na wieszak! Takie długie zastanawianie się wskazuje na to, że coś mi w niej nie pasuje, więc szkoda wydawać pieniędzy! Później będzie leżała miesiącami bo właśnie coś mi nie będzie w niej pasowało.

    OdpowiedzUsuń
  31. czasami są sytuacje, ze zasanawiamy się zbyt długo i pewne okazje i szanse... po prostu marnujemy.

    OdpowiedzUsuń
  32. U mnie to chyba zależy od sytuacji... w sklepie wolę mieć większy wybór bo zależy mi na wyborze przede wszystkim moich ulubionych produktów - po prostu jestem wybredna. Ale jeśli chodzi np o kosmetyki to wybór dla mnie może nie istnieć, bo i tak używam od lat tych samych. Jeśli chodzi o MENU to nie mam z tym problemu, bo dania wegetariańskie zazwyczaj mieszczą się na jednej stronie :)
    Ale ogólnie chyba się zgadzam, ze względu na czas. Ucieka nieubłaganie i lepiej spędzić go na rozmowie z bliskimi, bądź realizowaniu się, niż gapieniu się na metki.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  33. Całkowicie zgadzam się z tym że im większy mamy wybór tym mniej szczęśliwi jesteśmy ponieważ zawsze zostaje niedosyt że mogliśmy wybrać opcję B Już wiem dlaczego wiele osób wspomina dobrze Komunę wszyscy mieli to samo, nie było wyboru każdy wiedział jak ma żyć i co ma robić nie było wyboru A B C D E F itd. Oczywiście nie chciałabym aby te czasy wróciły może w naszych głowach powinniśmy uświadomić sobie że jesteśmy manipulowani i nie potrzebujemy tych wszystkich rzeczy! I że każdy nasz wybór jest dobry ! Wtedy będzie żyło się lepiej ! Zauważyłam, że dużo osób jest sfrustrowanych wyborem gdzie kupić mieszkanie, jaki wybrać samochód i nawet jak wydadzą 80 000 zł za nowy SUV to potem sobie myślą mogłem wybrać tej 2 marki !

    OdpowiedzUsuń
  34. Osobiście nie mam żadnego problemu z wyborem ciuchów, jedzenia itp. jeśli chodzi o zakupy w sklepie i widzę 3 różne mleka które smakują tak samo, biore najtańsze. to samo z kosmetykami, nie znam żadnego z tych żeli pod prysznic, wybiorę ładny zapach z firmy która jest tańsza. nie rozumiem też dylematu 'nie mam sie w co ubrac' az trudno mi uwiezyc ze istnieje. nie jestem nawet pełnoletnia a mam już swój system noszenia ubrań wypracowany

    OdpowiedzUsuń
  35. Myślę, że dobrym testem umiejętności podejmowania decyzji są właśnie wspomniane przeze mnie zakupy.Część osób odwiedza wszytskie sklepy po kolei, tylko je przeglądając je mniej więcej, część wibiera tylko kilka sklepów. Ja zazwyczaj robię zakupy w jednej galerii handlowej, ponieważ znam jej plan a poza tym skupia ona w jednym miejscu moje ulubione sklepy. Wchodzę tylko do nich, przeglądam działy które mnie interesują i kupuję. Poza tym moją żelazną zasadą w tej kwestii jest to, że kupuje tylko to po co przyjechałam.

    OdpowiedzUsuń
  36. Oj tak, ograniczać pole wyboru, absolutnie! :) Może to uczynić nasze życie prostszym, sprawić, że będzie mniej frustrujące. Jeśli chodzi o mnie, to miałam podobne problemy w sklepach odzieżowych. A wystarczyło po prostu pomyśleć np.co chce kupić, jaki fason najlepszy dla mojej sylwetki, jaki kolor i w których sklepach go znajdę.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Podejmowanie decyzji samemu wymaga od nas zaangazowania, dlatego łatwiej jest przekwierowac taka odpowiedzialnosc na kogos innego (przykład z wykładu z lekarzem) nazywam to outsourcing myslenia. Po co mam sie głowic jak moge zwalic podjecie decyzji na kogos innego. mam wrazenie, ze coraz wiecej jest takich osob, moja praca polega własnie na podejmowaniu takich decyzji za ludzi. Zadawanie pytan i oczekiwanie odpowiedzi jest łatwiejsze niz dochodzenie do rozwiazania samemu. Outsourcing myslenia nie wynika tylko i wyłacznie z mnogosci wyboru, przekierowywaniu odpowiedzialnosci ale ze zwyklego lenistwa i nikogo nie obrazajac, z braku inteligencji.

    OdpowiedzUsuń
  38. bardzo ciekawy i dający do myślenia tekst! faktycznie, mnóstwo czasu można zaoszczędzić dokonując zdecydowanych i szybkich wyborów, ale według mnie powinno to dotyczyć właśnie tylko tych błahych rzeczy. nie wybaczyłabym sobie, gdybym w jakiejś ważnej kwestii dokonała szybkiego, a nie do końca przemyślanego wyboru.

    bardzo podoba mi się ten blog, na pewno będę tu zaglądać! pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Podoba mi się Twoje podejście, już dawno czytałam, że zbyt duży wybór nas unieszczęśliwia. Co mnie bardzo zaskakuje - mamy bardzo podobne podejście, chociaż ja większość rzeczy robiłam nieświadomie. Mam ogromny problem z wyborem jedzenia, ale od kiedy zmieniłam swoją dietę i nie jem rzeczy, które zapełniają większość menu mój wybór jest szybki i nawet się nie za bardzo zastanawiam nad podjętą decyzją, bo wiem, że nic innego zjeść nie mogę.

    Co do obwiniania się o decyzję dodałabym, że jeśli już coś wybraliśmy, a mamy w stosunku do tego zbyt wysokie oczekiwania, to możemy zmniejszyć oczekiwania lub następnym razem nauczyć się na naszym błędzie i szybko pozbyt się zbyt wielu opcji zanim przystąpimy do podejmowania decyzji :)

    Tak przy okazji, to wydaje mi się, że iPhone odnosi taki sukces, m. in. ponieważ tutaj nie ma nic do wyboru - bierzesz albo nie i koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Styledigger wspominała o zbyt dużym wyborze na orange blog talks. Moim postanowieniem jest "przestać otaczać się rzeczami zbędnymi". Ale chyba nie ograniczyłabym się do zakupów w tylko 1 sklepie :P

    OdpowiedzUsuń
  41. Co do kupowania ciuchów, łażenia po sklepach... Przyjęłam strategię, że szukam tylko tego, co potrzebuję w szafie. A że w szafie mam coraz mniej, za to rzeczy coraz lepiej do mnie pasują i są lepszej jakości, to doskonale ją znam. Wiem, że na przykład od dawna chcę kupić jasny żakiet, bo przyda mi się do miliona stylizacji, to nie kupuję zielonego, bo jest w promocji, a zielony jest taki twarzowy.. Nie potrzebuję, nie kupuję. Bo to zachcianka i chwilowe emocje + plus marketing sklepowy. Gdy więc szukam żakietu, nie przymierzam spódniczek - i tak mam sukces, bo w ciągu 2 h przejrzę większość galerii, a bywa, że trafiam na idealną rzecz w świetnej cenie.

    Czuję się niesamowicie uwolniona od "manii zakupów", kupuję tylko to, co posłuży długo, pasuje do większości moich ubrań i tym samym na wyjscie ubieram się z 3 minuty i dobrze wyglądam. I nie mam tego niesmaku, że znów utopiłam kasę w badziewiu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  42. Bardzo ciekawy artykuł. Zauważyłam, że im większy wybór tym bardziej się męczę. I im więcej czasu daję sobie na podjęcie decyzji, tym ciężej mi ją podjąć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty