Rozwojowe oczyszczenie czyli nowy początek

Przy pierwszej kartce było dość ciężko. Wahałam się czy wyrwać ją z notatnika, czy może zostawić. Te zapiski to w końcu najgłębiej ukryte "ja" - tak przynajmniej mi się wydawało...

Dźwięk rozdzieranego papieru przyniósł zaskakującą ulgę. Przy kolejnych stronach wątpliwości zaczęły znikać. Z każdą wyrwaną kartką odczuwałam coraz większy spokój. Znikały moje chaotyczne cele (co kilka stron inne), plany, listy rzeczy do wypróbowania. Wszystkie zapiski, które miały  dwie cechy wspólne: dotyczyły szczęścia i... nie miały w sobie prawdziwej wartości.




Myślę, że wiele osób dociera do podobnego momentu. Są to ludzie, którzy przeczytali już tysiące artykułów o tym "jak żyć", połowę z nich próbowało wdrożyć w życie, rozpisywali "plany na szczęście", na których realizację potrzeba by życia pięciu osób, a nie jednego człowieka bo zwyczajnie zabrakłoby czasu, by tego wszystkiego spróbować.

Przeglądałam kolejne strony moich notatek i zaczęłam się zastanawiać czy one naprawdę są moje... Z każdym następnym zdaniem czułam, że to już nieaktualnie. Że pora pozbyć się tego rozwojowego balastu i zacząć od nowa. Zupełnie od nowa.

Naprawdę dawno nie doznałam takiej ulgi, jak na myśl o tym, że to wszystko już zamykam i wyrzucam. Niedokończone projekty przestały być moim wyrzutem sumienia. Nagle to wszystko przestało mnie ograniczać. Poczułam, że mogę podejść do tego tematu ponownie, ale z zupełnie nowej, czystej perspektywy. Tak jak tylko mi się podoba. I to okazało się wyzwalające doświadczenie.

Wyrzucanie, odgracanie zawsze miało dla mnie terapeutyczną moc. Teraz wreszcie dojrzałam do tego, by oczyścić się z presji na rozwój, która paradoksalnie zaczęła mnie blokować.   

Oczyścić się nie dlatego, by zrezygnować ze szczęścia i jego poszukiwań. Ale po to, by nadać tym wszystkim działaniom prawdziwą jakość i skupić na nich taką uwagę, na jaką naprawdę zasługują. 

Bylejakość w rozwoju nie ma sensu. Przesyt pomysłów i inspiracji również - zamiast wspierać, blokuje. Zamiast pomagać w rozwoju, zatrzymuje w miejscu, obezwładnia mnogością punktów "koniecznych" do zrealizowanie by być szczęśliwym.

A ja chcę chcieć. Nie musieć. Chcę czuć, że to czego próbuję jest w zgodzie ze mną. Że to coś naprawdę daje. Albo i nie. Potrzebuje prostych komunikatów zwrotnych od samej siebie. A takie można usłyszeć jedynie wtedy, gdy odgrodzimy pewne rzeczy od nawarstwiającego się chaosu.

To do czego teraz dążę można byłoby określić chyba jako szczęście w stylu slow...

Sensowne, niespieszne, nastawione na jakość działania. A czasem po prostu brak tych działań - po to by zebrać myśli, zatrzymać się, skorygować własny kurs. I dotrzeć do tego, co naprawdę daje mi szczęście. Tego, czego chcę w życiu. Bez zbędnej presji, natłoku inspiracji ale raczej z dbałością o czystość i higienę własnego umysłu i myśli.

Czysta kartka.

Komentarze

  1. Jakie to prawdziwe.. Czasami łatwo się zgubić w nadmiarze dobrych rad, sprawdzonych rozwiązań i niezawodnych sposobów i z tego nadmiaru stać się nieszczęśliwym... Dobrze jest uczyć się od innych i korzystać z ich doświadczenia ale najważniejsze to znaleźć własną drogę, nawet jeżeli metoda prób i błędów zajmie więcej czasu. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas chyba zrobić coś podobnego u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszędzie pełno rad ,,jak żyć" i wielu ludzi naprawdę stara się coś zmienić przez nie i to jest fajne, ale czasem właśnie lepiej siąść przed czystą kartką i napisać swój własny plan na życie, według siebie, a nie innych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęście w stylu slow - dokładnie to co teraz czuję. Mogę wszystko, bo chcę wszystko, mam pełno pomysłów, wiele chcę, ale chcę, a nie muszę. Nie czuję żadnej presji, czy to wewnętrznej, czy zewnętrznej, wszystko co robię wynika z mojej potrzeby bycia szczęśliwą. Chcę dużo robić, bo czuję, że to sprawia mi przyjemność - robię to, chcę kompletnie nic nie robić i "marnować" czas - też to robię. I takie życie ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdziwe. Chyba większość z nas powinna zacząć od takiej czystej kartki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym odczuwać takie szczęście, taki spokój... niestety to luksusowe dobro, na które mnie nie stać w natłoku problemów bez możliwości ich rozwiązania. Wiem, co możesz pomyśleć... zawsze jest jakieś rozwiązanie, tylko na razie go nie widzę, jednakże... ta sprawa, którą mam na myśli ciągnie się całe moje życie (zapewne odkryłaś, że tylko poniekąd dotyczy mnie samej), próbowałam już wszystkiego... Także, zapisuję Twój tekst w Pockecie, będzie wisiał, gdy może kiedyś nadejdą lepsze dni...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja od momentu pojawienia się Zośki na świecie jestem jakaś slow :) i nadzwyczaj mi z tym dobrze :) nie planuję na zapas z dużym wyprzedzeniem, nie gdybam. Jestem tu i teraz i spełniam przyziemne marzenia. A porządki zawsze działają oczyszczająco na człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie to samo. Mam wrażenie, że wyścig szczurów mnie nie dotyczy :-)

      Usuń
  8. "A ja chcę chcieć. Nie musieć." - oj, tak. I to szczęście w stylu slow... tak do mnie przemawia! Po raz kolejny dziękuję Ci za wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakiś czas temu zauważyłam, że niby jestem taka oczytana, a jeśli chodzi o życie - ciągle raczkująca. I wtedy wpadł mi w ręce artykuł "Pułapka rozwoju osobistego" (może tytuł przekręciłam, miało to miejsce dość dawno). Właśnie o tym była mowa - ciągle szukamy inspiracji: blogi, czasopisma, książki, kursy.Zajmuje nam to tyle czasu, że zapominamy o najważniejszym - wprowadzić te mądrości w życie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo zgrałaś się z tym co czuję. Nie pozostaje mi nic innego jak napisać proste "dziękuję" , bo nieco mnie oświeciłaś i ujęłaś w zdaniach to czego ja nie potrafiłam sensownie nazwać słowami ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Na mnie również dobrze działają wszelkie odgracania: od przedmiotów (świetne książki do angielskiego, 'będę ćwiczyć', ale potem nie zaglądam do nich aż do kolejnych porządków), przez pulpit komputera po notatki i to-do-list. Skoro coś było zapisane i nie wykonywane przez miesiąc, i nic złego z tego powodu się nie stało, widocznie to nie jest ważna sprawa. A na pewno nie taka, którą ja chcę załatwić, skoro czeka miesiąc.
    Po oczyszczeniu zbieram nowe rzeczy, ale po każdym kolejnym liczba tych powracających rzeczy jest mniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie to ujęłaś - szczęście w stylu slow. Przechodziłam to samo co Ty kilka tygodni temu, zrobiłam porządek, schowałam notesy z dziesiątkami map myśli, pełnymi zapisanych inspiracji, wniosków, przemyśleń, pomysłów... czego tam jeszcze nie było? nie ogarniałam tego, miałam poczucie permanentnego zmęczenia ilością pomysłów, którym nie pozwalałam odpłynąć, które były niczym otwarte pętle (co prawda już nie w mojej głowie, bo na kartce, ale wciąż otwarte i domagające się uwagi). Zmęczyłam się. Odpuściłam. Zaczęłam od pustej kartki. Czuję, że zaczęłam nowy, ważny rozdział w życiu. Brzmi patetycznie, ale trudno - właśnie tak się czuję. Dzięki za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na mnie dobrze działają takie "porządki", w zasadzie na każdej płaszczyźnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. zgadzam się z tym tekstem! mi też potrzeba chyba coś takiego zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  15. musze zrobic cos takiego u siebie, mysle ze czas najwyzszy :D

    Wiolka-blog KLIK

    OdpowiedzUsuń
  16. Zdaje się, że nawet w przypadku samorozwoju podstawą jest umiar i przypominanie sobie, żeby nie dać się zwariować. A my wszystko chcielibyśmy na hura. Niestety :<

    OdpowiedzUsuń
  17. u mnie szczęście to przede wszystkim spokój. ten psychiczny spokój.

    OdpowiedzUsuń
  18. taki rachunek czego się chce dobrze robi po natłoku obowiązków, wydarzeń. Każdy z nas chce się zatrzymać i odpocząć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zgadzam się z Tobą w 100%, świetnie ubrałaś to wszystko w słowa ;)

    oriana-bizuteria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Bylejakość w rozwoju nie ma sensu - święte słowa. Też ostatnio przejrzałam swój zeszyt pomysłów, myśli i doszłam do wniosku, że panuje w nim niezły chaos. Założyłam nowy notes, do którego przeszły myśli godne uwagi ze starego zeszytu. Uporządkowałam myśli i od razu czuję się z tym lepiej. Postanowiłam także sama stworzyć swój własny organizer czasu, który mam nadzieję wiele mi ułatwi, a przede wszystkim umożliwi realizacje celów rozwojowych.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny wpis :)
    ja również łączę się z Wami w podobnych odczuciach.
    I również mi pozostaje napisać tylko Dziękuje :)
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  22. Koncepcja slow - szczęścia bardzo mi odpowiada... nie chcę brać udziału w pseudorozwojowym wyścigu szczurów

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiesz, jesteś bardzo mądrą dziewczyną. Podpisuję się pod Twoimi myślami. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  24. Też potrzebuję takiego oczyszczenia. W ciągu tygodnia moje życie wywróciło się do góry nogami i bardzo potrzebuję postawienia sobie nowych celów które zmotywują do działania.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czy Twoi czytelnicy, w związku z tym wpisem, powinni czuć się opuszczeni? Szkoda by było, ale cóż, wszystko płynie..... Dziękuję :)
    Jarka

    OdpowiedzUsuń
  26. I o to właśnie chodzi, o to by to wszystko było nie przymuszone, naturalne. Slow jak najbardziej! Sama hołduję tej zasadzie!

    OdpowiedzUsuń
  27. Trzeba uporządkować niektóre rzeczy, doszłam do tego samego wniosku że czasami jest za dużo samorozwoju, tych list, planów, celów, zapisków.. w pewnym momencie trzeba powiedzieć dość i rozstać się z częścią list i planów. Trzeba pamiętać by się w tym nie zatracić i żeby robić to co nam pasuje, jeśli coś uważamy za zbędne i stratę czasu to nie warto "iść za wszystkimi", trzeba podążać własną drogą. Np. jak nie lubię zbyt wielu list i celów, dla mnie jest to frustrujące i gubię się w tym wszystkim. Lubię minimalizm i jeden, góra 2 zeszyty w których mam ważne zapiski, lubię być zorganizowana ale cały czas pamiętam żeby nie przekroczyć tej granicy którą sobie wyznaczyłam w samorozwoju. Każdy musi dopasować życie do siebie. Inaczej to nie działa.

    OdpowiedzUsuń
  28. Właśnie, dopóki człowiek chce to wszystko jest ok, ale kiedy chcieć zmienia sie w musieć to już coś jest nie tak. Czasem trzeba coś robić, ale ważne, żeby każdy miał z tego satysfakcje, a nie destrukcyjne myśli.

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny wpis. Ja również niekiedy potrzebuję takiego oczyszczenia z wszelkich inspiracji i celów, które nie do końca były przemyślane. Świat gna do przodu bardzo szybko. Wiele osób jest nastawionych na samorealizację jednocześnie określając sobie inne cele jak podróże, naukę, osiągnięcia w sporcie, spełnianie marzeń. Niekiedy taka ilość celów może przytłoczyć. Możemy poczuć się zagubieni w tym chaosie. Dlatego warto zastanowić się nad tym co tak na prawdę pasuje do nas. Inspiracje do działania są dobre pod warunkiem, że nie gubimy w nich własnego "ja". Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  30. Wpis naprawdę mi się podobał. Przeczytałem z ciekawością od deski do deski. Jestem podobnym człowiekiem z charakteru do Ciebie. Również staram się w życiu uzyskać szczęście ale jak sama dobrze wiesz nie jest to proste i potrzeba wiele czasu, żeby nauczyć się, żyć szczęśliwie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Niestety jest tak, że wszyscy w około, a czasem nawet tylko my sami zarzucamy się stertą zadań do wykonania. Wszystko po to by czuć się czegoś warci, by zostać docenionymi. Niestety to wszystko generuje stres, a stres ogranicza kreatywność. Obezwładnia nas i zabiera motywację. Myślę, że najgorszą rzeczą jaką można sobie zrobić to ustalenie sobie listy rzeczy do zrobienia, po wykonaniu której wreszcie będziemy szczęśliwi. Trzeba być szczęśliwym tu i teraz. Sama droga, którą przebywamy realizując się powinna być przyjemnością. Przecież kiedy przychodzimy na świat, będąc dziećmi jesteśmy już szczęśliwi. potem gdy dojrzewamy w tym całym pędzie zapominamy o tym. Kultura ze wszystkich stron zarzuca nas informują, że musimy "mieć to, zrobić tamto i wyglądać tak" by być szczęśliwymi. To nie prawda, szczęście mamy w sobie.

    Nie dziwie się, że sprzątanie, odgracanie działa na Ciebie terapeutycznie, bo na mnie też. Pozwala zrobić porządek we własnej głowie.Jeśli czuje się przytłoczona czymś, nie umiem się odnaleźć w gmatwaninie myśli to zaczyna sprzątać w domu. To mi daje poczucie kontroli nad sytuacją, kiedy wszystko uporządkuje wreszcie czuje się zrelaksowana.

    OdpowiedzUsuń
  32. Tez bym tak chciała, zacząć od czystej kartki...zapomnieć o tych wszystkich osobach wokół mnie, którzy chcą ułożyć mi życie wg swoich wytycznych, zacząć życ bez strachu że mi się nie uda...po prostu żyć i tyle...

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie ma złotego środka, aby osiągnąć w pełni rozwój swojej osobowości. Dla niektórych reguła czystej kartki może okazać się skuteczna, ale wymaga ona dużych wyrzeczeń. Niemniej jednak kierowanie się własnymi przekonaniami to skuteczny sposób na unikanie apodyktycznych osób. Przynajmniej ja staram się otaczać takimi osobami, którzy rozumieją moje ambicje i potrafią je uszanować.

    OdpowiedzUsuń
  34. Czasem najlepiej zwolnić i spokojnie zaplanować naszą przyszłość...pośpiech tworzy niepotrzebną presję i powoduje, że chwytamy się niepotrzebnych rzeczy. Zdecydowanie się zgadzam - najlepiej pozbyć się zbędnego nacisku i zacząć robić to co sprawia przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  35. U mnie takie czyszczenie planów i niedokończonych projektów zarządzane jest co roku na rozpoczęcie nowego roku szkolnego - tuż przed wrześniem razem z porządkowaniem podręczników i zeszytów pozbywam się starych gratów i można powiedzieć, że "oczyszczam" się przed nowym rokiem, robiąc miejsce na nowe plany, nowe projekty i nowe pomysły na to, jak osiągnąć szczęście :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Na pewno warto zastanowić się na nowo nad dalszymi planami, nie patrząc przez pryzmat wcześniejszych rozmyślań. Czasami trzeba przestać analizować co było i zająć się tym co jest i z niewielkim skokiem w przód planować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty