Wdzięczność

Postanowiłam ostatnio bliżej przyjrzeć się wdzięczności, bo jest recytowana przy każdym możliwym spisie rzeczy prowadzących do szczęścia. Pisz dziennik wdzięczności, doceniaj drobne przyjemności, doceniaj to co masz. I nie ma się tutaj z czym sprzeczać. Zdecydowanie osoba wdzięczna jest szczęśliwsza. To logiczne.

Jeżeli weźmiemy pod lupę hipotetyczną sytuację, w której dwie osoby prowadzą identyczne życie, lecz jedna przyjmuje codzienność z wdzięcznością a druga nie, to niemalże na pewno ta pierwsza będzie się uważała za szczęśliwszą. Bo będzie potrafiła to szczęście dostrzec.  Jak jednak praktycznie wprowadzić do życia więcej wdzięczności, ale w ten sposób, by nie zapomnieć o niej już po pierwszym tygodniu "ćwiczeń"? 



Dziennik wdzięczności - jak dla mnie odpada (po kilku podejściach do tego tematu). Idea jest świetna, bo zapisanie przed snem chociaż kilku rzeczy, za które w danym dniu jesteśmy wdzięczni potrafi zdziałać cuda - uspokaja, przynosi na usta mimowolny uśmiech, poprawia nastrój. Ale po kilku dniach entuzjazm nieco opada i zapisanie tych kilku rzeczy staje się coraz bardziej żmudnym 'obowiązkiem' i z pięknego rytuału zmienia się w dość męczącą dodatkową rzecz do zrobienia. Oczywiście opisuję własny przypadek, nie mówię że tak jest u każdego. Zatem odrzuciłam już tą opcję. Wyrażanie wdzięczności po prostu nie może być nudne i powtarzalne. 

Później z mojej "biblii" szczęścia, czyli "Projektu Szczęście" dowiedziałam się, że autorce również taka opcja nie przypadła do gustu. I wdzięczność postanowiła podsumowywać w formie wewnętrznych przemyśleń - możemy je nazwać medytacją, możemy potraktować jako modlitwę dziękczynną. Nazwa nie ma znaczenia. 

Chodzi o samą ideę by co jakiś czas (i to wcale niekoniecznie codziennie) - czy to rano, czy wieczorem, czy w drodze do lub z pracy - zatrzymać myśli i docenić, podziękować za to, co mamy. Jest to prostsze, nie wymaga żadnych dodatkowych narzędzi (a uwierzcie mi, że brak długopisu w szafce nocnej - gdy już położymy się na dobre do łóżka - może bardzo skutecznie pokrzyżować plany prowadzenia dziennika wdzięczności), bardziej naturalne i posiada jeden dodatkowy plus: nikt niepożądany naszych notatek nie przeczyta.

Nie wiem czy też macie w sobie coś takiego, że wszelkie zapiski związane z samorozwojem, z własnymi myślami są dla was intymną sprawą. Dla mnie to bardzo, bardzo osobista sprawa (blog to coś zupełnie innego). Dlatego tym mocniej polubiłam ten najbardziej naturalny dla mnie sposób na wyrażanie wdzięczności - szczególnie gdy wychwytuję takie drobne, miłe rzeczy zwyczajnie w trakcie dnia. 

Z wdzięcznością fajna sprawa polega na tym, że po prostu z góry zakładamy że już teraz, dziś jesteśmy szczęśliwi i mamy wszystkiego pod dostatkiem. Po prostu. A każda dodatkowa przyjemność to wartość dodana. Coś co poprawi nasze już dostatecznie dobre życie. Celowo nie piszę "fantastyczne" czy "cudowne", ale po prostu dobre. 

Bo często wpadamy w swoje własne sidła. Chcemy prowadzić idealne życie jakie kreują magazyny, blogi czy telewizja. A jakoś nie wychodzi. Ten ideał nie jest prawdziwy i dążenie do niego zazwyczaj tylko pozbawia nas szczęścia. Super się inspirować, coś udoskonalać, ale tylko pod warunkiem, że już teraz uznajemy nasze życie za dobre. I to co chcemy zmienić będzie tylko dodatkiem. A nie warunkiem koniecznym by "wreszcie być szczęśliwym". Bo to "wreszcie" - jak chyba dobrze wiecie - z takim podejściem zawsze się oddala. I jest jak tęcza, do której początku mimo największych chęci nie uda nam się nigdy dotrzeć. Zresztą po co go szukać, skoro z daleka najlepiej możemy ją podziwiać? No właśnie. I sama z siebie wyszła mi kolejna metafora wdzięczności. 

Drugim genialnym skutkiem ubocznym wdzięczności jest to, że jej odczuwanie wzmacnia wszystko co pozytywne. Spróbujcie pomyśleć o tym, że jesteście wdzięczni za to, że macie cudownego, wspierającego was partnera i nie poczuć do niego w tym momencie przypływu jeszcze większej miłości. To chyba niemożliwe. I tak jest w każdym innym przypadku. Jak to kiedyś ktoś mądry stwierdził: wdzięczność jest zarówno skutkiem jak i przyczyną szczęścia. I sama również się pod tym podpisuję. 

W książce "Wybierz szczęście" autorstwa Dr Sonji Lyubomirsky znalazłam też bardzo inspirujące dla mnie zdanie: "wdzięczność jest przeciwieństwem negatywnych emocji oraz neutralizatorem zawiści, chciwości, wrogości, zmartwień i irytacji". Spróbujcie jednocześnie odczuwać wdzięczność i zdenerwowanie. Mission impossible. I to również możemy uznać jako pozytywny skutek uboczny wdzięczności, genialny w swojej prostocie. 

Wdzięczność ma jeszcze jeden wymiar - to zwykłe słowo "dziękuję". I tym razem nie mam na myśli wyrażania go w formie jakiejkolwiek modlitwy czy medytacji, ale w jego zwykłej, werbalnej formie. To chyba najprostsze i nie wymagające żadnego wysiłku postanowienie jakie można sobie założyć: częściej dziękować.

Proste? Myślę, że tak. Skuteczne? Jestem pewna, że tak.

Więcej na temat wdzięczności:

G. Rubin, "Projekt Szczęście", Wydawnictwo Nasz Księgarnia, Warszawa 2011, s. 275-280.
S. Lyubomirsky, "Wybierz szczęście", Wydawnictwo Laurum, Warszawa 2011, s. 104-116.
D. Steindl-Rast, "Chcesz być szczęśliwy? Bądź wdzięczny" - wykład TED

Komentarze

  1. Bardzo ważny i istotny temat w moim życiu. Od kiedy wychodzę z trudniejszego okresu ostatnich miesięcy codziennie wypisuję rzeczy za które jestem wdzięczna. Z tak dużą intensywnością trwa to od około miesiąca z hakiem. I ja dużo lepiej czuję się jak te skarby i prezenty codzienności sobie spisuję. A więc siadam i dziękuje za wszystko co tylko przyjdzie mi na myśl. Zazwyczaj nie przestaję jeśli nie mam przynajmniej trzydziestu punktów, a najczęściej jest ich z pięćdziesiąt. To sporo, czasem się powtarzają, potrzebuję wtedy kartki i długopisu, ale ta forma jest dla mnie najodpowiedniejsza. Gdy dziękuje przed snem, podczas spaceru czy relaksując się w ciągu dnia to często czuję niedosyt. Jest w mojej głowie myśl, że na pewno jest tego więcej tylko zapomniałam! Ale takie niepisemne formy też codziennie stosuję. Wdzięczności nigdy za wiele ;)) I dzięki tym praktykom o wiele bardziej zauważam jak wiele szczęścia w życiu mam i jak dużo dobrego mnie spotyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie podejrzewam, że dla jednej osoby zapisywanie będzie znacznie lepszym sposobem na faktyczne "uwiecznienie" listy wdzięczności, podczas gdy innych (czytaj mnie) po pewnym czasie może to zbyt mocno znużyć.

      Dzięki, że napisałaś ten komentarz. Wiem, że ostatnio u Ciebie nie było zbyt wesoło, ale gdy czytam, że potrafisz codziennie zapisać nawet pięćdziesiąt takich punktów, to jestem pod naprawdę dużym wrażeniem. Na pewno pojawiłyby się tutaj komentarze, że łatwo mi pisać o wdzięczności bo nie mam żadnych problemów (jak to większość czytających osób pewnie zakłada). A to właśnie jest genialny sposób na te gorsze dni. I sama właśnie w takich momentach najbardziej tej wdzięczności potrzebuję.

      Usuń
    2. Nie dziwię się, że pisanie nie dla wszystkich może być odpowiednie. Jakby się tego nie robiło to nadal świetnie, że się to w ogóle robi. Ja czasem mam pewne wątpliwości, bo przyznam,że często przytłacza mnie ilość tej mojej "rozwojowej" makulatury. Zeszyt do Porannych Stron, zeszyt dla wdzięczności, zeszyt "myślodsiewnia", planner, mały kalendarz na codzienne zadania itd. Ale wtedy staram się jakoś otrząsnąć i tłumaczę sobie, że dopóki nie traktuję niczego zbyt perfekcyjnie i skupiam się przede wszystkim na działaniu a nie pisaniu, to jest okej. I że te moje zeszyty i notatki to jest moja spuścizna w pewnym sensie.

      Myślę, że mogłabym napisać nawet więcej niż 50, ale potem to już zaczynam bazgrolić, a także pilnuję się, żeby się do tego nie zmuszać. Bo powinny temu towarzyszyć dobre emocje. Myślę, że też pomaga mi fakt, że to wszystko mam gdzieś zapisane i w naprawdę trudnym momencie mogę do tego wrócić. Czuję się ciut oświecona po ostatnich wydarzeniach i teraz nawet wcześniejsze wstawanie rano i niepoddawanie się złym nastrojom jest świetnym powodem do wdzięczności. A dzień bez płaczu to już w ogóle mistrzostwo :)

      Wdzięczność to według mnie nawyk do wprowadzenia przed uprawianiem sportu czy codziennym pisaniem.

      Usuń
    3. I coś jeszcze ważnego dla mnie - dziękuje też za innych. Nie tylko za moją mamę, psa czy zdrowie siostrzeńców. Dziękuje za cudze sukcesy i szczęście innych osób. Za wycieczkę na którą pojechała X, za świetne buty które ma Y czy za fajnego posta na blogu Z. To nie jest łatwe, bo wydaje się sztuczne (głupie, co nie?). W świecie zawiści, zazdrości i ciągłego wyścigu to wydaje się nienaturalne. Z czasem wchodzi w krew. Da się.

      Usuń
    4. Dziękowanie za cudze sukcesy to już w ogóle wyższy poziom wdzięczności... Bardzo inspirujący pomysł.

      Usuń
  2. Aniamaluje dużo pisze o wdzięczności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno z najpiękniejszych uczuć świata, zdecydowanie :) Btw: to o tęczy cudne, ujęte po mistrzowsku!
    A dzienniczek z bilansem szczęścia... dla mnie pomysł idealny! Natychmiast zabieram się do pracy ;) Tylko gdzie ja dałam ten długopis...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej książki, ale zetknęłam się z kilkoma innymi pozytywnymi, nakręcającymi szczęście. Lubie taka tematykę. Poprawia mi samopoczucie, czuje ze rozwijam sie duchowo. Codziennie rano dziękuje Bogu za to co mam, sprawia mi to nieziemską przyjemność i dodatkowo nakręca pozytywnie :) Mam też wybraną modlitwę która staram się w ciągu dnia odmówić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Tobą... Sama kiedyś prowadziłam takie zapiski, ale po kilku tygodniach to po prostu straciło swój czar... Dlatego lepiej tak jak napisałaś, podziękować 'inaczej' czy po prostu słowo 'dziękuję' wprowadzić na więcej niż raz do roku... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bycie wdzięczną za to co mam już mi weszło w nawyk. Codziennie w głowie pojawia mi się myśl zaczynająca się od słów: "Jestem taka wdzięczna za..". Dzięki temu jestem zdecydowanie szczęśliwsza. Małe rzeczy tak bardzo mnie cieszą...Mój chłopak czasami patrzy na mnie jak na nienormalną, kiedy widzi jak jakaś prosta rzecz typu: ciasto i kawa, dobre słowo od klienta w pracy itp. potrafią mnie ucieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Temat jaki poruszyłaś to jeden z ważniejszych punktów każdego dnia :) Poprzez wdzięczność wyrażam siebie, i daję znać wszystkiemu wokoło, że doceniam to co mam, ciesze się i mam wielką satysfakcję ze swojego działania. Poprzez codzienne rytuały wdzięczności można odnaleźć naprawdę wiele motywacji do działania co osobiści potwierdzam :)
    Sposobów na jej wyrażanie jest mnóstwo, ale myślę że każdy będzie dobry, byleby był szczery.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych świetnych tematów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Polecam bardzo książkę "Tysiąc darów" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Codziennie rano po przebudzeniu przez 10 minut przypominam sobie za co jestem wdzięczny.Bardzo wartościowy wpis, cieszę się, że mogłem skorzystać. Ostatnio na innym blogu znalazłem interesujący wpis na temat szczęścia, polecam: http://osiagamsukces.pl/jak-byc-szczesliwym/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ dziennik wdzięczności polega na robieniu zapisków RAZ W TYGODNIU! Tylko wtedy ma sens, pisze o tym m.in.Lyubomirski. BTW "Projekt szczęscie"to straszny shit....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty