Miłość od A do Z: Koalicja

Wydaje mi się, że w dobrym związku niesamowicie ważna jest koalicja - stanie za sobą murem i bronienie się nawzajem przed innymi.

I nie ma, że jedziesz do mamy i wylewasz jej swoje żale na temat swojej drugiej połówki. Że nie sprząta, że długo pracuje, że w czymś się z tobą nie zgadza. Dla ciebie to może być tylko prosty sposób żeby rozładować negatywne emocje. Ona za to być może na długo zapamięta to, jaki trefny egzemplarz na zięcia przyniósł jej los. I jak ciężko jest żyć jej biednej córeczce z takim despotą i nierobem.

Moim zdaniem to po prostu jest nie fair. 



Takie rzeczy wyjaśnia się między sobą. No ewentualnie można czasem ponarzekać najlepszej przyjaciółce, która wie, że to takie nasze gadanie. Ale rodziny czy jakichś mniej bliskich znajomych na pewno bym nie wtajemniczała w takie litanie gorzkich żalów. 

Kiedyś pewien znajomy powiedział mi, już długo po zakończeniu relacji ze swoją dziewczyną, że strasznie dotknęło go to, że nie stanęła po jego stronie w pewnym rodzinnym konflikcie. I jak najbardziej rozumiem tego rodzaju rozczarowanie. Czułabym się dokładnie tak samo.

Po pierwsze: od partnera oczekuję dojrzałości, która pozwoli nam rozwiązywać nasze problemy w naszym własnym domowym zaciszu, nie angażując do tego niepotrzebnie innych ludzi. Czułabym się wyjątkowo głupio, gdybyśmy o coś się pokłócili i wtrąciłby się do tego jakiś znajomy czy ktoś z rodziny. To nasze sprawy. Po prostu.

Po drugie: spotkania ze swoją rodziną czy znajomymi to nie jest okazja do tego, by ponarzekać na swój związek. Jeśli jest w nim tak źle, że musisz się komuś wygadać - ok. Zrób to z zaufaną osobą. Ale nie wciągaj do tego osób, które nic nie wniosą do tej sytuacji, a mogą zwyczajnie zrazić się do twojego życiowego partnera. 

I po trzecie: nie twierdzę, że w związku trzeba mieć takie samo zdanie na każdy temat. To niemożliwe i chyba nawet niezdrowe. Ale znowu - dyskutowanie na różne tematy to zadanie do odrobienia we dwójkę. Epatowanie na prawo i lewo tym, że nie zgadzasz się ze swoim partnerem w danej kwestii czy nawet jawne postawienie się w trudnej sytuacji nie po jego stronie jest w mojej opinii po prostu słabe. I może nieść spory zawód. Wiadomo, że takie kwestie mogą czasem pojawić się w jakichś rozmowach znienacka. Nie na każdy temat musimy mieć przygotowaną odpowiedź i wspólne stanowisko. Ale wtedy wystarczy zakomunikować innym, że ten temat jeszcze musimy między sobą przedyskutować. I tyle.

W związku chodzi o to, żeby się wspierać. Tworzyć jakąś całość. Rozmawiać, dyskutować i dochodzić do konsensusu. Nic nie daje takiego poczucia bezpieczeństwa, jak świadomość i pewność, że twój partner w ciężkiej sytuacji stanie właśnie po twojej stronie. 

Co sądzicie?

Komentarze

  1. Racja! ;) Wydaje się to być tak proste, ale często spotyka się pary, które narzekają na swoich partnerów lub co gorsza wracają do swoich nieporozumień przy rodzinie lub znajomych. Jak gdyby oboje szukali potwierdzenia kto ma rację od osób trzecich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo staram się taka nie być. Moim zdaniem takie psychiczne wsparcie jest naprawdę jednym z najważniejszych filarów dobrego związku :)

      Usuń
  2. Bardzo mądrze. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zgadzam się, bardzo mądre słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie jestem za unikaniem obgadywania partnera i chcę, żeby stawał po mojej stronie:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst, czy możesz polecić jakąś książkę o tematyce udanego związku?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty