Pisanie ekspresywne

Pamiętacie jeden z niedawnych wpisów o dzieleniu się problemami z kimś bliskim? Stwierdziłam wtedy, że wbrew temu, co twierdzi autor książki "59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele" słowne wyrażenie swoich bolączek naprawdę uspokaja, pomaga pozbyć się problemów i napawa optymizmem do znalezienia dla nich rozwiązania.

W książce tej wyrażone zostało zdanie, że to nie słowo mówione, ale pisane tak naprawdę poprawia nasz stan psychiczny w obliczu problemów. Przy tej właśnie okazji przypomniałam sobie o pisaniu ekspresywnym - czyli swobodnym przelewaniu na papier swoich myśli, kłopotów, które zaprzątają nam głowę. Bez zwracania uwagi na poprawność stylistyczną, interpunkcję itd.

Nie myślałam wtedy, że tak szybko przyjdzie mi sprawdzić ten sposób poprawy samopoczucia w praktyce. I to zupełnie niecelowo...








Tego dnia czułam się delikatnie mówiąc źle. Dzień wcześniej wdaliśmy się w M. w dyskusję, z której ciężko było wyciągnąć jakieś sensowne wnioski. Nie lubię takich niedomkniętych sprzeczek. Snułam się po domu i głowiłam się jak przekazać to, o co mi chodzi.

Wtedy przypomniałam sobie o naszym starym Związkowym Dzienniku Intymnym, schowanym gdzieś głęboko w sekretarzyku. Już dość dawno poskromiliśmy swoje temperamenty i taki zeszyt przestał być przydatny. Tego dnia pomyślałam, że to idealny sposób na przelanie moich nie do końca łatwych myśli.

Zaczęłam dość łagodnie, przemyślanie. To co pisałam brzmiało bardzo rzeczowo i rozsądnie. Ale z każdym zdaniem na papierze zaczęły pojawiać się coraz ostrzejsze słowa. Rzeczy, które gdzieś głęboko we mnie siedziały. Po kilku stronach pisania już wiedziałam, że nie piszę tego dla M., ale dla siebie. Poszłam na całość. Wypisałam wszystkie swoje skryte emocje i po zapisaniu sześciu stron tych emocjonalnych bazgrołów przyszła do mnie ulga. 

Nie potrzebowałam już niczego więcej. Wyrwałam na wszelki wypadek najbardziej 'agresywną' stronę (po przeczytaniu której każdy wziął by mnie za paranoiczkę i wariatkę) i schowałam zeszyt, zostawiając go sobie na kolejne tego typu sesje, gdyby akurat przyszła do mnie potrzeba wypisania się.

Wtedy zorientowałam się, że zupełnie nieświadomie poświęciłam swój czas właśnie na ekspresywne pisanie. Miała to być wiadomość dla M., ale tak naprawdę po prostu musiałam się wypisać. 

I to naprawdę zadziałało. 

Faktycznie pisząc, nawet teoretycznie zupełnie nieskładnie, w jakiś sposób porządkujemy swoje myśli, układamy je w jakieś ramy. Samo myślenie o problemie pozostawia go chaotycznym i niezorganizowanym. Pisanie wymusza pewnego rodzaju usystematyzowanie swoich myśli i wyłonienie sensu tego, co się wydarzyło oraz kieruje myśli w stronę podejścia bazującego na poszukiwaniu rozwiązania. Tak twierdzi Richard Wiseman w swojej ksiażce i to samo potwierdzam też ja. 

Nadal uważam, że wygadanie się komuś ze swoich problemów działa, ale zapisanie swoich frustracji i rozterek na papierze również. Każdy z tych sposobów działa nieco inaczej, ale oba przynoszą ulgę. Według naukowców to pisanie ma znacznie lepszy wpływ na nasze samopoczucie. Sprawdźcie sami co o tym myślicie!

Komentarze

  1. Ja od lat pisze pamietniki. Czasami wydaje mi sie to dziecinne ale pomaga. Wyrzucenie z siebie wszystkiego sprawia, ze czuję się lżej i problemy wydają mi się mniej istotne albo po prostu łatwiejsze do opanowania.
    Po 20 latach mam stos zeszytów, do których czasami wracam. Nie raz bywało, ze śmiałam się z tych kiedys wielkich problemów ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Od kiedy pamiętam piszę pamiętniki i w każdych momentach, kiedy nie wiem, jak dać ujście sowim emocjom lub nie do końca wiem, co tak naprawdę chcę przekazać- wybawia mnie pisanie. Uwielbiam to robić i nie wyobrażam sobie lepszej terapii! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam kiedyś też na informację, że pisanie/ myślenie w języku obcym pomaga rozwiązać problem, bo w innym języku myślimy bardziej rzeczowo. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Parę razy usłyszałam coś takiego, aby zostawić list na kilka dni zanim się go wyśle - to chyba o to dokładnie chodziło, aby przeczytać go potem bez emocji i sprawdzić, czy są w nim dokładnie te słowa, które chcieliśmy napisać i czy aby na pewno chcemy, aby adresat je przeczytał ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi też bardzo często to pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba będą musiała wypróbować ten sposób, bo ostatnio coraz więcej we mnie negatywnych emocji, które nawet po wygadaniu się nie ustają :) Dzięki za ten pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  7. Od 8 roku życia pisałam różne formy pamiętników, jednak od kilku lat nie czuję tej potrzeby. Moje miejsce w sieci nie ma nic wspólnego z moimi emocjami, na gruncie prywatnym również nie ciągnie mnie do tego, ale szczerze mówiąc nie wiem dlaczego. Nie chodzi tylko o ekspresyjność - kiedyś PISAŁAM, wychodziło mi to, a teraz czuję więcej spokoju w duchu, ale słowa - uciekają.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisanie jest o wiele lepsze od wygadywania się, bo nie przenosi złych emocji na innych (w końcu oni też muszą jakoś sobie z nimi radzić). W dodatku kartka nas nie podpuszcza, nie daje nieodpowiednich komentarzy, nie zmienia tematu na własne bolączki ani nie eskaluje naszych złości. ;) Też stosuję i jeśli masz ochotę, pisałam o moich doświadczeniach i efektach w tekście "Terapeutyczna moc pisania", choć pod nazwą strumienia świadomości, ale to to samo co pisanie ekspresywne.

    Pozdro! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty