30 przedmiotów lżejsza!
Już kiedyś podejmowałam się takiego wyzwania i było wspaniale,
ale… po kilku dniach o nim zapomniałam. Tym razem będzie inaczej!
Od 20 kwietnia codziennie pozbywam się jednego zbędnego mi
do życia przedmiotu.
I tak calutki miesiąc.
Jak łatwo policzyć już 6 rzeczy,
które niepotrzebnie zajmowały mi miejsce ( a także w pewnym sensie mi ciążyły)
żyją swoim drugim życiem.
Żeby tym razem nie zapomnieć o tym, co sobie postanowiłam, przygotowałam sobie specjalna tabelkę z 30 polami, w której codziennie zaznaczam, czy udało mi się czegoś pozbyć. To naprawdę działa. Powiesiłam ją na swojej tablicy korkowej nad biurkiem, żebym cały czas widziała swoje postępy w tej kwestii.
Pierwszego dnia było ciężko. Pierwsza myśl – przecież ja już
naprawdę mam same potrzebne rzeczy. Za nic nie uda mi się znaleźć aż 30
przedmiotów, których mogę się pozbyć.
Zaczęłam więc bardzo delikatnie - od wyrzucenia starego flakonika po
perfumach (nie wiem po co dotąd go trzymałam). W kolejnych dniach zaczęłam się
rozkręcać – moje szafki są lżejsze m.in. o starą prostownicę, stare kosmetyki,
których już nie używam. Z parapetu zniknęły wielkanocne ozdoby…
Nawet ciężko opisać, jak wspaniale wyrzucać ze swojego życia
niepotrzebne rzeczy!
Początkowo zawsze czuję opór i wewnętrzne wymówki: „Przecież
się przyda!”
Ale kiedy już definitywnie wyrzucę ze swojego życia daną
rzecz, czuję się autentycznie lżejsza. Jakbym zrzuciła z siebie jakiś problem.
Oczyszczając swoje otoczenie, tak naprawdę oczyszczam wnętrze.
Polecam Wam podjęcie takiego wyzwania w dowolnym momencie.
Tak naprawdę potrzebujemy do życia dużo mniej, niż nam się wydaje. I chociaż na
co dzień nie jesteśmy tego świadomi, każdy przedmiot zajmuje jakieś miejsce w
naszej psychice. Ich mnogość nas przytłacza.
Pomyśl od czego mógłbyś uwolnić się już dzisiaj i zwyczajnie
oddaj komuś tą rzecz lub wyrzuć, jeżeli jest bezużyteczna!
Jestem strasznym chomikiem, trudno mi się czegokolwiek pozbyć, ale spróbuję! :)
OdpowiedzUsuńMiałam taką niezaplanowana akcję przy dwóch przeprowadzkach :) Popieram, fajnie wyrzucac balasty, choć ciężko mi również, bo w tyle głowy "a może się przyda" dźwięczy, oj dźwięczy :)
OdpowiedzUsuńMój mąż by Cię poparł i wpisał mnie do tej akcji, chyba faktycznie trzeba posprzątać ( mamy jeszcze nie ogarnięte kartony po przeprowadzce sprzed roku ;)
OdpowiedzUsuńJestem na troszke odwrotnym etapie;)) uznaję że wszystko mi się moze przydać, choćby po recyklingu...więc ...ale spróbować mogę;))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńw sumie to niezła mysl jest :)
OdpowiedzUsuńMiewam zupełnie odwrotnie - zwykle wyrzucam bez skrupułów - jednak potem dopadają mnie takie wyrzuty, że lepiej nie mówić :):) Do dziś żal mi pewnych wyrzuconych rzeczy ;/
OdpowiedzUsuńKochana, robię dokładnie to samo, pakuje zbędne rzeczy i wynoszę obok kosza na śmieci ! Oglądałam program o minimalistach i stwierdziłam, że dokładnie garstka rzeczy potrzebna nam jest do szczęścia a obstawiamy się milionem rzeczy, zupełnie niepotrzebnie ! Ja się duszę kiedy jest ich zbyt dużo, to moje obserwacje więc działam podobnie jak ty ! pozdrawiam Cię ciepło, ewa
OdpowiedzUsuńA ja jestem strasznie sentymentalna i niektórych rzeczy nie umiem się pozbyć :)
OdpowiedzUsuńoj tak, moim planem na długi weekend majowy, a raczej cały tydzień jest właśnie pozbycie sie dużej ilości rzeczy, które trzymam nie wiadomo po co. Do dziś żałuję nie wyrzucenia pewnych rzeczy przy ostatniej przeprowadzce :)
OdpowiedzUsuńHappy, idealnie trafiłaś z tym pomysłem. Remont generalny chaty wlaśnie przenosi mi się do kolejnego pokoju i tym razem muszę wygarnąć rzeczy spod magicznego miejsca zwanego "pod łóżkiem nie zawadza-na pewno się przyda" ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio wywiozłam dwa gigantyczne wory rzeczy :)
OdpowiedzUsuńHaha mam masę rzeczy w przyszłym pokoju małego :D. Cały magazynek niepotrzebności :D, żadne z nas nie chce zacząć tego porządkować, może w końcu w te wolne dni zaczniemy :))
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mam na zbyciu męża.
OdpowiedzUsuńNawet fajny, lekko przetarty i używany. Nadaje się do wielkich domów i terenowych samochodów, bo to duży egzemplarz.
Bardzo często denerwuje, ale to pomaga na zrzucenie wagi. Ktoś chce?
Ja ostatnio opróżniłam tak swoją szafę ale nie w ciągu 30 dni a 30 minut :D... czytając "Projekt Szczęście" To była szybka decyzja i szybka akcja ... Musiałam działać puki nie włączyła się w mojej głowie Opcja to się przyda :D
OdpowiedzUsuńi tak powstały 4 kupki:
- dla bratowej,
- do śmieci,
- na szmatki,
- na poddasze:D
Dopiero pod koniec było ciężko jak chowałam swoje wojskowe moro do reklamówki z napisem "Poddasze", czy chustki i torebki na punkcie których mam lekkiego bzika. Na szczęście nie poddałam się i moje moro czeka na jakiś leśny/ brudny wyjazd. :) A chustki i torebki na gorsze dni :)
I rzeczywiście czułam się lżejsza, szczęśliwsza i w końcu widzę co mam w szafie i mam się w co ubrać :)
Pozdrawiam :) I bardzo się cieszę że znów piszesz częściej :)
widzę, że "Projekt szczęście" ma na Ciebie taki sam wpływ jak na mnie :D
UsuńCudowna strona, dlaczego trafiłam do Ciebie dopiero dzisiaj???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Wspaniała sprawa. Popieram, ale rodzina nie chce współpracować a już babcia to w ogóle obraża się na cały świat. Wokół siebie stosuje na co dzień przy większych porządkach i też jestem za tym, że nie potrzebujemy tyle, ile mamy. Dobrze nauczyć się żyć z jakimś minimum.
OdpowiedzUsuńDobra sprawa :) muszę odgapić troszkę od Ciebie i pełną mobilizacją muszę zacząć usuwać z pokoju zbędnych rzeczy przy których zawsze mówię 'a może przyda mi się jeszcze kiedyś...' :) Pozdrawiam, www.monika-paula.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA ja miałam ostatnio wyrzuty sumienia wyrzucając cztery paletki częściowo zużytych cieni do powiek ( trzymałam je chyba z dziesięć lat:)) Podbudowałaś mnie tym postem:))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
M.
Ja nie mam takich rzeczy. Widać, że mimo wszystko jesteś typem chomika. :) Mi wystarczy raz na miesiąc- dwa dobrze posprzątać i naprawdę nie mam niczego co by mi wadziło, przeszkadzało, zajmowąło miejsce :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, dobry pomysł ale chyba dość trudny do zrealizowania... A może to tylko pozory:P Muszę spróbować;)
OdpowiedzUsuńM.
Jejku, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteśmy strasznie podobne! Moje dwa "zboczenia", które notabene strasznie denerwują mojego faceta, to robienie najróżniejszych list i właśnie wyrzucanie wszelkich zbędnych rzeczy. Uwielbiam to uczucie lekkości, jak pozbędę się różnych gratów. I marudzę, żeby mój T. też wyrzucał, a czasem to mu sama coś wyrzucę i wtedy awantura gotowa :)
OdpowiedzUsuńU nie takie akcje sezonowo - najczęściej są to ubrania, bo innych rzeczy staram się zbytnio nie gromadzić, chociaż oczywiście zdarza się .... Obecnie próbuję sprzedać 15 sztuk ubrań, a jak się nie uda to rozdam lub wyrzucę. Wcześniej, przez jakieś 2 sezony, żyłam w przekonaniu, że jeszcze się przydadzą. Akcję popieram w 100%!
OdpowiedzUsuńHm... Minimalizm ma to do siebie, że nie tłoczą się wokół mnie rzeczy totalnie bezużyteczne. Mogę lenić się dalej pod względem życiowych zmian na lepsze.
OdpowiedzUsuńJa teraz mam poczucie, że przy dzieciach gromadzi się jeszcze więcej zbędnych rzeczy, albo takie które po jakimś czasie stają się zbędne :-) Ja w długi weekend mam zaplanowaną akcję pozbycia się hurtem wielu rzeczy :-) Trzymaj kciuki żeby mi się udało :-))
OdpowiedzUsuńOj tak ja sie mobilizuje już dośc długo... Puste flakoniki po prefumach do kosza, niepotrzebne podręczniki do sprzedania, niepotrzebne papiery na makulaturę, ubrania w których nie chodze dla biednych... Już mi lżej jak o tym pomyśle - tylko teraz wziąść się za to! oj trudne to, trudne... ;)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej popieram pomysł!
OdpowiedzUsuńPrzy ostatniej przeprowadzce dopiero po ilości samochodów ciężarowych zobaczyłam ile nagromadziłam rzeczy.
Ja obrałam podobna do ciebie zasadę i ja chce kupić jedna rzecz to muszę wyrzucić dwie.
pomysl swietny ! od razyu zaczne ;D
OdpowiedzUsuń;) zamierzam zrobić coś takiego z ubraniami :) szafa będzie lżejsza :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio sporo się przeprowadzałam, a teraz czeka kolejna już niebawem, więc mam wystarczająco okazji, żeby oczyszczać swoja przestrzeń o coraz to nowe "śmieci". Największy balast stanowiła chyba zawartość szafy
OdpowiedzUsuńz przyjemnością podejdę do takiej opcji :)
OdpowiedzUsuńMinimalizm jak najbardziej mnie pociąga... czasem wchodzę do pokoju, rozglądam się w tym chaosie i zastanawiam: po co tak właściwie mi to wszystko? Zabieram się za sprzątanie i po pięciu minach daję sobie spokój.
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie kolejne podejście... :)
Trzymam kciuki! :)
UsuńTo się nie da! Buu... w trakcie wiosennych porządków wyrzuciłam 2 wory niepotrzenych rzeczy i po kilku dniach żałowałam! Przydałoby się ro recyklingowych przeróbek :) Cośtam obić starym dżinsem, coś innego wykorzystać do zrobienia doniczki :D I jak zatem się czegoś pozbyć...? Pozdrawiam, Marzena http://boniffacy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPS Świetny, kolorowo-radosny blog :)
Może mi jest łatwiej, bo nie mam talentu do przerabiania rzeczy na coś nowego ;) I jakoś nigdy nie żałuję, że coś wyrzuciłam - wręcz przeciwnie. Może to kwestia charakteru. Jeżeli to nie sprawia Ci radości to nie ma sensu się na siłę niczego pozbywać - szczególnie, że faktycznie te rzeczy do czegoś Ci się przydają :) :)
UsuńJa od miesiąca korzystam z dobrodziejstw serwisu gratyzchaty.pl
OdpowiedzUsuńTrudno się rozstać z moimi rzeczami, ale humor poprawia mi to, że innym bardzo się przydają. :)