Projekt Chillout - Sposób na pokonanie strachu przed wystąpieniami publicznymi
Projekt Chillout to nie tylko moje wyzwania i eksperymenty związane z mniej stresującym życiem. Chcę opisywać w nim zarówno moje własne przemyślenia, wypróbowane metody jak i zupełne nowości oraz sposoby jakie z powodzeniem stosują w swoim życiu inne inspirujące osoby.
Dzisiaj chciałabym przedstawić wam wpis autorki bloga Dagonfly, która oprócz tworzenia magicznych ilustracji oraz inspirujących tekstów, stosuje w swoim życiu pewien niezwykły sposób na radzenie sobie ze stresem związanym przede wszystkim z wystąpieniami publicznymi.
Mam nadzieję przetestować go przy najbliższej możliwej okazji, chociaż z wystąpieniami publicznymi nie mam ostatnio zbyt wiele wspólnego. Mam za to kilka pomysłów jak wdrożyć ten pomysł w zupełnie innych sytuacjach!
Koniec moich wynurzeń - zapraszam do poznania metody, która tak zainspirowała Dagmarę !
Wyobraź sobie, że grasz czy śpiewasz i któregoś dnia dostajesz szansę zagrania koncertu. Jak się czujesz przed wyjściem na scenę? Zżera Cię stres czy nie masz żadnego problemu z wystąpieniem? Albo może masz okazję przeprowadzić jakieś szkolenie czy prezentację w pracy. Rezygnujesz, bo trema nie pozwala Ci się przełamać czy bez problemu podejmujesz wyzwanie?
Jeśli w takich i podobnych sytuacjach blokuje Cię stres,
poczuj teraz powiew optymizmu! Mnóstwo ludzi zmaga się ze strachem przed
wystąpieniami publicznymi, a z tego rodzaju stresem naprawdę można sobie
poradzić.
Jeśli myślisz, że wystarczy nigdzie nie występować, by nie
musieć się z tym mierzyć, mylisz się. Od czasu do czasu przychodzi taki dzień,
że po prostu musisz stanąć przed grupą ludzi i coś powiedzieć. A warto to
robić. By pokazać się innym, by osiągnąć więcej, by uwierzyć w siebie.
Ja też nigdy nie czułam się komfortowo, gdy musiałam
przemawiać w większym gronie, a co dopiero stać na scenie. Kiedy byłam mała,
angażowano mnie w absolutnie wszystkie możliwe przedstawienia szkolne i
pozaszkolne i po prostu niewiele miałam do powiedzenia. Wychodziłam, grałam
swoją rolę i zwykle wszystko szło dobrze, ale tylko ja wiem, ile stresu mnie to
kosztowało. Wydawać by się mogło, że przez te wszystkie lata przyzwyczaiłam się
do różnych wystąpień i z czasem powinno być coraz lepiej. Ale ze mną jakoś tak
nie było. Gdy byłam starsza i nie musiałam już brać udziału w akademiach i tego
rodzaju wydarzeniach, po prostu sama się w to nie angażowałam. Minęło kolejnych
kilka lat, aż przyszedł czas studiów. A tam: to trzeba było wyjść i się
przedstawiać zupełnie nowym ludziom, to przeprowadzić zajęcia, to szkolenie w
grupie i... jak ja się stresowałam!
Paradoksalnie, naprawdę
chciałam prowadzić warsztaty, wyjść na scenę i mówić zupełnie swobodnie,
a potem słyszeć pochwały, że było świetnie. Nie potrafiłam się jednak przemóc,
stres dosłownie zżerał mnie od środka.
Dziś tak się jakoś poukładało, że mam okazję do występowania
na scenie (choć przyznam, że wieki trzeba było mnie namawiać, a i dziś nie
przychodzi mi to lekko). Lubię jednak to poczucie, że się przełamałam i
zrobiłam krok naprzód. Z każdym kolejnym wyjściem jest coraz lepiej.
Poza tym, poznałam sposób, który naprawdę odmienił moje
podejście do tremy, jaka dopada mnie przed wyjściem zza kulis. W jednym z
wywiadów zdradził go Josh Pais, aktor (m.in. Wojowniczy żółwie Ninja, Touchy
Freely, Telefon, Piękny umysł). Słowa Josha tak mi się spodobały, że obejrzałam
wideo kilka razy.
Oto on – genialny sposób na oswojenie strachu przed
wystąpieniami publicznymi.
Najpierw jednak musisz uświadomić sobie, że ten strach, czy
swego rodzaju nieśmiałość, jakiej doświadczasz w sytuacjach wystąpień
publicznych, jest super! Wcale nie musisz próbować go pokonać. Brzmi szalenie,
ale na tym właśnie polega innowacyjność tego podejścia. Josh mówi o trzech
ważnych rzeczach:
Jesteś wibratorem
Skąd taka metafora? Mały Josh bardzo chciał wiedzieć, czym
właściwie zajmuje się jego ojciec. Nieraz pojawiał się z nim w pracy, ale
zupełnie nie umiał pojąć, na czym ona polega. Któregoś dnia ojciec Josha, gdy
ten miał około 6-7 lat, próbował mu wyjaśnić, czym się zajmuje. Zapytał syna:
- Widzisz ten stół?
Mały Josh, nieco zniecierpliwiony, przytaknął. A wtedy
ojciec ciągnął dalej:
- Najmniejsze cząsteczki tego stołu są dokładnie takie, jak
najmniejsze cząsteczki w Twoim kolanie. To atomy. I właśnie to badam. Badam
cząsteczki z jakich składa się wszechświat.
Całkiem zgrabne wytłumaczenie, prawda? Jednak wtedy chłopiec
kompletnie nie rozumiał, o co chodzi.
- Jestem taki sam jak stół? - myślał, nie widząc żadnego
podobieństwa.
Dopiero wiele lat później, gdy Josh zaczął występować w
filmach i zmagał się z wieloma emocjami, tremą, nieśmiałością, przypomniał
sobie tą historię. I pomyślał: Dlaczego to drżenie, które wciąż czuję w
środku uważam za coś złego? Przecież to tylko atomy, które we mnie wibrują.
Poczuj się wolny. Cały ten stres, drżenie nóg, to dziwne
uczucie w środku, kiedy czujesz, że przewraca Ci się w żołądku, to tylko
wibracje, zupełnie normalna część życia. Atomy wibrują też w stoliku, na który
właśnie spojrzałeś, w mikrofonie, który trzymasz w ręce i w scenicznych
deskach, na których zaraz staniesz. Uświadomienie sobie, że te wibracje nie są
ani dobre, ani złe jest kluczem. One po prostu są, a my powinniśmy nauczyć się
ich doświadczać, a nie traktować je jako coś strasznego.
Nazwij swoje wibracje
To najzabawniejsza część oswajania ich! Możesz nazwać je
Łuuuu albo Khaleesi
(jeśli oglądasz Grę o tron i to imię kojarzy Ci się z siłą) – jak wolisz! Niech to będzie coś osobistego,
coś co pasuje właśnie do Ciebie. Kiedy będziesz miał przeprowadzić jakąś
prezentację i poczujesz te dziwne wibracje w żołądku, ale powiesz sobie Jestem
Łuuuu!, będzie Ci łatwiej oswoić tą sytuację. Poza tym taki wewnętrzny
okrzyk doda Ci energii.
Przyjmij to, nie ukrywaj
Jak mówi Josh Pais, te wewnętrzne wibracje są paliwem do
podjęcia działania. Napędzają Cię i dają kreatywnego kopa zanim wyjdziesz do ludzi.
Nieśmiałość to też część Ciebie, przyjmij ją i bądź prawdziwy. Im bardziej
chcesz ją gdzieś zepchnąć i stłamsić, tym bardziej jesteś zagubiony. I ludzie
to czują, czują że jest w Tobie coś, czemu nie mogą ufać.
Zresztą, przypomnij sobie jakieś inspirujące wykłady czy
wystąpienia. Nieraz zdarza się, że ktoś jest zdenerwowany, ale i tak wszystkie
oczy i uszy skierowane są właśnie na niego, bo to co mówi, przyciąga. Bo jest
szczere, bo pochodzi z serca.
Warto szukać swojego sposobu na stres. Może akurat ten jest
dla Ciebie. Spróbuj.
Sama miałam ostatnio okazję
prowadzić imprezę kulturalną i kiedy stałam cała stremowana jeszcze przed
wyjściem na scenę, przypomniałam sobie, że to tylko atomy urządzają sobie
dzikie tańce gdzieś w moim brzuchu. Już sama ta myśl pozwoliła mi się
uśmiechnąć i rozluźnić.
Najlepiej posłuchaj całego wywiadu z Joshem Paisem tu:
Usłyszeć te rady od samego Josha – to robi największe
wrażenie.
Josh uczy tej metody na swoich treningach adresowanych m.in.
do artystów. Chwilę po tym, jak umówiłam się z Justyną na ten właśnie tekst,
Marie Forleo, która przeprowadziła wywiad z Joshem (prywatnie jego partnerka),
napisała na swojej stronie na Facebooku, że wideo z wywiadem zebrało najwięcej
komentarzy w całej historii MarieTV. A komentarze są bardzo pozytywne, sam
zobacz. I koniecznie wypróbuj ten sposób przy najbliższej okazji.
Na końcu filmiku jest jeszcze maleńki bonus – dowiesz się,
co możesz robić, by stres trwał zaledwie 7-12 sekund. Tak, to tak krótko, jak
jedna trzecia trwania przeciętnej reklamy. Warto zajrzeć!
Dagmara Kuprian /www.dagonfly.pl
Dagmara Kuprian /www.dagonfly.pl
Zobacz też mój profil na Facebooku
Obserwuj Happyholic na BlogLovin
Jutro to przetestuję. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMnie stresnie zżera na scenie, lubię występować, wręcz uwielbiam. Za to "umieram" ze strachu na każdej rozmowie kwalifikacyjnej. Nie boję się tego co powiem, a raczej co za głupoty do testowania wymyśli kolejny potencjalny szef. Ajajaj. Pozdrawiam :-). Dominika :-)
OdpowiedzUsuńBardzo skomplikowane... Ja nie mam najmniejszych oporów przed wystąpieniami publicznymi i dam wam złota radę: ćwiczyć, mówić, praktykować! Nie ma na świecie człowieka, który by się nie denerwował gdy ma zacząć wystąpienie przed publiką!
OdpowiedzUsuńJa na dobry początek przedstawiam się (bo tu ciężko o pomyłkę) i ucinam sobie krótką rozmowę z salą np. o tym jakie są ich oczekiwania, co już wiedzą - nawiązuję kontakt i ich oswajam. A potem już mówię, a właściwie to rozmawiamy jak znajomi :)
Pozazdrościć :) Ale jak najbardziej zgadzam się, że nie ma to jak wystawianie się na próby i ćwiczenie. Z każdym kolejnym razem jest łatwiej.
UsuńJa niestety też nie jestem mistrzem w wystąpieniach. Zazdroszczę osobom, które mają taką lekkość wypowiedzi... bardzo zazdroszczę. Ja ogólnie mówię normalnie, ale podczas mówienia w szerszym gronie - mówię szybciej (to bym jeszcze zniosła), jąkam się i brakuje mi słów na nazwanie jakiejś rzeczy lub czynności - i wychodzi ' no ten taki, no jak to było..' - nie znoszę tego! ;)
OdpowiedzUsuńRide it ; ) Don't hide it ; ) Świetne rady! Ja tam lubię wystąpienia publiczne, ale i jak każdemu, towarzyszy mi podczas nich stres. Zamierzam nazwać swoje i wibracje i kolejnym razem, czuć się lepiej! I'm shazaaaam. bardzo inspirując tekst! I dzięki Tobie poznałam MarieTV! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiemal poczułam z jaką energią wypowiedziałaś 'shazaaaaam' ;)
UsuńJa zauważyłam, że z nerwów więcej niż zwykle macham rękoma (a normalnie macham i tak bardzo dużo). Stres zawsze był, jest i będzie, ale ja jako swój patent mam patrzenie ponad głowy publiczności, jednak jako nauczyciel nauczyłam się patrzeć na wszystkich oglądających, i wcale nie czuję stresu ;) czasem jak zżera mnie trema to nucę ulubioną i najbardziej pozytywną piosenkę jaką tylko znam ;))
OdpowiedzUsuńGdy stoi się przed większą publicznością podobno pomaga też patrzenie na jedną osobę siedzącą w głębi sali :)
UsuńJejku, mnie na szczęście problem lęku przed wystąpieniami nigdy nie dotyczył. Ale pamiętam raz, nawet się jakoś specjalnie nie stresowałam, ale na środku klasy w czasie praktyk daaaawno temu nagle ciało zaczęło mi sie dziwnie zachowywać - słowa mi się plątały, nie mogłąm mówić "głośno i pewnie" - dziwne uczucie. Od tego czasu rozumiem, że są osoby, które takie wystąpienia stresują i nic na siłę, bo to jednak nie taka bułka z masłem jak mi się wydawało wcześniej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post - mi jako studentce chemii podoba się nawiązanie do atomów ;)
OdpowiedzUsuńW świecie wszystko drga :D
A mi mówili, żeby nago przed lustrem mówić przemówienie i mi pomogło
OdpowiedzUsuńTeż wykorzystuję ten patent z patrzeniem ponad głowy publiczności i świetnie się sprawdza! Polecam każdemu :) Często występuję publicznie i za każdym razem towarzyszy mi jakiś stres, ale teraz ten stres potrafi być motywujący :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł :) Ja praktycznie zawsze stresuje się przed wystąpieniami. Na pewno potrzeba czasu, żeby nauczyć się w jaki sposób sobie z tym radzić. Podstawą jest na pewno odpowiednie przygotowanie, nie każdy może pozwolić sobie na improwizację :) Nie każdego stres też motywuje. Nas z mojej firmy wysłali na szkolenia. Warszawa oczywiście ma ich dużo w ofercie, tak jak inne duże miasta. Poznałam kilka technik ( w tym mówienie do lustra), które mogą się przydać w trakcie wystąpień oraz przygotowań. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. A wiedza na pewno się przyda, nawet tym, którzy nie występują. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ne można zamykać się ze swoim lękiem tylko jeszcze bardziej ćwiczyć i nie poddawać się, nawet jeśli czasami nam się powinie noga :)
OdpowiedzUsuń