Szczęście uchwycone na fotografiach
Postanowiłam zrobić generalne porządki w swoim życiu. Nie wiem dlaczego, ale coś podpowiadało mi żeby zacząć od fotografii. Od wywołania wszystkich wyjątkowych dla mnie zdjęć z ostatniego czasu.
Wiecie sami jak to jest ze zdjęciami. Robimy ich setki, a nawet tysiące. Jedno za drugim. Potem zgrywamy je na komputer, przeglądamy raz czy dwa i tyle. Podczas gdy cały czar zdjęcia zostaje oddany moim zdaniem dopiero na papierze.
Ostatni raz wywoływałam zdjęcia ponad dwa lata temu, więc miałam naprawdę pokaźną ilość folderów do przeglądnięcia. Wybrałam z tego okresu tylko kilkadziesiąt zdjęć. Bo zdjęcia to dla mnie tak naprawdę symbol. Klucz, który otwiera całą plejadę pozostałych wspomnień.
Gdy wreszcie je odebrałam i zaczęłam przeglądać kolejne uchwycone na fotografiach chwile, zalała mnie cała masa ciepłych myśli. W skondensowanym stopniu pokazały mi one w jak fantastycznych wydarzeniach miałam szczęście uczestniczyć. A przede wszystkim przypomniały o ludziach, którzy wnieśli coś naprawdę pięknego do mojego życia.
Teraz pozostaje tylko poukładać je wszystkie w albumie i otworzyć się na zupełnie nowe... fotografie.
My przynajmniej raz do roku wywołujemy zdjęcia. Mam osobny katalog w którym przechowuję te czekające na wywołanie i kiedy zbierze się odpowiednia liczba działamy. Przeważnie te zostawione na dysku rzadko się przegląda a po te w albumie sięgamy często.
OdpowiedzUsuńJa od kilku miesięcy mam zamiar poukładać wszystkie zdjęcia, leżące na dysku w moim komputerze, ale zawsze mi coś wypadało, albo patrząc na mój bałagan, odechciewało ...
OdpowiedzUsuńMusze w końcu się zebrać i wziąć za zrobienie porządku.
Ja czekam na odpowiednią promocję (często są w Empiku czy na Grouponie) i jak tylko trafi się jakaś fajna oferta na wydruk 100 czy 200 zdjęć, działam :)
OdpowiedzUsuńzawsze powtarzam że zdjęcia cyfrowe nigdy nie dorównają tym prawdziwym wywołanym! ja zawsze po każdej dalszej wycieczce wywołuje je hurtowo, wtedy daje do wywołania te z wycieczki i dodaje jeszcze jakieś zrobione w międzyczasie : )
OdpowiedzUsuńJa wywołuję regularnie, ufam tylko papierowi, żaden tam dysk zewnętrzny, pendrive lub CD :) Dodatkowo stosuję kilkudniowy proces eliminacji zdjęć, bo zdecydowanie dawałam do wywołania zbyt dużo podobnych zdjęć (bo każda mina dziecka, każde wydarzenie... ;))
OdpowiedzUsuńU nas są wywoływane jak tylko promocja się trafi i układane w "tonowych" albumach - częściej do nich się sięga niż na komputerze :)
OdpowiedzUsuńmnie tak poszły kiedyś praktycznie wszystkie fotografie z 5 lat, a niedawno przekonałam się do fotoksiążki, piękny kredowy papier i zwarta forma, muszę koniecznie kompletować kolejną ;)
OdpowiedzUsuńSama nie pamiętam kiedy ostatnio wywoływałam zdjęcia a kiedyś przecież robiło to co chwilę. Gdy wywoływało się zdjęcia z klisz zawsze pozostawała do końca ta niepewność jakie te zdjęcia naprawdę wyjdą i czy w ogóle wyjdą.
OdpowiedzUsuńto wielka prawda z tymi zdjęciami! warto też te zdjęcia nie tylko chować w albumach ale też eksponować w pokoju/domu, bo patrzenie na nie napełnia nas pozytywną energią!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie to ujelas :)
OdpowiedzUsuńSkończyłam włąśnie wrzucać zdjęcia do katalogu "wywołać", rzucam oko na blogi i proszę jaki wpis! :) A mam zaległości z 3 lat;) Najlepsze jest to, że jestem fotografem i w sezonie ślubnym co tydzień wywołuję zdjęcia klientom, a moje czekają i czekają.... ;)
OdpowiedzUsuńja mam mnóstwo zdjęć :)) jak mam zły humor przeglądam :))
OdpowiedzUsuńJa to nie wiem ile czasu już się do tego zbieram.
OdpowiedzUsuńOstatnio się noszę z zamysłem wywołania zdjęć, Twój post tylko mnie utwierdził w tym zamiarze :) Pędzę przejrzeć zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOooo tak, to dobry pomysł! Ja ostatnio wywoływałam zdjęcia jak moja córka miała pół roku, a za chwilę kończy 4 lata! Na samą myśl ilości zdjęć do przeglądnięcia trochę mi się odechciewa, ale i tak to zrobię ;) prędzej czy później. Mam nadzieję, że prędzej :D
OdpowiedzUsuńJa swoje zdjęcia często wywołuję. Uwielbiam później układać je w albumach i wracać do nich w każdej chwili.
OdpowiedzUsuńNa rocznicę ślubu rodziców przygotowaliśmy album ze zdjęciami (+ komentarzami) ilustrujący ponad 3 dekady ich wspólnego życia - od czasów narzeczeńskich po tegoroczne wakacje. Miny rodziców, kiedy oglądali go po raz pierwszy, były bezcenne :-) PS. Na co dzień nam sprawdza się rozwiązanie pośrednie, czyli ramka cyfrowa.
OdpowiedzUsuńJA ostatnio zrobiłam podobnie, do moich porządków przyczynił się mój związek, bo nie miałam ani jednego wspólnego zdjęcia w portfelu...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wywołane zdjęcia. Robię to z 2,3 razy w roku i zapełniam zwykle pół albumu. Ekran to nie to samo. Zresztą gdyby się coś stało z elektroniką to nie miałabym żadnych pamiątek, a tak... wszystko uporządkowane, podpisane, idealne na wieczorne refleksyjne wieczory :)
OdpowiedzUsuńŁał! Czyli to działa :) Ja w sumie też nie wiedzieć czemu zaczęłam porządkowanie życia od wywołania zdjęć. Tzn. w zasadzie nie myślałam o tym jako o jakiś życiowych porządkach, ale chyba tak jest, zwłaszcza, że lista kolejnych rzeczy już od dawna domaga się, żeby skreślać kolejne punkty. Jakoś do tej pory raczej postrzegałam swoje działania jako "nadrabianie zaległości", ale "porządkowanie" kojarzy mi się o wiele bardziej pozytywnie. Chyba łatwiej zacząć coś nowego, kiedy ze stare "jest w porządku" ;)
OdpowiedzUsuńPS. Z przyjemnością czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu. Trzymam kciuki!
Dla mnie szczęście to poszczególne momenty, które pojawiają się w naszym życiu nagle i bez wcześniejszych "zapowiedzi" :) Tak samo jest z fotografią. Najlepsze zdjęcia to te zrobione pod wpływem chwili.
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie miałam duże zaległości w wywoływaniu zdjęć.
OdpowiedzUsuńAle udało się je nadrobić :)
Też zdecydowanie wolę papierowe zdjęcia, tu zupełnie inna bajka:)
Uściski
Ja do zdjęć często wracam, tych wywołanych i również tych na dysku. Lubię sobie powspominać :) od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł, żeby zrobić taki duuuży kolaż z ulubionych zdjęć, byłby jak znalazł na ścianę do nowego mieszkania :)
OdpowiedzUsuńTeż staram się co kilka lat wywoływać zdjęcia. Zgadzam się z Tobą, że dopiero te naniesione na papier zyskują swoją wyjątkowość :)
OdpowiedzUsuńJa się zapuściłam w kwestii zdjęć i to bardzo. Ale obiecałam sobie, że wywołam te z ostatnich ośmiu lat (chyba pora rozkręcić jakiś szybki dochodowy biznes :D ). Oczywiście standardowo, kiedy? "Po maturze".
OdpowiedzUsuńZdjęcia - są piękne. Co roku wywołuję 100 najważniejszych i najciekawszych. Tak jest dobrze.
OdpowiedzUsuń