Przebłysk #5 Spacer gdy miasto budzi się do życia
Bielsko-Biała. Niedziela. 7:20.
Pierwsze dźwięki dochodzące z mieszkań na osiedlu. Pierwsze zapachy parzonej kawy. Już nawet nie wiem czy budzą mnie dźwięki dzwonów z pobliskiego kościoła czy promienie słońca wpadające przez okno... Obok łóżka drzemie Niko - najbardziej uroczy pies na świecie (naprawdę - nikt nie przejdzie obok niego obojętnie!)
Zaplatam włosy, wkładam sukienkę i w 5 minut jestem gotowa do wyjścia. Czuję jakąś nieodpartą chęć skorzystania z tego, że mogę zacząć dzień niespiesznym, spokojnym spacerem, gdy wszyscy jeszcze śpią. I skorzystać z tego, że jeszcze nie ma 30-stopniowego upału!
Na zewnątrz nie ma nikogo innego oprócz kilku innych ludzi spacerujących ze swoimi pupilami. Nikogo.
Powietrze jest jeszcze świeże i rześkie. Słońce delikatnie ogrzewa twarz. Nikt i nic mnie nie rozprasza. Co jakiś czas tylko uśmiecham się i witam z innymi "psiarzami". To jest miłe.
Idę, nie myślę o tym która godzina, jak dużo mam czasu. Nic mnie pospiesza. Mój mężczyzna jeszcze śpi. Skupiam myśli, czyszczę umysł. Poznaję okolicę. Zaglądamy z Niko w miejsca, w których nigdy dotąd nie byłam.
Wiem, że to nic nadzwyczajnego, ale dla mnie to był jeden z najpiękniejszych poranków. W mieście, które uwielbiam, a którego nie miałam dotąd okazji podoświadczać w atmosferze totalnego spokoju. Atmosfera, której po prostu nie da się podrobić.
W głowie mam tylko dwie myśli: chcę tu mieszkać i chcę mieć psa. Chcę mieć powód do takich porannych spacerów i tych kilkunastu minut tylko ze sobą samą.
Po chwili przychodzi otrzeźwienie - nie mogę mieć psa. Cały dzień siedziałby sam w domu. Nie wspominając o tym, że nie przygarnia się czworonoga po to, żeby mieć z kim chodzić na poranne spacery. Oczywiste. Justyna - ogarnij się. A jednak chciałabym to jak najczęściej powtarzać...
Może zacznę "wyprowadzać na spacery samą siebie" jak proponuje to Pawlikowska?
No nie wiem. Dziwnie tak plątać się po osiedlu bez żadnego celu. A z drugiej strony chciałabym dojść do takiego momentu, w którym wychodzę sobie z mieszkania bo po prostu mam ochotę sama pochodzić po okolicy. Idę i nie czuję się głupio, że robię to bez żadnego większego powodu. Usiąść na ławce, poczytać książkę. Wciąż nie umiem robić pewnych rzeczy w samotności. A to może być naprawdę wyzwalające doświadczenie - nauczyć się w końcu być z samą sobą.
Czyżby kolejne wyzwanie do podjęcia?
Ta pora jest świetna nie tylko do spacerowania, lecz także do joggingu :)
OdpowiedzUsuńO właśnie, świetny pomysł!
UsuńŚwietne wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńPiękny BOS :) Sama codziennie z takim śmigam na spacery. Nie wyobrażam sobie domu bez psa.
OdpowiedzUsuńA na spacery możesz chodzić z psami schroniskowymi w ramach wolontariatu np. :)
Pozdrawiam.
Takie poranne spacery to na pewno coś cudownego... tylko że ja tak bardzo kocham spać ;))
OdpowiedzUsuńwiem o czym mówisz, zdarzało mi się spacerować o 7 rano, po jeszcze cichej, spokojnej Warszawie. to rześkie powietrze - coś wspaniałego :)
OdpowiedzUsuńa samotne spacery po osiedlu też mają swój urok i nie uważam, że są dziwne - wprost przeciwnie - są wyjątkowe i tyle fajnych myśli przychodzi do głowy :)
pozdrawiam! :)
No wyzwanie nie lada! Dla mnie to bardzo dziwne i trudne doswiadczenie. Lubie byc czasami sama,plany mam zawsze na zrobienie tysiaca rzeczy ale wtedy moje serducho strasznie teskni za moimi dziecmi i nie jestem w stanie nic zrobic! Pomieszanie z poplataniem,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudownie opisane przeżycia. bardzo motywujące.
OdpowiedzUsuńMoim marzeniem jest by wyjść rano z domu usiąść na suchej trawie, zamknąć oczy,.. i siedzieć. tak po prostu. Myślę, że tylko w Central Parku nik by się nie zdziwił na mój widok :)
Swoją drogą Central Park musi być genialny...brakuje mi tak 'luźnych' przestrzeni u nas.
UsuńBielsko...moje miasto:-)
OdpowiedzUsuńmoje już prawie też (mam nadzieję!) :)
Usuńja mam taki powód i kocham go najbardziej na świecie :)
OdpowiedzUsuńMoje kochane miasto! :) co tam osiedla. Ja polecam Ci wybrac te 'zielone' tereny. Straconke, gory oczywiscie. Nowe drozki spacerowe za ostatnim przystankiem 11-stki na Straconce. Błonia, choc te ostatnie sa dosc rychnliwe.
OdpowiedzUsuńOj, jak ja kocham to miasto :))
No proszę! :) Właśnie w sobotę spacerowaliśmy z Niko po Straconce :)
UsuńPolecam wiec isc dlugo w gore, az do lasu, gdzie jest kilka drozek spacerowych. Nie sa one jeszcze takie zatloczone, bo powstaly nie tak dawno temu. To moje i mojej mamy ulubione miejsce na spacery, wyciszenie i rozmowe :))
UsuńJak wychodzisz z książką, to nie wychodzisz sama :)
OdpowiedzUsuńTeż prawda! :)
UsuńPowoli staram się przekonać samą siebie, że nie ma nic złego w samotnych spacerach, kiedy stwierdzam, że to głupie pytam siebie, czy wolę głupio chodzić sama, czy siedzieć w domu i nic nie robić, wybieram jednak wyjście. I mimo że przeważnie czuję się jednak głupio (bo co innego, kiedy chodzi się samemu, bo to Twój wybór, a co innego kiedy nie ma się alternatywy na spacer w towarzystwie) to idę.
OdpowiedzUsuńDlatego lubię biegać, bo nie mam oporów w wyjściu samej biegać, więc kiedy czuję potrzebę ruszenia się z domu po prostu idę pobiegać.
To jest akurat ciekawe, bo jak najbardziej Cię rozumiem. Ale gdyby tak pomyśleć rozsądnie bieganie stanowi w tym wypadku pewnego rodzaju zasłonę przed tym, że robimy coś sami. Bo samotne bieganie jest jak najbardziej ok. Ale już samotne spacerowanie nie. Mimo, że te dwie czynności różni pozornie tylko tempo...
UsuńZawsze mnie to zastanawia, dlaczego bez problemu wyjdę w dresie i w adidasach biegać, a już przed wyjściem w wolniejszym tempie i w "normalnym" ubraniu coś mnie powstrzymuje. Co swoją drogą jest dziwne, bo z kolei w normalnych okolicznościach za nic na ulicy nie pojawiłabym się w dresie i bez makijażu :).
UsuńSama często mam takie opory, ale staram się pamiętać, że najprawdopodobniej nie spotkam żadnego z tych ludzi ponownie i nie powinno obchodzić mnie co sobie pomyślą. I tak pewnie nie zwrócą na mnie uwagi :) Wyszłam so parku, który mam kilka minut od domu i czytałam książkę na ławce, zupełnie sama, było swietnie i z pewnością to powtórzę :)
OdpowiedzUsuńTeż o poranku mam takie pielgrzymki. Jeszcze jak latem sprawia mi to wyjątkową radość, tak zimą juz nie koniecznie. Ale nie ma przebacz...Pies potrzebuje ruchu.
OdpowiedzUsuńZawsze można wyprowadzać te schroniskowe :) Albo się rozejrzeć czy sąsiedzi nie mają jakiegoś do wyprowadzania :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam poranne spacery, chociaż nie mam psa. Mam ten przywilej, że tuż obok mojego osiedla jest jezioro a wokół niego las. Jeśli będziesz miała kiedyś szansę, odwiedź las o tak wczesnej porze - najlepsze uczucie na świecie!
OdpowiedzUsuńTakie poranne spacery zapamiętuje się na długo. Na studiach pracowałam w różnych knajpkach, pamiętam jedną wyjątkowo dobrze, pracowałam tam latem. O 6 rano jechałam tramwajem z kawą, zawsze cieknącą z termicznego kubka, lubiłam obserwować współtowarzyszy podróży, niewyspane oczy, ziewające twarze, jazda tramwajem była jak wybudzanie się ze snu, taki etap przejściowy. A potem, gdy wysiadałam, następował mój ulubiony moment. Krakowski rynek wcześnie rano, to coś pięknego,szczególnie latem. Kafejki, sklepy, piekarnie przyjmują dostawy, rozsuwają się bramy, otwierają drzwi, okna. W powietrzu unosi się zapach świeżego pieczywa. Kwiaciarki podlewają obficie swoje kwiaty, przez co tworzą się małe kałuże, w których pięknie odbija się wschodzące co raz wyżej słońce. Panuje pewna krzątanina, troszkę jeszcze spokojna i senna, w niczym nie podobna do turystycznego harmideru, który zaczyna zaledwie godzinę później. Warto tego doświadczyć. Takie poranki dają mnóstwo kreatywnej energii na cały dzień. Aj, ale się rozpłynęłam we wspomnieniach przez Twój wpis :)
OdpowiedzUsuńA ja rozpływam się czytając Twój komentarz..piękna sprawa.
UsuńByłam raz w BB i rzeczywiście, mnie również tak bardzo spodobało się to miasto, że mogłabym rozważyć zamieszkanie w nim :)
OdpowiedzUsuńBycie samej ze sobą jest super. Jestem w szczęśliwym związku, nasze rodzinne domy są od siebie oddalone o duuużo kilometrów, co sprowadza się do rozłąk. Pierwsze rozłąki były dla mnie tragedią, teraz nie są, umiem żyć sama ze sobą, obejrzeć serial, przeczytać książkę, pójść na spacer, wyjść pobiegać. Kiedyś potrzebowałam do szczęścia innych ludzi. Teraz potrafię uszczęśliwić się sama, kiedy zachodzi taka potrzeba.
OdpowiedzUsuńSpacery z rana są super, miasto budzące się do życia też. Dlatego jestem na "tak" jeśli chodzi o poranne spacery, świetna sprawa!
Niedaleko Bielska jest Międzybrodzie Żywieckie też bardzo ładne miejsce- polecam:) (można kolejką wjechac na górę Żar).Mam tam rodzinę więc często bywam.
OdpowiedzUsuńTo świetny pomysł, ale niestety jak zawsze przejdzie mi myśl, żeby wstać rano i pospacerować czy pobiegać, szybko ucieka, bo wolę siedzieć w domu i zawsze włączam komputer. Powinnam zrobić jakieś limity na Internet, wyjść wreszcie, w końcu mam niedaleko park miejski.
OdpowiedzUsuńMoże spacer w sobotę na targ i kupowanie świeżych owoców i warzyw na śniadanie też się liczy? Można by połączyć przyjemne z pożytecznym. Twój pomysł ze wyzwaniem spacerowym to będzie coś - tylko ja wybrałabym wieczorne spacery. Po prostu wolę relaksować się po dniu pracy. Pozdrawiam!
Ja też mam chyba problem z samotnością... ale poranne bieganie kocham, ładuje na cały dzień :)
OdpowiedzUsuńPolecam samotne spacery. Czytanie książki w parku, odpoczynek na trawie, przejażdżka rowerem, obserwowanie przechodzących obok ludzi. Mnie to bardzo relaksuje. Lubię spędzać czas sama ze sobą. Kiedyś to był dla mnie problem, dziwnie było wychodzić gdzieś samej, a teraz to jeden z moich sposobów na relaks. Studiuję w Bielsku i bardzo podoba mi się to miasto. Jest klimatyczne i takie...w sam raz. Jest teatr, kino, piękne kamienice... Może końcem roku spełni się moje marzenie i zamieszkam w Bielsku.
OdpowiedzUsuń