Podstawy szczęścia - czyli o tym jak zaczynam od początku
Przez ostatnie tygodnie nie było mnie wcale, lub było mnie znacznie mniej tutaj - na blogu. Z jednej strony oczywiście ze względu na wyjazd nad morze, ale też muszę przyznać duże znaczenie ma doskwierający mi ostatnio zły nastrój.
Długo nie chciałam nic na ten temat pisać, bo po pierwsze nie przepadam za użalaniem się nad sobą, a po drugie jednak ten blog z zamysłu powinien inspirować do pozytywnego życia, zmian. Jednak coś we mnie pękło i zauważyłam, że problem staje się coraz większy. Mam nadzieję, że to tylko wiosenna chandra. Tak czy tak postanowiłam zacząć batalię o lepsze wewnętrzne samopoczucie. I będę musiała zacząć od kompletnych podstaw, od początku.
Sama wiedza na temat szczęścia i sposobów jego osiągania nie jest niestety żadnym gwarantem na jego utrzymanie. W ostatnim czasie miałam w głowie tysiąc pomysłów na to, jak poprawić sobie humor ale...zwyczajnie nie miałam na to ochoty i energii. Utknęłam w jakimś martwym punkcie. Rozklejałam się przy zwykłym sprzątaniu, podczas łażenia po centrum handlowym, leżąc w łóżku i nie mogąc zebrać się do żadnego działania.
Nie chcę tak dalej. Postanowiłam działać. I w zasadzie od początku uczyć się tego jak być bardziej szczęśliwym i zadowolonym z życia człowiekiem. Teoretycznie nie powinno to być trudne bo jestem w naprawdę dobrym momencie swojego życia - wszystko bardzo dobrze się układa. Problem tkwi w czymś innym, we mnie. W tym jak i co o sobie myślę, w tym jak przestałam dbać o swój rozwój, o swoje wnętrze. W tym jak przestałam odnajdywać się w codziennych czynnościach.
Dlatego zaczynam od kompletnego początku. I postaram się o tym wszystkim jak najczęściej pisać. Większość wpisów w najbliższym czasie będzie zatem dotyczyła podstaw, powtarzając różne treści, które postaram się odkryć zupełnie na nowo. Mam nadzieję, że dla was będą to ciekawe teksty, a dla mnie motywacja do tego, by wreszcie ruszyć z miejsca i zostawić za sobą poczucie beznadziejności i apatię.
Od czego zacznę? O tym przeczytacie już bardzo niedługo...
U mnie też ta wiosenna chandra nie chce ustąpić. Zwalam wszystko na pogodę, ale czuję że to coś jednak we mnie;/
OdpowiedzUsuńBez czytania postu rzpoznaję tutaj port na małe łodzie w Gdańsku hehe ;) Fajny wpis btw.
Usuńzupełnie szczerze: uwielbiałam twojego dawnego bloga. ale po dzisiejszym wpisie... nie tego się oczekuje. oczywiście wiem, że jesteś człowiekiem, tak jak każdy z nas, ale mimo wszystko to jest oparte na tej samej zasadzie na której sądzę że nie powinno się witać w pierwszym wpisie swojego bloga, tylko pisać :) działać, nie gadać o działaniu. nie ubieraj niechcieja w ładne słowa. ale trzymam kciuki. nie musisz publikować tego posta, zrozumiem.
OdpowiedzUsuńJeśli czegokolwiek oczekujesz to już jesteś na złej drodze ;)
UsuńIdealny czas na takie tematy! Mnie ostatnio też dopada jakaś chandra, nie wiem czy to przesilenie wiosenne czy przytłoczenie obowiązkami, jestem postrzegana jako pozytywna osoba i próbuję się tak zachowywać, przez co jest mi chyba jeszcze ciężej to znosić. Życzę dużo pozytywnego myślenia, chęci do działania i oczywiście czekam na nowe wpisy z niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńHej, może trzeba częściej powinniśmy przypominać Ci, jak bardzo jesteś super? :) Jeśli jesteś w dobrym momencie życia i teoretycznie wszystko powinno być ok, może ta teoria się u Ciebie sprawdza: http://bit.ly/1OwcE27 - dla mnie to było dość odkrywcze podejście. A że też ostatnio pogubiłam się w codziennych czynnościach, chętnie poczytam te kolejne wpisy! Powodzenia w powrocie do formy :) X
OdpowiedzUsuńJusta, trzymam bardzo kciuki, sama siedzę w takiej ciemnej dziurze, więc powoli wyjdźmy razem z tego marazmu :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńI powiem Ci szczerze, że pisząc o tym pomożesz sobie a także wielu innym osobom które Ciebie czytają :)
Być może to wiosenna chandra, więc nie warto się tym denerwować. Życzę szybkiego powrotu do radości :)
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy z tą całą chandrą... U mnie od ponad miesiąca ciągle coś... Zablokowałam się do życia, do odczuwania dobra, które mnie otacza. Ale ja czuję, że u mnie to mija. Więc i u Ciebie będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niczego nie mamy na zawsze - ani szczęścia ani zdrowia ani urody. Trzymam kciuki, żeby szczęście i radość życia powróciły i czekam na wpisy, bo mi tez sie przyda powrót do rozwoju wewnętrznego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJestem na bardzo podobnym etapie zycia... czasami tylko nie wiadomo gdzie zaczac... czekam na kolejne wpisy, ktore mam nadzieje bede bardzo inspirujace ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale cię rozumiem, walczę z chandrą już nie tylko wiosenną, ale niedawno postanowiłam w końcu coś ze sobą zrobić, zaczęło się od szybkiej zmiany zewnętrznej, mianowicie zmiany fryzury. Natomiast zmiany wewnętrzne zajmują o wiele więcej czasu. Robię postępy powoli, ale jednak zawsze to postęp. Tobie również życzę powrotu radości życia! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Zmiany zewnętrzne też są bardzo dobre dla zmian wewnętrznych! :)
UsuńJestem w podobnym miejscu obecnie... I chętnie poczytam o podstawach :) Żeby na nowo się zmotywować! :) Powodzenia <3
OdpowiedzUsuńI chyba na to właśnie czekałam, na takie poznawanie tematu szczęścia od podstaw. Czekam więc na nowe posty i żałuję, że nie napisałaś uż od razu, dzisiaj... :)
OdpowiedzUsuńZa to dzisiaj już jest! :)
UsuńCzekałam na kolejnego posta i przeczuwałam, że będzie on nieco inny. A po tym wpisie w odróżnieniu od Anonimowego z wczorajszego komentarza uwielbiam Twojego bloga jeszcze bardziej. Cieszy mnie to, że pozostajesz w zgodzie ze sobą - jeżeli przychodzi gorsze samopoczucie, jasno o tym mówisz. Wydaje mi się, że nadal działasz, tylko najwyraźniej "okoliczności wewnętrzne" się zmieniły i musisz odkryć pewne rzeczy na nowo. Tak to widzę :)
OdpowiedzUsuńPoza tym chętnie wrócę do podstaw, bo dopada mnie chyba podobny stan, a wiedzy też mi nie brak. Może jakoś podpatrzę u Ciebie w czym rzecz i jak mogę sobie z tym poradzić :)
Trzymam kciuki!
Popieram, Happyholic to teraz dla mnie blog z jeszcze bardziej ludzką twarzą. :)
UsuńNie wierzę w ludzi wiecznie szczęśliwych, szczęście to rytm, przychodzi i odchodzi, czasem robi nam od siebie dłuższą przerwę i trzeba o nie zawalczyć. Sama też trochę tak ostatnio się czuję.
Dzięki dziewczyny!
UsuńJestem bardzo ciekawa Twoich kolejnych wpisów, jak wychodzisz z doła. Mnie też ostatnio dopadł, nic mi się nie chce, nie czytam książek, nie piekę ciast, nie ćwiczę, nie piszę nic na blogu, mam ochotę wszystko rzucić i uciec gdzieś. Ale wiem, że tak się nie da. Razem damy radę. W kupie siła :-)
OdpowiedzUsuńNo to trafiłaś z tematem idealnie. Mnie chyba też dopadła wiosenna chandra, na dodatek mam wrażenie że wpadłam w dół głęboki jak nigdy. Mam nadzieję ze Twoje posty będą mnie dopingować w powolnym (ale mam nadzieję skutecznym) powracaniu do szczęścia i pewności siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też mam taką nadzieję! :)
UsuńPrzesyłam Ci moc pozytywnej energii ! Wierzę, że rozprawisz się z ze złym samopoczuciem. Może coś jest w powietrzu jak to mówią, bo ja również przez chwilę miłam gorszy czas i od wielu osób słyszę, że jest im źle. Będę śledzić kolejne posty i wierzę, że będą one pomocne i oczyszczające głównie dla Ciebie. Pozdrawiam bardzo ciepło.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i dla mnie i dla paru innych osób. Bo coś faktycznie ostatnio jest nie tak...
UsuńU mnie ostatnio z tym szczęściem też kiepsko... ale u mnie to chwilowe, bo związane z PMS. Jestem nieszczęśliwa, nic nie jest zrobione, żadne plany nie mają sensu, nikt mnie nie lubi itp., ale już za niedługo... :) mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że u Ciebie również! Pewnie to chandra, a chandra przechodzi. Będzie mnie cieszył każdy Twój wpis, nie ważne, że o podstawach - każdy kiedyś musi zacząć, a niektórzy muszą do tych podstaw wrócić. Pozdrawiam i ściskam ciepło!
OdpowiedzUsuńBęde śledzić z uwagą, ama tez jestem w takim martwym punkcie.
OdpowiedzUsuńO widzisz. Mnie też ostatnio dopadło. Napisałam o tym posta: http://zapasczasu.pl/szare-dni-czyli-wyznania-osobiste/
OdpowiedzUsuńi powiem Ci, że odzew był niesamowity. Uważam, że pokazywanie swojej "ludzkiej twarzy" sprawia, że czytelnicy bloga bardziej Ci ufają, bo wiedzą, że nie jesteś jakimś cyborgiem. A to krzepi. Mnie na ten przykład mega wkurzają "autorytety", które nie przyznają się do żadnych ludzkich odruchów.
Mnie w tym roku nie dopadła wiosenna chandra ale zgadzam się z przedmówcami - szczęście przychodzi i odchodzi, też czasem mam takie orkesy, że wszystko układa się jak powinno a jednak humor nie dopisuje, nic się nie chce, brakuje motywacji i energii. Myślę, że to minie i tego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ostatnio wiele ludzi jest na jakimś zakręcie. Sama miałam ostatnio podobny kryzys, ale staram się z tym walczyć.
OdpowiedzUsuńSama jestem teraz na podobnym zakręcie, więc tym chętniej poczytam, jak Ty sobie z tym radzisz, by do puli własnych pomysłów na "dalej" dołożyć inne.
OdpowiedzUsuńI jak to już ktoś napisał, teraz jesteś dla mnie jakby prawdziwsza :)
Czekam więc z niecierpliwością na kolejne posty :)
Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu tego postu - możliwe, że masz niedobór witaminy D, omega3 - przyczyna obniżenia Twojego nastroju być może jest prozaiczna i łatwa do naprawy. Nie znam Twojego bloga, to pierwszy wpis, jaki przeczytałam, ale bardzo mi się spodobał - jest szczery, prawdziwy. Trzymam kciuki i z chęcią poczytam o podstawach w dążeniu do szczęścia. Pozdrawiam i powodzenia.
OdpowiedzUsuńWiesz Justyna... u mnie też są wahania nastrojów, ale to ze względu na pogodę, która również nie jest typowo majowa. 3maj się ciepło i pisz więcej! :)
OdpowiedzUsuńZdarza się nawet najlepszym! Powodzenia :*
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama, też na wiosnę poczułam się nie najlepiej, też bez konkretnego powodu. Walka jest ciężka, ale możliwa do wygrania. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem to zaczynanie od początku i wychodzenie z cienia. Powodzenia:-) Małgorzata
OdpowiedzUsuńWiesz, jestem stałą, cichą Czytelniczką. Muszę jednak przyznać, że od jakiegoś czasu nie czułam się dobrze na Twoim blogu - widać było, że jest Cię mniej, że jakoś coś nie styka, nie odnajdowałam Ciebie w Twoich wpisach. Dobrze, że powiedziałaś, co Ci leży na wątróbce - bo to naprawdę było widać, że coś się zmieniło, a masz tutaj masę cichych, wiernych przyjaciół, którzy chętnie pomogą. :) Nawet jeżeli blog ma być o szczęściu to przecież nikt z nas nie jest szczęśliwy cały czas - pokazanie tego, jak można powrócić do szczęścia, gdy nastrój siada to też jakiś aspekt samego szczęścia i wspaniale uzupełni Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńTeż mam ostatnio doła, trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że obie sobie poradzimy. :)
Dziękuję...naprawdę :)
UsuńTrzymam kciuki za to, by powolutku wyszło słońce. Czasem tak to jest, że niby wszystko jest dobrze, ale człowiek czuje, że coś go ogromnie smuci, denerwuje, byle głupota powoduje łzy i kompletną rozsypkę. Pisałam kilka tygodni temu u siebie post o tym, że wiosną też można mieć doła, podczas gdy wszyscy zadowoleni i uśmiechnięci wybierają się na jogging we fluorescencyjnych adidaskach i nowych sportowych koszulkach.
OdpowiedzUsuńMoże właśnie o to chodzi, by zacząć od malutkich rzeczy, przypomnieć sobie co jest fajne i... dać sobie troszkę luzu, pozwolenia na rozleniwienie, taką nie-gonitwę...
Ślę uściski i pozytywne myśli, J :*
"Zdarzają się momenty, w których człowiek czuje się pusty i zniechęcony. Takie momenty są bardzo pożądane, gdyż oznaczają, że dusza podniosła kotwicę i żegluje ku odległym obszarom. To jest zawieszenie: gdy stare odeszło, a nowe jeszcze nie przyszło." - Nisargadatta Maharaj
OdpowiedzUsuń