Podkolorowane życie - tak czy nie?

Jedną z najlepszych inspiracji dla wpisów są dla mnie rozmowy z innymi ludźmi. I tak oto podczas przerwy śniadaniowej w pracy (choć mogłabym przecież napisać lunchu czy nawet brunchu) z chłopakami, padł temat presji, jaką obecnie narzuca na nas zewnętrzny świat.

Wszystko jest w końcu tak idealne. Każdy wrzuca na swoje profile społecznościowe tylko najlepsze fotki, ukazujące estetycznie podane posiłki jak z magazynu kulinarnego, bycie fit o każdej porze dnia, cudowne podróże, nieziemskie imprezy itd. Każdy przedstawia jakiś skrawek swojego życia, często bardzo mocno podkoloryzowany i tym sposobem wszyscy narzucamy sobie faktycznie jakiegoś rodzaju presję - by tak żyć, albo przynajmniej udawać, że żyjemy.

O ile przyjemniej byłoby się czasem dowartościować, widząc, że nasi znajomi jedzą zwykłe obiady, chodzą po domu w dresach i rozrywki, które gdzieś tam rzucają się w oczy, to tylko fragment szerszej, bardziej zwyczajnej rzeczywistości.

Z drugiej strony serce podpowiada mi, że to fajne, gdy staramy się pewnym rzeczom w naszym życiu nadać jakąś wyższą rangę i jakość. Tak jak wspominałam wam w którymś z wpisów, jednym z moich ulubionych rytuałów są ostatnio sobotnie śniadania, podczas których zawsze staram się przygotować coś specjalnego i razem z M. delektować się tym wolnym czasem relaksu. 

Pytanie tylko, czy powinnam wrzucać na swój profil zdjęcia naszych weekendowych śniadań, z ukrytym dopowiedzeniem, że tak jemy codziennie? Kogo może zainteresować to, że w większości pozostałych dni mam 2 minuty na zrobienie kanapki i zazwyczaj jest to zwykła buła z szynką i serem. A może jednak takie prawdziwe, zwyczajne życie nie byłoby jednak tak nieciekawe jak nam się wydaje? 

Nie mam jakiejś jednoznacznej opinii w tej kwestii. Może też dlatego, że jednak moje profile raczej świecą pustkami, niż zalewają obserwatorów kolejnymi naciągającymi rzeczywistość fotkami. A może prawda jest brutalna i po prostu nie uważam by moje dania czy przeżycia były na tyle ciekawe, by gdzieś je publikować? Obecnie wszyscy wrzucają tak odpicowane, piękne fotografie, że ciężko pokazać coś fajnego ze swojej strony. A może powody są jeszcze inne?

Patrząc na to z zupełnie innej perspektywy - wiem, że fajnie jest inspirować innych - szczególnie, jeśli faktycznie robi się w życiu coś, co warte jest podzielenia się z innymi ludźmi. I może właśnie takie relacje ze swojego życia - pokazywanie sposobów spędzania czasu czy ogólnej celebracji różnych drobnych momentów, mogą skłonić kogoś do wprowadzenia większej dbałości o takie detale i cieszenie się z nich. Mogą kogoś zainspirować.

Prawda pewnie jak zawsze jest gdzieś pośrodku. 

Mam jednak wrażenie, że gdzieś się w tym wszystkim gubimy. Tworzymy jakąś osobną, żyjącą obok nas wizję podkoloryzowanej rzeczywistości, zamiast szukać i cieszyć się drobiazgami, które przytrafiają nam się w tym zwykłym, prawdziwym życiu. Fajna rozmowa z przyjacielem (nie na odświętnym obiedzie z trzech dań, przystrojonych jadalnymi kwiatami, ale np. przy szklance z paluszkami), poranne wylegiwanie się w łóżku pod swoją zwyczajną kołdrą (bez wszystkich gadżetów i zdobień robiących dodatkowy klimat na zdjęciach) czy wspólne oglądanie ze swoim chłopakiem "Jeden z dziesięciu" i zacięta walka na pytania. 

Tytułowe pytanie wpisu pozostaje otwarte. Ilu ludzi, tyle pewnie odpowiedzi i przemyśleń w tym temacie. Dobrze jest inspirować, dobrze też byłoby zobaczyć, że inni żyją tak samo zwyczajnie jak my i naprawdę możemy trochę odpuścić. Jeśli każdy myśli, że nie dorównuje w jakimś tam obszarze do obecnych standardów, to rodzi to absurd i paradoks. Może fajnie byłoby czasem dać innym do zrozumienia, że naprawdę nasze codzienne życie nie jest idealne i perfekcyjne i większość z nas w niczym nie odstaje od reszty? 

Może po prostu trochę wyluzujmy. 

Ten wpis oczywiście nie mógłby się obejść bez jakiegoś zdjęcia 'szarej rzeczywistości' z przymrużeniem oka, dlatego macie poniżej świetny przykład z życia wzięty. Oto moja wieczorna stylówka z podróży do Rzymu. Na pewno na blogu pokazywałam wam piękne, klimatyczne zdjęcia Wiecznego Miasta, skrywającego się powoli w ciemnościach, mieniącego się światłami lamp itd.

Podczas gdy tak całkiem, całkiem szczerze: wieczorem zrobiło się tak cholernie zimno, że musieliśmy wspólnymi siłami wykombinować coś z niczego, bo zamarzłabym w swoich japonkach. Stąd ekstrawaganckie połączenie grubych szarych skarpet i balerin a do tego piękne wzorzyste spodnie, sweter w jeszcze innym kolorze i ja! Wyznaczałam tego dnia trendy. Nie muszę chyba dopowiadać, że na domiar złego złapała nas w drodze do naszego hotelu tak ogromna ulewa, że wylewaliśmy wodę z butów i generalnie nie potrafiliśmy znaleźć na sobie suchego miejsca.

Może już jednak dosyć tej prawdziwej, prawdziwej rzeczywistości, co ;-)?

Komentarze

  1. Boże, oby w końcu ten internetowy świat zaczął świecić normalną codziennością...Nie przeczę, że te wszystkie odpicowane zdjęcia są piękne i czasem warto się zainspirować, by raz na jakiś czas zjeść starannie przygotowany posiłek w pięknej oprawie. Ale kto ma na to czas codziennie? Jeśli ktoś taki jest to- zazdroszczę. Znam osobiście dziewczynę, która na instagramie i snapchacie stworzyła sobie swój świat i mimo, że na studiach jadła na obiad jogurt albo chleb tostowy, bo był dłużej świeży, teraz jest kucharką, idealną Panią Domu, dziewczyną, studentką, fotografką i wszystkim...po prostu straszne, bo nikt jej w rzeczywistości nie poznaje, że to ta z insta.
    Dziwić się, że tyle osób ma problemy z akceptacją siebie jak co dzień obserwują idealne światy , idealnych osób z idealnym życiem... A Twoja stylówka w Rzymie- wymiatacz! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne zdjęcie! Nie ważna stylowa, grunt, że ciepło! Nie dajmy się zwariować podrasowanej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  3. A właśnie wczoraj o tym myślałam ;) Ciężko jest się przebić nawet z ważną treścią na insta bez " odpicowanych" fotek, najczęściej odbiegajacuch od rzeczywistości ;) Czy wszystko musi być poprawiane przez programy graficzne? Dla mnie to jednak trochę oszustwo ( choć bardzo estetyczne i cieszące oko) kiedy ktoś poprawia zieleń trawy, nasycenie zachodu słońca itd Niedługo nikt nie będzie już pokazywał jak Naprawdę wygląda XXI w realu

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak napisałaś- prawda kryje się gdzieś pośrodku. Bo z jednej strony mamy się rozwijać, celebrować piękne chwile, np. zgodnie z feng shui otaczać się "motywacjami", które mają być wizualizacją kolejnych sukcesów i szczęśliwych momentów w naszym życiu, z drugiej zaś każdego dnia mierzymy się ze ścianą doskonałości świata, który jest tylko na pokaz i ma niewiele wspólnego z realnym życiem. Mam jeszcze takie przemyślenie- to ludzie, którzy podwyższają poprzeczkę i poziom pracując nad zdjęciami doskonałymi dyktują trendy, budują marketing. I nie ma w tym nic złego :) W końcu nikt nie każe nam się dostosowywać do tej "doskonałości". I nie dziwi chęć pokazania jedynie idealnych kadrów- w końcu kto z nas wybierze zdjęcie w przemoczonych frotkach i baletkach zamiast siebie w- tu wstawmy dowolny opis wymarzonej kreacji- na tle morskich fal, i takie powiesi na ścianie jako pamiątkę z podróży ;) Ściskam i dziękuję za rozważania o "normalności"!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam, że kiedyś też się wściekałam na te wszystkie podrasowane zdjęcia. A potem sobie jednak uświadomiłam, że to ode mnie tak naprawdę zależy co widzę. Jeśli zaobserwowałam profile z takimi, to znaczy, że to działa. Pewnie są tysiące takich co pokazują rzeczywistość, ale to nie one przykuły moją uwagę.
    Teraz już się nie wściekam, tylko inspiruję. Dzięki Instagramowi na pewno jem ładniejsze posiłki, może nie zawsze, ale bez tego nie chciałoby mi się w ogóle np. upiększać kanapek :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrząc na zdjęcie, przypomniała mi się historia kiedy miałam nowe, piękne i pachnące mieliski, które... obtarły mnie OKROPNIE. Dlatego w pierwszym napotkanym Rossmannie kupiłam parę (białych!) skarpetek i tak wracałam do domu: ładna sukienka, fajne buty i białe, sportowe skarpety do kostki! Tak, widziałam te spojrzenia ale chciało mi się śmiać z całej tej sytuacji niż płakać nad swoją "niedolą" i marnym outfitem ;)
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze te piękne zdjęcia traktowałam jak inspirację, a nie jak przymus idealnego życia :). Może dlatego, że lubię swoje życie i nie odczuwam presji jego zmieniania na siłę. Takie jakie jest - jest całkiem ok :).

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mam tego problemu. zarówno na instagramie czy na blogu piękne, stylizowane i odpicowane zdjęcia przeplatają się z tymi codziennymi, zwykłymi, niedoskonałymi, które nawet można by nazwać zrobionymi naodwalsie. w necie jak w życiu. czasami się wystroję i zrobię perfekcyjny makeup a czasami wychodzę w poplamionym dresie i ze sterczącymi na wszystkie strony włosami. nie trzeba wybierać. można mieć i jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szanuję swoich czytelników i traktuje ich poważnie, dlatego staram się by zdjęcia na blogu były z jednej strony ładne, ale również, by nie przekłamywały rzeczywistości. Nie idę do sklepu i nie kupuję specjalnie rogalików i kwiatów, by pisać jakie piękne śniadanie jadam. Bardziej staram się, by zdjęcia odpowiadały temu co jest w poście i by były przyjemne dla oka.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam problem nie tyle ze zdjęciami, co z ich przekazem. Nie lubię, jak ktoś pokazuje stylizowane, wymuskane zdjęcia jako te codzienne, zrobione pod wpływem chwili. Albo jak ktoś raz na ruski rok zrobi śliczne danie i lansuje je jako swój standardowy posiłek.

    OdpowiedzUsuń
  11. A już po woli zaczynałam myśleć, że tylko ja przekładam wygodę i dobre samopoczucie ponad modę, stylówę itp. Super zdjęcie, pokazuje prawdę na temat wycieczek, bo jeśli chcesz zwiedzić dużo nie dasz rady tego zrobić w obcisłej sukience i na szpilkach, a los czasem dodatkowo nam to utrudnia (zimnem i deszczem ;))Fajnie też czasem usłyszeć, że pogoda na wymarzonych wakacjach nie zawsze była idealna, że buty obtarły, że dzieją się normalne rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama ostatnio odniosłam wrażenie, że Internet jednak nie pokazuje dokładnie tego, jak wygląda nasze życie w rzeczywistości. Coś się we mnie ruszyło,usunęłam instagrama- czułam, że zaczyna on być jednak trochę na pokaz. A w końcu nie o to chodzi:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny świetny wpis :) oglądałam ostatnio zdjęcia, które mam na telefonie - jest tam wiele momentów w których czułam się świetnie, mam je tam zatrzymane dla siebie i bardzo lubię je oglądać - z całą mocą mogę wtedy odczuć jak pozytywnie jest w tym życiu - złych momentów nie utrwalam ;p Mogę powedzieć, że zdjęcia ludzi mało mnie interesują...albo inaczej - mało jest interesujących zdjęć ludzi, chyba że ktoś typowo zajmuje się fotografią, to tam można szukać ciekawych ujęć "tematu" pt. człowiek. Co do zdjęć - to mam ostatnio taką rozkminę - że wracamy do pisma obrazkowego - jak jaskiniowcy ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że wszystko zależy od tego, w jaki sposób podchodzimy do tej "społecznościowej" rzeczywistości. Trzeba mieć gdzieś z tyłu głowy świadomość, że zdjęcia, które oglądamy to tylko wycinek prawdy i pewnie na niejednym blogerskim stole ta bułka z szynką i serem gości (między innymi na moim). :) Wydaje mi się, że nasze konta w tego typu serwisach powinny służyć przede wszystkim nam samym - jako zbiór pięknych chwil czy możliwość pozostania w kontakcie ze znajomymi. Dopóki środek nie przesłania nam celu jesteśmy na dobrej drodze.

    A swoją drogą Twoja stylówka świetna i bardzo życiowa, jak tak bardzo często wychodzę do osiedlowego sklepu bo nie chce mi się zakładać butów, które musiałabym sznurować. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. You look lovely! Such good replicas! x

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty