Krok piąty: Zmuszenie swojego wewnętrznego lenia do działania

Głównym problemem przy wyjściu z wewnętrznego chaosu jest często pogrążenie się w pewnego rodzaju marazmie. I lenistwie. W łóżku wcale nie jest aż tak cudownie, ale po prostu nie chce się z niego wyjść. Coś by się nawet chciało zrobić, planowanie tego jest nawet przyjemne. Ale mija godzina za godziną, minuta za minutą a dalej nic sensownego nie udało nam się zrobić. Jak wyrwać się z takiego letargu?


Najczęściej wcale nie trzeba bardzo dużo, żeby zebrać się do działania. U mnie zazwyczaj potrzeba do tego trzech kroków:

1. Wykąpanie się, ubranie, przygotowanie się jak do wyjścia

Najgorsze co mogę zrobić, to zostać cały dzień w pidżamie. Normalnie to wyjście do pracy motywowało mnie samo w sobie do takich działań, bo do biura po prostu trzeba się zebrać. Ale kiedy jestem w domu też staram się jak najszybciej rano zjeść śniadanie, wziąć prysznic, ubrać się, ogarnąć włosy itd.

Już jest dużo, dużo lepiej.

2. Krótkie ogarnięcie mieszkania

Nie potrafię pracować, ani w ogóle robić niczego sensownego gdy mam niepościelone łóżko czy jakieś rzeczy porozwalane po pokoju. Mój drugi krok to zawsze ekspresowe ogarnięcie mieszkania. Porządkuję łóżko, przestrzeń, odkurzam jeśli widok kurzu na podłodze mnie denerwuje (a denerwuje prawie codziennie), odnoszę kubki i talerze do kuchni. I w zasadzie tyle.

Teraz jest jeszcze lepiej!

3. Włączam sobie ludzką tresurę czyli licznik Pomodoro

Wolałabym oczywiście sama z radością zrywać się do działania, bez pomocy tego typu sztuczek, no ale samo z siebie nie bardzo to działa. Dlatego nie mam już żadnych oporów i męczę samą siebie licznikiem Pomodoro. I już po 2-3 minutach jestem sobie każdorazowo niesamowicie wdzięczna, że to zrobiłam!

Najgorzej jest rzecz jasna z pierwszą czynnością. Każda kolejna nakręca się, przynajmniej u mnie, siłą rozpędu. Nie korzystam z licznika w standardowy sposób. Odmierzanie 20 czy 25 minut w przypadku rzeczy, którymi się zajmuję nie ma większego sensu, bo nad niektórymi wolę spędzić dużo więcej czasu i wcale nie mam ochoty na przerwę. Licznik służy mi tylko i wyłącznie do tego, żebym zaczęła coś robić.

Jestem tak zabawnie skonstruowana, że niesamowicie działają na mnie takie zewnętrzne (a tak naprawdę wewnętrzne - bo w zasadzie kontroluję sama siebie) motywatory. Uwierzcie mi, że nigdy nie opuściłam zajęć na siłowni, na które się zapisałam, gdyż tak bardzo denerwowała mnie wizja czerwonej kropki za nieobecność, która będzie widniała na moim profilu. Brrrr.

I podobnie jest z licznikiem. Jeśli już go włączam, to nie potrafiłabym siebie oszukać i nie zrobić w tym czasie tego, co sobie założyłam. Dlatego wykorzystuję tę przypadłość na ile tylko mogę.

Na każdego zapewne działa coś innego. Warto jednak poznać swoje sposoby i zrobić sobie taką listę rzeczy, które są dla nas niezbędne żeby się ogarnąć i przekonać do działania. Tak jak wcześniej wspominałam, najgorzej jest zacząć. Później jest już coraz łatwiej.

A satysfakcja z wykonania założonych sobie zadań? Cudowna.

PS. Pomodoro włączam sobie nie tylko w przypadku obowiązków. Stosuję go również wtedy, gdy po prostu chcę się skupić na jednej czynności. Gdy chcę się zrelaksować i mam ochotę po prostu na wszystko na raz: czytanie, oglądanie filmu, robienie czegoś rozwojowego, często nie umiem się skupić na niczym konkretnym. Wtedy włączam Pomodoro i daje sobie trochę czasu na jedną konkretną rzecz, np. poczytanie książki. Tak jak pisałam wcześniej - czas mnie nie obowiązuje. Liczy się tylko skupienie na danej czynności, mentalne wyodrębnienie je spośród reszty spraw i podjęcie akcji. Dla mnie to naprawdę fajnie działa.

Komentarze

  1. Ja nie mam czasu na lenistwo niestety, a szkoda bo czasem by się przydało ;)
    Pozdrawiam!;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna laska na zdjęciu, to ty? Zazdroszczę, że potrafisz się tak zmobilizować do zrobienia każdej rzeczy, jakiej chcesz. Super. Pogratulować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Punkt 1. niemal nie do wykonania w czasie wakacji :D Lenistwo wygrało 1:0 :)

    http://paranoyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lenistwo u mnie bardzo często wygrywa i zaczyna mnie to już drażnić. Zabieram się za siebie już od jutra, bo dzisiaj leczę kaca, po raz pierwszy w życiu... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Punkt pierwszy nie jest mi potrzebny do motywacji, ale drugi już zdecydowanie tak :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy pomysł z wykorzystaniem Pomodoro do np. relaksu - muszę wypróbować, bo też mam tendencję do rzucania się na kilka czynności jednocześnie.

    Twoje sposoby na zmuszenie wewnętrznego lenia do działania sprawdzają się też u mnie. Dodałabym tylko jeszcze jeden - regularny ruch fizyczny. Kiedy uda mi się zmotywować do regularnych treningów to jakoś łatwiej przychodzi mi przełamanie się do działania w innych obszarach życia. Mam też zdecydowanie więcej energii. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nałogowo walczę z lenistwem i marazmem. I o ile wylegiwanie się w łóżku po skończonym sprzątaniu itd jest w porządku tak przed zrobieniem tego gdy wygrywa lenistwo później przychodzą wyrzuty sumienia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award! ;) Jeśli chcesz wziąć udział w zabawie, zapraszam na mojego bloga ( szczegóły w ostatnim poście) ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaintrygowałaś mnie tym Pomodoro, pierwszy raz słyszę! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty