Nie narzekaj - wyższy poziom wtajemniczenia
Olśniło mnie. Zupełnie niespodziewanie zrozumiałam coś, co totalnie zmieniło mój sposób myślenia. A olśnienie to dotyczy narzekania...
Od jakiegoś czasu (krótkiego, ale jednak) praktycznie nie narzekam. Przestało mnie to bawić. Wręcz przeciwnie - rozkoszuję się byciem na przekór tym wszystkim niedogodnościom, które próbują wyprowadzić mnie z równowagi. Wypracowałam w sobie niesamowite umiejętności odnajdywania (nawet najbardziej absurdalnych) pozytywnych stron pozornie nieprzyjemnych sytuacji.
a) jeżeli nie mogę niczego zmienić, to muszę się z tym po prostu pogodzić i narzekanie jest tu nieadekwatne;
b) jeżeli coś mi się nie podoba, ale mam wpływ na tę sytuację, to też nie ma sensu narzekać, bo mogę to zmienić.
Zawsze skupiałam się na tym obszarze rozumowania, które akcentuje, że bez względu na okoliczności narzekanie nie ma sensu. Zatem moim kluczem do sukcesu stało się ignorowanie negatywnych myśli i uciszanie ich w sobie.
Już ta zmiana myślenia i zachowania była moją prywatną rewolucją, która sprawiła, że na co dzień stałam się innym człowiekiem - spokojniejszym, radośniejszym po prostu szczęśliwszym. Połowa problemów zniknęła tylko dlatego, że przestałam je przeżywać i rozsiewać swoje niepokoje na wszystkich dookoła.
Aż któregoś dnia przeczytałam (w cytowanej już przeze mnie ostatnio książce - Zasady Canfielda) następujące zdanie:
"Narzekanie oznacza, że posiadasz punkt odniesienia
do czegoś lepszego, co bardziej by ci odpowiadało,
lecz nie jesteś skłonny podjąć ryzyka
urzeczywistnienia tego lepszego stanu rzeczy"
do czegoś lepszego, co bardziej by ci odpowiadało,
lecz nie jesteś skłonny podjąć ryzyka
urzeczywistnienia tego lepszego stanu rzeczy"
Nagle narzekanie zamiast uciążliwych myśli, które powinnam w sobie zagłuszyć, stało się dla mnie czymś na wznak drogowskazu, który wręcz może mi pomóc dotrzeć tam, gdzie pragnę być i motywować mnie do zmian.
Kiedy przychodzi mi na myśl coś, na co mam ochotę ponarzekać, zastanawiam się czego tak naprawdę mi brakuje, jak w moim wyobrażeniu powinna wyglądać ta sytuacja i staram się podjąć działanie, które pomoże mi dotrzeć do tego punktu odniesienia.
Skoro narzekam oznacza to, że w mojej opinii może być lepiej - muszę się tylko ruszyć i zrobić coś by zmienić stan rzeczy. Samo zaprzestanie narzekania nie wystarczy - trzeba jeszcze podjąć działanie, by wykorzystać te sugestie na swoją korzyść.
Zaczęłam eksperymentować z tego typu myśleniem i od razu zauważyłam masę przykładów, w których mogę zastosować ten tok myślenia (a następnie działania).
Do rzeczy - przejdźmy do dwóch drobnych przykładów, obrazujących jak można przełożyć ten sposób myślenia na praktyczne działania:
- PRACA MAGISTERSKA. Chcę zdobyć tytuł magistra? Muszę napisać pracę i tyle. Nie znam zbyt wielu pasjonatów tej czynności, nie czarujmy się - zazwyczaj nie jest to najprzyjemniejsze i najbardziej odkrywcze działanie w życiu. Ale sama chciałam studiować, nikt mnie do tego nie zmusza. Może i mam ochotę ponarzekać, ale zamiast zatruwać swoje myśli, wolę wykorzystać tą energię po prostu na systematyczne pisanie. Tym oto sposobem połowa pracy już za mną. Moim punktem odniesienia w tej sytuacji są popołudnia wolne od pisania pracy - rozwiązaniem jest po prostu jak najszybsze uporanie się z tym obowiązkiem.
- OKIENKO MIĘDZY ZAJĘCIAMI. Trzygodzinne okienko w słoneczną sobotę - i to nie ostatnie w tym semestrze. Zaprzepaszczona możliwość spędzenia wieczoru w domu, kosztem siedzenia na uczelni. Teoretycznie brzmi tragicznie, ale narzekanie nic nie zmieni. Normalnie po prostu zmieniłabym tok myślenia, uciszyła negatywne myśli i jakoś przeżyła te 3 godziny powtarzając sobie, że zawsze mogło być gorzej. Ale ostatnio zastanowiłam się nad punktem odniesienia w tej sytuacji i przyszło mi do głowy, że mam ochotę narzekać dlatego, że nie mogę dobrze spędzić tego czasu. I wtedy zrozumiałam, że to całkowicie błędny tok myślenia. Przecież samo okienko to prostu 3 godziny, które mogę wykorzystać w dowolny sposób. Nie mogłam jechać wcześniej do domu, ale w zamian za to w tym czasie porozmawiałam na tysiąc ciekawych tematów z koleżankami, odkryłyśmy zupełnie nową knajpkę w centrum Katowic, spacerowałyśmy po mieście (na co ciężko mi znaleźć wenę w tygodniu), wypiłyśmy dużą kawę i wreszcie wróciłyśmy na naprawdę ciekawe zajęcia. Wróciłam do domu w doskonałym nastroju, mimo iż równie dobrze, mogłam przez ten cały czas siedzieć i narzekać.
Od pewnego czasu zaczęłam analizować tego typu myśli i naprawdę odkrywam coraz to nowsze sposoby na wprowadzanie pozytywnych zmian w swoim życiu. Nigdy nie pomyślałabym, że chęć narzekania może być inspirująca. Teraz tego typu myśli stały się najsilniejszym motorem napędowym zmian w moim życiu!
Zobacz też mój profil na Facebooku
Obserwuj Happyholic na BlogLovin
Świetne spostrzeżenie! Bardzo odkrywcze. Teraz czas na praktykę - od dzisiaj, nie od jutra! Bo tak naprawdę narzekam częściej, niż mi się wydaje - to, co wypowiadam na głos to jedynie wierzchołek góry lodowej. Zaczyna się od rana, od narzekania na niewyspanie. A przecież mam na to wpływ. Ludzie są przedziwnymi stworzeniami, które zapędzają się w kozi róg na własne życzenie. A przecież czasem wystarczy włączyć świadomość.
OdpowiedzUsuńTeż miałam właśnie tutaj podać temat niewyspania - typowy obszar, na który mamy wpływ a tak często na nie narzekamy ;)
UsuńJa co dwa tygodnie będę miała 5h przerwy i pomyślałam, że możemy z koleżanką kiedyś wybrać się do kina:D
OdpowiedzUsuńMy też nad tym myślimy, a drugi pomysł to zoo :D
Usuńwow super opisane! lubimy narzekać i narzekamy, a nie zdajemy sobie sprawy jak złe konsekwencje to za sobą niesie. Trzeba myśleć pozytywnie i działać, a nie siedzieć i marudzić. Tak więc masz racje, działajmy! :)
OdpowiedzUsuńJa już od pewnego czasu staram się nie narzekać i zauważyłam, że jest mi przyjemniej w życiu. Tylko na narzekaczy jakoś denerwująco działam, bo jak tak może mi być dobrze w życiu. A przecież tak jak każdy mam lepsze i gorsze momenty, tylko nie widzę celu w skupianiu się na tych gorszych, trzeba je przeżyć i we wszystkim jakieś pozytywy odszukać.
OdpowiedzUsuńTylko na brak czasu nie umiem przestać narzekać;)
Nad tym też się ostatnio zastanawiałam, czy ludzie nie zaczną mnie brać za wariata z tym szukaniem pozytywów. Ale staram się to robić bardzo delikatnie, tak żeby też nikt nie czuł się urażony :)
UsuńWszystko jest uzaleznione od naszej percepcji. To prawda, ze pocieszanie sie iz moglo byc gorzej jest tylko polowa sukcesu. Z kazdej rzeczy, zajscia faktu mozemy "wyciagnac" cos mobilizujacego na przyszlosc. A gdy do tego jeszcze chec do narzekania stanie sie sila napedowa do nowych planow i projektow, to juz super.
OdpowiedzUsuńCzesto znajomi pytaja mnie, czy nie mcza mnie cotygodniowe podroze (blizsze i dalsze). Ja sie w podrozy nie nudze. Mam ten czas na czytanie, pisanie , przemyslenia, czy obejrzenie filmu. To czas dla mnie i wykorzystuje go najlepiej jak sie da. Skoro obecna sytuacja i priorytety powoduja, ze te podroze sa konieczne, to wykorzystuje je w sposob optymalny i narzekanie nic tu nie zmieni, wiec po prostu nie narzekam i juz.
Swietny wpis, gratuluje wywodu, bo z pewnoscia wielu osobom otworzy oczy :)
Też byłam pytana o to jak przez 3 lata studiów mogę dzień w dzień dojeżdżać pociągiem na uczelnię - a ja to lubiłam, wykorzystywałam ten czas właśnie na takie rzeczy, o których piszesz :)
UsuńSuper wpis, obecnie jestem na etapie kiedy za bardzo mnie to nie dotyczy, ale jeszcze jakieś 2 miesiące wstecz... Teraz za to denerwuje mnie sto razy bardziej jak ktoś narzeka! :D że niewyspany, że głodny, taki biedny, że na zajęcia trzeba iść, a nie daj boże zrobić jakiś projekt, wtedy pytam po co jest na studiach skoro tylko na nie narzeka? Chyba będę ten tekst wysyłała znajomym :D
OdpowiedzUsuńZ tymi studiami to jest własne zabawne - zapisujemy się, a potem tak narzekamy na każdą, nawet najmniejszą wymaganą aktywność :)
UsuńDzięki za ten wpis. Od dłuższego czasu staram się mniej narzekać i znajdować wszędzie pozytywy, ale wiadomo nie zawsze się udaje. Właśnie miałam iść zacząć narzekać jakie to życie jest niesprawiedliwe, ale chyba to sobie daruję i poszukam tu jakiegoś sensu ;).
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawe podejście, takie oczywiste, a ciężko na to wpaść, narzekamy, a możemy coś z tym zrobić żeby było lepiej.
Ostatnio miałam 4 godziny okienka o beznadziejnej godzinie i perspektywę spędzenia większości tego czasu sama, już mogłam zacząć narzekać jakie to beznadziejne, ale wybrałam się w zupełnie bezsensowną przejażdżkę (i co z tego, że było to głupie?), a potem na spacer i cieszyłam się jak głupia, bo podziwiałam piękne jesienne widoki, a mogłam zostać i narzekać na korytarzu.
No właśnie - wcale nie trzeba tutaj wielkich rzeczy. Zamiast narzekania - spacer. I o ile wszystko staje się lepsze :)
Usuńmam dokładnie takie samo nastawienie i próbuję zarażam tym otoczenie:) zdradź co to za knajpka w Kato:D
OdpowiedzUsuńZłoty Osioł (wszystkim znane już miejsce oprócz mnie :P)
UsuńNarzekanie drogowskazem? Świetnie to wymyśliłaś. I to działa! A Złoty Osioł jest cudownym miejscem :) uwielbiam tam jeść!
UsuńUdanego piątku :)
Bardzo inspirujący wpis; z ciekawości, mogę zapytać co studiujesz ?
OdpowiedzUsuńLogistykę :)
UsuńDokładnie tak samo robię ze swoim życiem. Narzekanie jest dobre, bo czasami układa nam w głowie różne rzeczy i wyzwala nas z negatywnych emocji, ale i tak wolę wersję, którą sama przedstawiłaś: szukanie, optymalnie, pozytywnych rzeczy/elementów w danej sytuacji. :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji to szukanie dróg do polepszenia sytuacji jest naprawdę świetną, kreatywną zabawą dla umysłu :)
UsuńJak zawsze bsrdzo pozytywny i jeszcze bardziej inspirujący wpis! Nigdy nie myślałam o narzekaniu jako o czymś, co może stać się motorem pozytywnych zmian w naszym życiu :)
OdpowiedzUsuńPowoli się tego uczę :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Bardzo dobrze czyta się tak przydatne rzeczy! (Ostatnio pracuję nad sobą by jak najmniej czasu spędzać przy głupotach internetowych, próbuję wcielać Twój plan 23 kroków..)
OdpowiedzUsuńCo do narzekania - w moim środowisku uchodzę za chodzący pozytyw. Ale złapałam się na tym, że mam czasem ochotę kogoś ochrzanić za narzekanie. Czasem to następuje po tym, gdy próbuję komuś pomóc, pocieszyć. To chyba kwestia nastawienia - negatywne czy pozytywne. Po pewnym czasie nie wiem już co powiedzieć osobie, która usilnie zbija moje pocieszające słowa. A może biorę po prostu na siebie odpowiedzialność za tą osobę? Nie wiem.
Ale dobrze wiedzieć, że są ludzie z podobnym stosunkiem do świata. Dziękuję! :)
Ja staram się zawsze pamiętać, że jedyną osobą, jaką mogę zmienić jestem ja sama. Też zdarza się, że denerwuje mnie negatywne nastawienie innych,ale reszty świata nie da się zbawić na siłę :)
Usuńpodoba mi się Twój buddyzm! :)
UsuńNarzekanie nakręca złe samopoczucie i negatywne myśli. Niestety jak się narzeka w rozmowie z inną osobą to tej osobie też się udzielają negatywne fluidy.
OdpowiedzUsuńStaram się nie narzekać choć czasem oczywiście zdarzy się. Ale to całkiem zbędne.
Bardzo ciekawy wpis. Dzięki Tobie popatrzyłam na narzekanie z trochę innej strony. Narzekanie, a raczej dostrzeżenie czegoś negatywnego w naszym otoczeniu może motywować nas do zmian, do działania i to od nas zależy czy będziemy dalej narzekać czy coś z tym zrobimy :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten tok rozumowania "działa" szczególnie wtedy, gdy nie jesteśmy akurat w dołku ;)
OdpowiedzUsuńJeśli na ogół radzimy sobie nieźle w życiowych sytuacjach to ta metoda na pewno pomoże, ale zatwardziały pesymista czy osoba w stanie depresyjnym nie da rady sobie tego tak 'uwiarygodnić'.
Inspirujesz kobietko! :))
OdpowiedzUsuńPragnę przestań narzekać i poszukiwać pozytywnych stron czy rozwiązań danej sytuacji!
Dziękuje :*
W dużej mierze się zgadzam,ale u mnie to działa w następujący sposób. Staram się z każdej sytuacji wyciągać coś pozytywnego, ale widzę też że potrzebuję równowagi i jeżeli spotykałabym ludzi wiecznie ćwierkających, jak jest cudownie i wspaniale to chyba czułabym potrzebę pomarudzenia. Natomiast jak wszyscy wokół marudzą i narzekają to ja stawiam im kontrę próbując przekonać ich że jest dobrze i pokazać im inne, pozytywne spojrzenie.Chyba najlepszy jest złoty środek.
OdpowiedzUsuńTu nie do końca chodzi o ćwierkanie, tylko raczej o wewnętrzny dialog i działanie - przynajmniej w moim przypadku :)
Usuńwłaśnie tak jest ok jak piszesz ale nieraz łapie nas depresja albo dołek i niestety takie myślenie ma się nijak...na szczęście na co dzień nie chodzimy z dołkiem ;-)
OdpowiedzUsuńSpotykając ludzi na ulicy wciąż słyszę narzekanie, a tu u Ciebie tak pozytywnie. Dziękuję, że jesteś.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak bedziesz śpiewać, jak facet cię rzuci, ktoś ci umrze, poronisz, wywalą cię z pracy i/lub się zestarzejesz...
OdpowiedzUsuńJak się ma 20 lat, to można sobie wypisywać pesudopsychologiczne farmazony:)
Ja niestety jestem czasem typem narzekacza, choć staram się jak najbardziej ograniczać, bo wiem, jakie to uciążliwe dla otoczenia...
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak zacznę narzekać pomyśle o tym poście! Przeczytałam już o wyzwaniu 21 dni bez narzekania i od soboty staram sie do tego stosować i łapię się tylko na narzekaniu na pogode.
OdpowiedzUsuńCo to za knajpka w Katowicach? Odwiedze chętnie nowe miejsce w Katowicach. Osobiście polecam Bistro na Francuskiej ! :)
Złoty Osioł :) Pewnie znasz, bo to bardzo znane miejsce, ale dla mnie nowość :P
UsuńA Bistro na pewno odwiedzę na kolejnym okienku, bo nie znam :)
Trzymam kciuki za "nienarzekanie" - jak z innymi rzeczami już sobie radzisz, to pogoda będzie tylko wisienką na torcie :)
Post o narzekaniu, ale ja napiszę że tak strasznie chciałam mieć ten notatnik na zdjęciu. Na początku mówiłam sobie: "Po co ci taki, masz takich mnóstwo, poza tym nie ma na nim ceny i może jest drogi" tak było dwa razy aż się zdecydowałam na zakup i już ich nie ma ;A; Zazdroszczę Ci go. I tego, że nie narzekasz.
OdpowiedzUsuńHa, też się nad nim zastanawiałam, ale jako że mam totalnego bzika na punkcie notatników nie mogłam go nie kupić :)
UsuńGenialny post! Muszę koniecznie spróbować! :D
OdpowiedzUsuńŚwietna jesteś!
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam na rozdanie ;)
Hej! :) Na pewno wypróbuję ten sposób. Już od dawna chcę przestać narzekać, bo bardzo mnie to denerwuje u siebie i u innych. Ale ciężko to zrobić, kiedy praktycznie wszyscy dookoła nas narzekają na wszystko. To zaraźliwe ;) Pewne rzeczy są od nas niezależne i nie zmienimy ich, więc po co tracić czas na narzekanie? Faktycznie lepiej zastanowić się, co dobrego w danych okolicznościach możemy zrobić dla siebie :)
OdpowiedzUsuń"Nienarzekanie" też jest zaraźliwe - sprawdziłam :)
UsuńTak niewiele trzeba do szczęścia ; )
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje artykuły! Jakoś tak nastrajasz mnie pozytywnie, a jutro kupuję książkę Lekcje Madame Chic, o której pewnie bym nie usłyszała gdyby nie Ty! Dzięki!
OdpowiedzUsuńSama chyba jeszcze raz ją przeczytam :)
UsuńTen wpis daje porządnego, pozytywnego kopa - i pozwala spojrzeć na zagadnienie z innej strony. Wcześniej stosowałam dwie zasady - tak jak Ty, jednak nigdy nie pomyślałam, żeby skupić się na tym, DLACZEGO tak naprawdę narzekam. Rzeczywiście, okazuje się, że narzekanie wynika z niezadowolenia spowodowanego niezgodnością między tym, co jest, a tym, co mogłoby być. Od dzisiaj przy każdym narzekaniu będę się zastanawiać, jak zmniejszyć tę niezgodność :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje wywody okazały się zrozumiałe, bo stworzyłam ten wpis dość spontanicznie i w czasie pisania zastanawiałam się, czy ktoś w ogóle zrozumie o co mi chodzi :) Teraz obie będziemy analizować wszelkie sytuacje :D
UsuńBardzo ładnie napisanie:) Sama też próbuję odrzucić narzekanie, ale od razu podkreślam, że nie zawsze się udaje. Niestety są jeszcze takie momenty, kiedy pochylam się nad tym swoim biednym "ja" i użalam się nad nim zamiast podjąć jakieś działanie. Ale jest tych momentów coraz mniej od kiedy naszła mnie refleksja podobna do Twojej:)
OdpowiedzUsuńOstatnio prawie w ogóle nie narzekam. Zawsze staram się znaleźć pozytywne strony. Są WSZĘDZIE. Zamiast marudzić, że coś jest źle i nie tak, widzę te "dobre" aspekty sprawy. Życie od razu staje się piękniejsze!
OdpowiedzUsuń[...] b) jeżeli coś mi się nie podoba, ale mam wpływ na tą sytuację, to też nie ma sensu narzekać, bo mogę to zmienić. — tę sytuację, tą sytuacją. Często spotykany błąd.
OdpowiedzUsuńSamo zaprzestania narzekania nie wystarczy - trzeba jeszcze podjąć działanie, by wykorzystać te sugestie na swoją korzyść. — zaprzestanie.
Świetny blog. Trzymam kciuki, byś prowadziła go jak najdłużej. Ty, a raczej Twój zapał do samodoskonalenia się, jest dla mnie inspiracją.
Może napiszę coś bardziej konstruktywnego, jak przeczytam wszystkie artykuły. Jak na razie chciałabym tyko wiedzieć: studiujesz psychologię czy szczęście nie jest związane z (prawdopodobnie) przyszłym zawodem?
Dzięki za wyłapanie literówek - pisałam w przypływie weny, nie poprawiając niczego :)
UsuńNie studiuję psychologii, ale nie wykluczam tego w bardzo niedalekiej przyszłości :)
Po co narzekać, skoro można działać? Świetny post ! <3
OdpowiedzUsuńTeż przestałam narzekać, już jakiś czas temu i czuję się zupełnie inaczej niż wcześniej:) Świadomie odganiam negatywne myśli i szukam plusów danej sytuacji. Zaczynam od samego rana - kiedyś wstawanie o szóstej rano i perspektywa ośmiu godzin w szkole mnie dobijała i to wystarczyło, by włączyć narzekanie, ledwie otworzyłam oczy. Teraz budzę się z myślą "jest wcześnie, ale być może czeka mnie cudowny dzień! Kto wie, co mi się przydarzy? Mam przed sobą mnóstwo godzin, które mogę wspaniale wykorzystać". I to naprawdę działa!
OdpowiedzUsuńTeraz dziwię się koleżankom, które nic tylko narzekają - a to na pogodę, a to na nadmiar nauki, że nic się nie chce, że okropny dzień. Takie uczucia są mi w tej chwili obce:)
Wow! Przyznam, że mierzę się od dawna z narzekaniem i tak na to nie patrzyłam - że to drogowskaz. Szłam raczej drogą wynajdowania dobrych rzeczy w nowej/złej sytuacji.
OdpowiedzUsuńZe sobą jednak dam sobie radę, ale moim problemem jest "narzekanie do towarzystwa". Często narzekam z innymi. I równie często nie mam na to ochoty! A jednak, wbrew sobie to robię :( Narzekam na facetów, żeby koleżanka nie czuła się samotna w swoim bólu, narzekam na innych kierowców, żeby ojciec wiedział, że go rozumiem, narzekam na korporacje, żeby moja Druga Połowa, wiedziała że wiem o czym mówi i co go boli....Narzekanie w służbie innym :( Jakaś wypaczona idea pomagania ;)
Cudowny wpis....narzekanie nic nie zmieni a jedynie zepsuje nam humor i bardziej się nakręcimy....od Dziś spróbuję:) miłego :)
OdpowiedzUsuńPolska to naród narzekający, raczej każdy się z tym zgodzi. Na szczęście są ludzie którzy chcą być szczęśliwsi a jednocześnie wyzbyć się tego stereotypu. Zdarza czasami mi się ponarzekać ale robię to coraz rzadziej i jest świetnie ;)
OdpowiedzUsuńJesteś z Katowic?:)
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujący tekst! Od września ciągle narzekam na szkołę, bo denerwuje mnie to, że muszę się uczyćrrzeczy które mnie nie interesują kompletnie.
Narzekanie nic nie da, przecież każdy musi przez to przejść. Poza tym uczę się, bo chcę dobrych wyników.
Dziękuję Ci za ten wpis :)
Okolice Bielska- Białej, ale studiuję w Katowicach :)
UsuńJa też walczę z narzekaniem, ale ostatnio korci mnie, żeby pomarudzić na aurę za oknem, że zimno, ciemno i winter is coming ;) Tylko jak to przełożyć na jakieś praktyczne działanie?
OdpowiedzUsuńMoże brzydka pogoda przed czymś Cię powstrzymuje i to może być to działanie :) ?
UsuńCoś w tym jest, bo najbardziej żałuję tych wszystkich spacerów czy wypraw rowerowych - późną jesienią raczej nie będzie mi się chciało wyjść nawet na spacer, o bieganiu czy rowerze nie wspominając. Ale dzisiaj korzystając z ładnej pogody trochę pobiegałam, przez pół godziny wydawało mi się, że znowu jest wiosna. Więcej takich niedziel tej jesieni! :)
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam. Skoro potrafimy narzekać, to czemu nie nauczyć zmieniać swojego życia na lepsze, albo dostrzegać pozytywne aspekty różnych niedogodności.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiałam swoją pracę magisterską w trakcie pisania jak i już skończoną :) może dlatego właśnie warto wybierać kierunek studiów który się kocha zamiast narzekać :)
OdpowiedzUsuńoch, jakie to proste! ostatnio za wiele narzekam, przyda się takie nastawienie. spróbuję :-)
OdpowiedzUsuńTak, to wszystko prawda :) Ja też staram się nie narzekać i doprowadzam tym do szewskiej pasji ludzi, którzy narzekanie po prostu uwielbiają ;))) Bardzo, bardzo się cieszę, że są takie blogi i takie osoby, jak Ty!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Bardzo ciekawy wpis:) taka proaktywna postawa bardzo pomaga. Zawsze możemy na coś ponarzekać, a już najczęściej na pogodę, ona jest winna wszelkim naszym niepowodzeniom ;) Niedawno odczułam, że narzekanie szczególnie na rzeczy na które obiektywnie nie mamy wpływu, dają mi chwilowe poczucie ulgi (no po to przecież nie ode mnie zależy, że dziś paskudny dzień i nic mi nie wychodzi), ale też odbierają odpowiedzialność i sprawiają, że nie podejmuję działania, żeby coś zmienić. Gdy uwalniam się od narzekania, zaczynają przychodzić do głowy twórcze pomysły, podobnie jak u Ciebie. Serdeczności
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa :)
OdpowiedzUsuńjuż nawet w reklamach się śmieją z tych przywar polaków. widzieliście reklamę kabanosów maestro? nieźle jadą po narzekających polakach. łapcie - https://www.youtube.com/watch?v=95ueeFADEGs :D
OdpowiedzUsuńhahah dobra ta reklama rzeczywiscie, nasza taka polska Przywara te narzekanie!
OdpowiedzUsuń